Jej książki i telewizyjny program kulinarny są uwielbiane przez miliony widzów. Mieszka w pięknym domu z odnoszącym sukcesy mężem, podczas gdy syn kończy właśnie studia w Cambridge. Wydawać by się mogło, że Caroline Mortimer prowadzi życie, którego pragnęłoby wielu z nas. Okazuje się jednak, że prawda daleka jest od ideału.
Brytyjski dramat w warszawskim teatrze "Kuchnia Caroline" to sztuka autorstwa Torbena Bettsa, jednego z bardziej cenionych współczesnych brytyjskich dramaturgów. Twórca może być znany również polskim widzom - całkiem niedawno Teatr 6. piętro wystawiał, cieszący się popularnością, spektakl "Niezwyciężony" oparty na jego tekście.
Teraz dramat Bettsa wziął na warsztat Teatr Współczesny w Warszawie, dzięki czemu mamy okazję poznać ciekawą historię Caroline. Kobiety, która - wydawać by się mogło - ma wszystko. Prowadzi własny program w telewizji, wydaje książki kulinarne, a ludzie ją wprst uwielbiają.
Do tego może się pochwalić jeszcze synem, który właśnie skończył prestiżową uczelnię i mężem, którego kariera i pasja do gry w golfa nieustająco kwitną. No i cóż, nie da się też nie zauważyć, że Caroline - w rolę której wcieliła się świetna Monika Krzywkowska - jest kobietą wyjątkowej urody.
Życie perfekcyjne tylko z pozoru Na pozór - idylla. Życie idealne, o którym marzy większość ludzi. Kariera, rodzina, inteligencja i szczęście. A jednak... Okazuje się, że gdy światła gasną, a kamery zostają wyłączone wraz z telewizyjną dekoracja z domu Caroline znika radość i uśmiech. Pojawiają się za to problemy dnia codziennego.
Wyczekiwany powrót ukochanego syna z (ukończonego z wyróżnieniem, co powtarzane jest wielokrotnie z dumą) Cambridge ma być uczczony rodzinną kolacją. Po drodze wszystko się jednak po kolei komplikuje, a na jaw wychodzą sprawy, o których dotychczas nie mówiono na głos.
Każdy ma swoją tajemnicę Syn chce szczerej rozmowy, której brakuje mu od lat, ale Caroline - obawiając się tego, co chce powiedzieć - stale od niej ucieka, a jedyne czym się przejmuje to jej własny wizerunek, który może zostać niebawem zniszczone przez zdjęcia wykonane przez paparazzi. Z kryzysową sytuacją stara się walczyć jej zwariowana asystentka, która bezpardonowo wtrąca się w każdą rozmowę.
Warto wspomnieć, że Caroline ma dość konserwatywne poglądy i - zdaje się - problem z alkoholem, co widzą chyba wszyscy poza nią i jej partnerem.
Mąż, w roli którego zobaczymy przekomicznego Andrzeja Zielińskiego, bardziej niż powrotem syna wydaje się ekscytować ostatnimi sukcesami na polu golfowym. No, ewentualnie młodą kobietą, która nagle pojawiła się pod ich dachem i - wbrew temu, co wydaje się całej rodzinie - wcale nie jest zainteresowana kupnem domu, ale tu już zbyt wiele zdradzać nie mogę.
Noc oczyszczenia Jedna noc w życiu perfekcyjnej rodziny zmieni bardzo wiele, a szalejąca za oknami burza niszczycielską atmosferę z zewnątrz przenosi również na relacje bliskich. Każda osoba pojawiająca się na scenie okazuje się nosić jakiś ciężar, skrywać sekret, który zjada ją od środka. W pewnym momencie mamy do czynienia z istnym "domem wariatów", co prowokuje oczywiście zabawne sytuacje, ale jednocześnie wzbudza niepokój i troskę.
Spektakl to prawie dwie godziny dobrej rozrywki, które mijają w oka mgnieniu. Poza doskonałą grą aktorską, nie można nie zwrócić uwagi na genialną scenografię. Katarzynie Sobańskiej i Marcelowi Sławińskiemu na, niewielkiej w gruncie rzeczy, scenie udało się stworzyć iluzję nowoczesnego, świetnie urządzonego domu.
"Kuchnia Caroline" to ciekawe spojrzenie na współczesne czasy. Rozprawia się trochę z mitem idealnych celebrytów, o których na co dzień czytamy w internecie i gazetach i których wielu bezrefleksyjne podziwia i naśladuje. Tutaj możemy zobaczyć w nich prawdziwych ludzi - zestresowanych, smutnych, zmagających się z tymi samymi problemami, co "zwykli" ludzie.
We współczesnym świecie większość z nas uległa iluzji perfekcji kreowanej przez media czy Instagram. Czasem próbując pokazać innym, jak świetnie nam się powodzi, gubimy gdzieś to, czego tak naprawdę chcemy my sami.
Pogrążeni w wyidealizowanym, wirtualnym świecie, tworząc swój wymyślony wizerunek, możemy niechcący przegapić rzeczywistość i prawdziwe życie. Spektakl przypomina, że warto rozmawiać. Brzmi banalnie, ale jak wielu z nas w dzisiejszych czasach o tym zapomina.