Epidemia koronawirusa w Chinach nie słabnie, ale nadal nie znamy jej genezy. W mediach pojawiły się już przeróżne hipotezy, ale według słynnego hiszpańskiego mikrobiologa, najbardziej prawdopodobna jest ta związana z "ucieczką" wirusa z laboratorium w Wuhan.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Skąd naprawdę wziął się koronawirus? Francisco Mojica już kilka razy był na liście kandydatów do Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny (jest za to laureatem nagrody Albany Medical Center). To naukowiec związanym z Uniwersytetem Alicante w Hiszpanii i znany z badań nad techniką edycji genotypu CRISPR. Można więc śmiało powiedzieć, że zna się na rzeczy.
Teraz Mojica zauważa, iż epidemia ma swoje źródło w Wuhan, "w którym prowadzone są badania nad patogennymi wirusami". To zbyt duży zbieg okoliczności. Zwłaszcza, że już wcześniej pojawiały się ostrzeżenia dotyczące chińskiego laboratorium ze strony innych ośrodków badawczych. – Nie spełniało wszystkich wymagań bezpieczeństwa – przypomniał naukowiec w rozmowie z hiszpańskimi mediami.
Mojica wskazuje na błąd ludzki
– Nie zdziwiłbym się, gdyby to był po prostu zmutowany wirus – uważa mikrobiolog. I jest przekonany, że koronawirus "uciekł" z laboratorium "z powodu ludzkiego błędu" któregoś z pracowników.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, według ostatnich danych z powodu epidemii koronawirusa zmarło już 259 osób. W samych Chinach stwierdzono już ponad 10 tys. przypadków zachorowań.