Aplikacje edukacyjne polskich twórców (a właściwie twórczyń) podobijają Amerykę. To określenie nie bez przesady, bo nauczyciele za oceanem powszechnie korzystają na lekcjach z produktów polskiej firmy Next is Great. Bo wyjątkowo dobrze uczą najmłodszych czytać, liczyć i myśleć logicznie. Dlatego polskie programy nie umknęły też szefostwu App Store. Jak smakuje taki sukces, zdradza naTemat jedna z jego matek, Agata Kozak.
Jak to jest z nad Wisły podbijać Amerykę. A dokładnie mówiąc, podbijać App Store i amerykański system oświaty?
Agata Kozak, Next is Great: To bardzo miłe podbijać amerykański system oświaty (śmiech). Tak naprawdę podbijamy Amerykę już od roku. Z tym, że bardziej App Store, niż tamtejszą oświatę. Ale w związku z tym, że to bardzo ciężka i żmudna praca, bardzo cieszy nas, że jesteśmy coraz bardziej rozpoznawalni i doceniani. I to głównie za granicą.
Na czym polega więc fenomen waszych aplikacji?
Wydaje mi się, że zaletą jest głównie to, iż są one wartościowe, edukacyjne. Gdy zaczynałyśmy tworzyć aplikacje, założyłyśmy sobie, że to będzie naprawdę wartościowy materiał. Nieogłupiający i bardzo dobrze rozwijający dziecko. I tego się trzymamy, by wyróżniać się jakościowo.
W App Store jest bardzo dużo aplikacji, dużo jest też tych edukacyjnych. Ale większość jest tworzona przez programistów tylko dlatego, że właśnie urodziło im się dziecko. Dużo kontentu jest po prostu śmieciowego i trudno przebić się z ciekawymi rzeczami.
A czego dzieci mogą się nauczyć dzięki waszym aplikacjom?
Mamy dwie serie. Pierwsza to "Pirate Trio", która jest adresowana do dzieci w wieku przedszkolnym. Ona uczy czytania, matematyki, rozwija zdolności motoryczne. Druga seria to natomiast "Geek Kids" dla dzieci starszych. Jej założeniem jest rozwijanie zainteresowania technologią, nauką, komputerami i matematyką. Aplikacje uczą dzieci krok po kroku gry w szachy, ale także programowania i funkcjonowania maszyn.
Komputer w rękach dziecka wszyscy widzą jako wielkie dla niego zagrożenie. Wasza praca całkowicie temu przeczy.
Zagrożenie jest tylko wtedy, gdy rodzicie nieumiejętnie dziecku podadzą takie narzędzie, jak tablet, smartfon, czy komputer. Bo ono używane mądrze jest w stanie dziecko rozwijać i podsunąć mu bardzo fajne zajęcie. To tylko narzędzie. Co dziecko z nim zrobi, zależy od rodziców i pedagogów.
Gdy odnosi się taki sukces za oceanem na konto zaczynają wpływać sumy z sześcioma zerami?
Musiałabym sobie policzyć ile jest tych zer... Ten sukces to jednak przede wszystkim ciężka praca. Aplikacji jest dużo i bardzo trudno przebić się ze swoim produktem do świadomości użytkownika. Samo stworzenie takiej aplikacji to dopiero początek drogi, bo najtrudniejszy w tym biznesie jest marketing. My staramy się docierać do dziennikarzy, recenzentów, blogerów, serwisów technologicznych, by budować świadomość istnienia naszych produktów.
W segmencie edukacji, podobnie, jak w przypadku gier, konsumenci kupują głównie te aplikacje, które są w topie na App Store. Zatem oprócz docierania do tej wspomnianej grupy należy walczyć o uwagę App Store. Dla nas to ważne, byśmy byli przez nich promowani. Jednak jedyną drogą do osiągnięcia tego jest zrobienie świetnej jakościowo aplikacji.
Stworzyliście dwie świetne serie. To już szczyt możliwości, czy dopiero początek?
Absolutnie to nie jest szczyt naszych możliwości! To dopiero początek. Na dniach wyjdzie kontynuacja jednej z aplikacji dla starszych dzieci i nie tylko. Chcemy też w październiku wypuścić coś z pogranicza edukacji i gier. I wydaje mi się, że to będzie bardzo fajne i dopiero tym podbijemy świat.