Tak PFN odpowiada na propagandę Putina. Ten wpis na Twitterze stał się pośmiewiskiem
redakcja naTemat
23 stycznia 2020, 17:12·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 stycznia 2020, 17:12
Patrząc na niektóre działania Polskiej Fundacji Narodowej nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Do takich zalicza się ostatni wpis PFN w mediach społecznościowych. Fundacja chcąc podkreślić, kto naprawdę wywołał II Wojnę Światową i dać odpór propagandzie Władimira Putina, opublikowała wymyśloną rozmowę. To konwersacja między Adolfem Hitlerem a Józefem Stalinem. Obaj dyktatorzy dyskutują w niej o ataku na Polskę. Wpis błyskawicznie stał się pośmiewiskiem w sieci.
Reklama.
Dyktatorzy rozważają, kogo następnego zaatakować po aneksji Czechosłowacji. Wybór pada na Polskę. Wymyślona rozmowa obu dyktatorów, którzy używają współczesnego slangu, jest bardziej zabawna niż edukacyjna. Jednak PFN opublikowała ją dołączając poważny opis.
Wpis Fundacji wywołał z jednej strony oburzenie, z drugiej salwy śmiechu. Internauci przecierali oczy ze zdumienia, kiedy zobaczyli ten post na oficjalnym profilu państwowej fundacji.
"Milion złotych z naszych podatków, wystarczył na to wiekopomne dzieło?";"Odpowiedzią na rosyjskie kłamstwa historyczne i manipulację powinna być prawda i przedstawiane rzetelnie fakty, a nie własne manipulacje i wymyślane historyjki jak powyżej. To nawet nie stoi obok prawdy. Co to w ogóle ma być?" – pisali w komentarzach oburzeni internauci.
Dziennikarz Michał Szułdrzyński zwrócił uwagę także na nawiązanie w konwersacji do bieżących wydarzeń. "To na pewno przypadek, że Stalin wita się z Hitlerem ulubionym zwrotem Jerzego Owsiaka 'Siema'. Czysty przypadek..." – zauważył dziennikarz "Rzeczpospolitej".
AKTUALIZACJA
Po fali krytyki – około 17:00 – PFN usunęła z twitterowego profilu wszystkie wersje animacji.
"Polska Fundacja Narodowa skasowała tweety obrażające pamięć o ofiarach II wojny światowej. Zapłaciliśmy za to pewnie z pół miliona dolarów i najedliśmy się wstydu przez pół godziny. Jako że PFN jest w Polsce nie do ruszenia, cieszmy się chociaż z tego – skomentował dziennikarz Onetu Janusz Schwertner.