Województwo śląskie reklamuje się jako obszar atrakcyjny dla inwestorów hasłem "Śląskie: pracowitość w genach". Czy Ślązacy rzeczywiście mają pracowitość we krwi? I czy to w ogóle dobry pomysł na reklamę? Pomysłodawcy chwalą, ale niektórzy mają wątpliwości. – Reklama to wykorzystywanie "zasług" Niemców, którzy gnębili i wykorzystywali Ślązaków – mówi naTemat Kazimierz Kutz.
Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego od kilku lat prowadzi kampanie reklamowe, które mają zachęcić przedsiębiorców do inwestowania właśnie na terenie Śląska. "W kampanii pragniemy zwrócić uwagę na to, co nas wyróżnia, co sprawia, że inwestowanie w województwie śląskim, to coś więcej niż tylko dobry grunt" – piszą organizatorzy na stronie internetowej województwa. Jednym z haseł tegorocznej akcji, obok "śląskiej kreatywności" i "śląskiego sukcesu", jest też pracowitość, którą – jak twierdzą pomysłodawcy – Ślązacy mają w genach.
– Chcemy pokazać, że etos pracy był i jest właśnie na Śląsku. Jesteśmy jedynym regionem w kraju, w którym ta pracowitość, kultura pracy, funkcjonuje od pokoleń. To jest też powiązane z przemysłami tradycyjnymi, np. z górnictwem. Ślązacy wiedzą, jak pracować w grupie, szanować głos przełożonego, wykazywać się odpowiedzialnością. Uważamy, że ta "pracowitość w genach" jest trwałą przewagą marketingową – mówi naTemat Tomasz Stęplewski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.
Kazimierz Kutz, senator i reżyser pochodzący ze Śląska, potwierdza w rozmowie z naTemat, że Ślązacy rzeczywiście mają ciężką pracę we krwi. – To są geny potomków klasy robotniczej. Jest to pracowitość wymuszona przez przemysłowców niemieckich, którzy mieli tu swoje huty. Tam wszyscy pracowali fizycznie, podlegali bardzo silnej dyscyplinie pracy. Całe pokolenia były utrzymane w tym reżimie – zaznacza.
Kutz dodaje jednak, że problemem jest to, dzięki komu Ślązacy są od pokoleń tak pracowici. – Tak, każdy Ślązak ma pracowitość w genach, tyle że ten gen jest zasługą Niemców. To oni gnębili i wykorzystywali Ślązaków – twierdzi.
Właśnie dlatego, zdaniem senatora, eksponowanie "genów pracowitości" nie jest dobrym sposobem na reklamę Śląska. Jak mówi, "wykorzystywanie 'zasług' Niemców, którzy gnębili i wykorzystywali Ślązaków, a przez to wykształcili gen pracowitości, to jest żerowanie na starej nędzy Ślązaków".
Marek Migalski, europoseł ze Śląska, także ma wątpliwości, czy sformułowanie o "genach" jest fortunne. – Rozpoczynanie rozmowy o genach jest obciążone pewnym politycznym ryzykiem. Poza tym Śląsk powinien być znany przede wszystkim z ogromnych osiągnięć intelektualnych. Pokazywanie Ślązaków jako muły zdolne do ciężkiej pracy, czyni krzywdę regionowi, utrwala obraz Śląska jako ziemi pracowitych robotników – podkreśla w rozmowie z naTemat.
Władze województwa nie zrażają się krytycznymi opiniami. Hasło "Śląskie: pracowitość w genach" widnieje na reklamach m.in. w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu.
Reklama to wykorzystywanie "zasług" Niemców, którzy gnębili i wykorzystywali Ślązaków, a przez to wykształcili gen pracowitości, to jest żerowanie na starej nędzy Ślązaków.