
Reklama.
Jarosław Kaczyński od dawna może liczyć na policyjną ochronę. Policjanci przyjęli rolę prywatnych ochroniarzy szeregowego posła, który de facto jest zwierzchnikiem prezydenta i premiera. Radiowóz całą dobę czatuje w okolicy jego willi. Już w lutym ubiegłego roku warszawski oddział "Gazety Wyborczej" informował o skargach mieszkańców Żoliborza, którzy narzekali, że pojazd często ma włączony silnik, a spaliny godzinami zatruwają powietrze.
Zdarza się, że pod dom prezesa PiS podjeżdża drugi radiowóz. Widać siedzących w środku policjantów, którzy jedzą kanapki, hamburgery albo czytaja coś w smartfonach. W okolicach domu prezesa krąży też pieszy patrol policji, który przemieszcza się między skrzyżowaniem ul. Mickiewicza a przystankiem Marymont Potok. W jego pobliżu znajduje się furtka do willi prezesa Kaczyńskiego.
Obecnie policjanci, choć okutani po szyję i zmarznięci, dalej legitymują i spisują przechodniów. "Gazeta Wyborcza" poprosiła w tej sprawie między innymi o komentarz żoliborskiego radnego PiS Grzegorza Hlebowicza. – Sposób organizacji pracy policji, która troszczy się o bezpieczeństwo mieszańców dzielnicy, nie jest przedmiotem mojego zainteresowania – odpowiedział.
Jak informowaliśmy wcześniej w naTemat.pl, jakiś czas temu pojawiła się też informacja, że ochrona Jarosława Kaczyńskiego ma kosztować miesięcznie 135 tys. zł. Już pod koniec 2017 roku było wiadomo, że policja w strojach cywilnych chroni prezesa Kaczyńskiego całą dobę.
źródło: "Gazeta Wyborcza"