
Z Facebooka na całym świecie korzysta już ponad 900 milonów ludzi. Niewielką część, ale to nie znaczy, że małą, stanowią Polacy. Jest ich już nieco ponad 8 milionów. Ciężko im wyobrazić sobie dzień bez logowania do e-imperium Marka Zuckerberga. Imperium, które nie jest do końca idealne. Spółka Social Hackers postanowiła Facebooka zhakować i dać to, czego Facebook nie daje. Fejs.pl, bo tak nazywa się projekt, jest na razie w fazie rozwoju, ale mierzy wysoko. W rozmowie z naTemat Konard Traczyk, szef Social Hackers i pionier Facebooka w Polsce opowiada o tym, jak w ogóle można zhakować "wielkiego Facebooka" i jak cały internet jest od Facebooka uzależniony. A jest i to bardzo.
Punktem wyjściowym było moje zainteresowanie Facebookiem, które zaczęła się już dosyć dawno, bo aż trzy lata temu. Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak samochwalstwo, ale historycznie to ja byłem jedną z pierwszych osób, która zauważyła, że w Polsce z Facebookiem coś potencjalnie zacznie się dziać. Założyłem bloga poświęconego nie tylko serwisowi, ale wykorzystywaniu go w celach marketingowych. To był jeden z pierwszych konkretów związanych z powstaniem naszej grupy i Fejs.pl.
Zawsze chciałem zrobić coś większego. Bardzo dokładnie obserwowałem co w związku z Facebookiem dzieje się na świecie, jakie daje możliwości, jak zaczyna wpływać na inne obszary internetu. Na początku po prostu wynotowywałem sobie pomysły, które według mnie mogłyby teoretycznie zadziałać.
Nie będę ukrywał, że pomogła mi seria rozmów z Michałem Brańskim z Grupy O2. Doszliśmy do wspólnej koncepcji, według której chcemy spróbować stworzyć nie jeden, ale kilka produktów mających spowodować, że korzystanie z sieci, a w szczególności z Facebooka stanie się dla użytkowników bardziej ciekawe, atrakcyjne, a czasami nawet prostsze i bardziej użyteczne. Wstępne szkice pojawiły się pod koniec ubiegłego roku, ale nie ukrywam, że nasze projekty ciągle ewoluują, bo notes z pomysłami jest bardzo gruby.
Facebook tempem swojego rozwoju i stopniem obecności w naszym życiu złożył pewnego rodzaju obietnicę - tak sami o tym mówią. Oczekiwania użytkowników są z tego powodu ogromne. Sęk w tym, że oni sami tej obietnicy nie są w stanie wypełnić. Skupiają się na swoich ściśle określonych celach, nie są w stanie obsłużyć wszystkich potrzeb, które sami wytworzyli.
Tak jest. My z nimi działamy w takiej symbiozie. Powodujemy, że Facebook jest inaczej konsumowany. Sprawiamy, że będzie dawał jeszcze więcej frajdy. Takie są nasze założenia. Facebook to bardzo zdyscyplinowana firma, oni bardzo dobrze wiedzą co chcą osiągnąć. Zuckerberg patrzy na firmę w perspektywie kilku lat. Doskonale zdaje sobie sprawę, że gdyby spróbował zrobić wszystko, rozbudował to do takich rozmiarów, żeby realizować wszystkie obietnice to skończyłby bardzo szybko, jako niemrawy Microsoft, który ma problem ze sterowalnością i elastycznością.
Wszystko co robimy jest w pełni oparte o ogólnie dostępne Facebookowe Api. To pozwala innym stronom komunikować się z Facebookiem na wielu poziomach. Kierujemy się zasadami, które na platformie FB są wyraźnie wyartykułowane i nie ma tu żadnych paraprzestępczych działań. Nie atakujemy serwisu nielegalnymi metodami. Facebook wychodzi z założenia, że jeżeli ktoś ma lepszy pomysł, to proszę bardzo, macie Api i to róbcie.
(śmiech) Zdajemy sobie z tego sprawę, ale nasza nazwa odnosi się nie do hakowania w powszechnym tego słowa rozumieniu. Chodzi nam raczej o hakowanie społeczności samej w sobie. Jest to oczywiście gra słowna, ale nam to nie przeszkadza. Można to rozumieć w dwojaki sposób, często pejoratywnie. Na szczęście coraz częściej do masowego odbiorcy dochodzi prawdziwe znaczenie hakować.
W rozmowie z naTemat Mariusz Składanowski, twórca Demotywatorów podzielił się kulisami działania serwisu
Znajdować nowe rozwiązania, ulepszać, dłubać, kombinować, wyciągać coraz lepsze efekty i wyniki. Sam Facebook od strony programistycznej jest ideowo oparty o hasła hakerskie. Mają nawet taką wewnętrzną komórkę propagandową, z której sami się śmieją, ale pozwalają tam programistom na nazwijmy to eksperymenty.
Będzie duża grupa userów, szacujemy ją na poziomie około 20 procent, dla których korzystanie z Fejs.pl będzie o wiele bardziej satysfakcjonujące. Oczywiście stworzy się też długi ogon userów, którzy będą korzystać z tego równolegle. Nie twierdzimy, że zastąpimy korzystanie z Facebooka, bo nie taki jest nasz cel.
Możemy podeprzeć się badaniami. 60-70 procent użytkowników korzysta z Facebooka po to, żeby oglądać i komentować zdjęcia znajomych. Nie chodzi jednak oglądanie samo w sobie, ale także o relacje między znajomymi oparte na tych multimediach. My to wyciągamy i eksponujemy bardziej niż robi to Zuckerberg.
Mogę zagwarantować, że działamy wyłącznie w ramach ustaleń regulaminowych. Nie naruszamy prawa do własności zdjęć, filmów itd. To pozostaje między userem a Facebookiem. Absolutnie tego nie naruszamy i nie upubliczniamy nigdzie indziej.
To jest dość ciekawe, bo jeszcze nie wiemy. Na razie chcemy zrobić fajne rzeczy dla internautów. Z doświadczenia wiemy, że jeżeli duża liczba userów będzie zadowolona z naszych narzędzi to pieniądze wcześniej czy później się znajdą. Jako że jesteśmy hakerami, to nie generujemy dużych kosztów i na razie się tym nie przejmujemy.
To trochę szukanie sensacji. Świadomy użytkownik internetu i sieci społecznościowych jest cały czas konsumentem, a nie produktem. W wielu przypadkach stajemy się trochę bardziej własnością tych serwisów. Natomiast ci, którzy po sieci i Facebooku poruszają się w sposób całkowicie nieświadomy mogą pozwolić na stwierdzenie, że są już tylko produktem.
Jeżeli chodzi o naszą część świata, czyli cywilizację zachodnią to wygląda na to, że Facebook zdominował to do tego stopnia, że taki konkurent, jeżeli chodzi o ogólną sieć społecznościowa może się nie pojawić. Ba, bardzo ciężko sobie wyobrazić, żeby w ogóle się pojawił. To jest ogromna, mainstreamowa sieć społecznościowa, gdzie są wszyscy, dzieje się wszystko, a wśród znajomych ma się każdego: od kolegi z przedszkola poczynając na rodzicach i znajomych z pracy kończąc.
I właśnie to zaczyna otwierać niszę na sieci społecznościowe zapewniające możliwość swobodnego poruszania się w sieci, ale w ograniczonym gronie. Grupie znajomych lub osób skupionych wokół konkretnych środowisk, albo zainteresowań. Z czasem pojawią się dynamicznie rozwijające się serwisy, które będą wychodzić tym osobom naprzeciw.
Fenomenem Facebooka jest nie tylko, że są na nim wszyscy i wszystko, ale to że i on sam jest wszędzie.
Facebook swoim istnieniem spowodował nauczył pewnego sposobu korzystania z internetu. Wytworzył pewne zwyczaje, których przed erą Facebooka nie było. Teraz internet konsumuje się wręcz przez FB. Żeby dotrzeć do wielu treści w internecie trzeba mieć tam profil. Nieodzownym elementem każdej dużej kampanii reklamowej jest właśnie Facebook. Parę lat temu tego nie było. Podobnie jest ze zwyczajem like'owania. To nawyki i zwyczaje, które zostały przez Facebooka wyrobione w setkach milionów userów. Ja osobiście mam kilka teorii, w którą stronę pójdzie FB.
Robisz zdjęcie i kupujesz. Arek Skuza wymyślił aplikację SaveUp
Nie wierzę w różne pojawiające się opinie, że FB zaraz się skończy, a ludzie się nim znudzą. Wystarczy uświadomić sobie w jakim stopniu internet jest uzależniony od Facebooka i ta wizja od razu może wylecieć z głowy. Ile jest rzeczy, z których skorzystanie wymaga zalogowania się na Facebooku? Kiedyś niebieski przycisk logowania na stronach był niszowy, teraz jest wszędzie. Dawniej było na nim napisane "zarejestruj", teraz jest już "zaloguj", bo zakłada się, że każdy ma tam konto. Istnieją setki tysięcy serwisów opartych o połączenie z Facebookiem. System Waszych komentarzy jest tego przykładem. FB robi wszystko, żeby od siebie uzależnić. My tworząc Fejs.pl zdajemy sobie sprawę, że to jest pakt z diabłem, ale robimy to świadomie. Masa firm wybiła się właśnie na plecach Facebooka.
Istnieje dużo agencji reklamowych, które zarabiają na social mediach. Są nawet takie, które od zera wyrosły na Facebooku. To tworzenie aplikacji konkursowych dla marek, programowanie narzędzi do badań o czym userzy rozmawiają. Są też firmy, które pomagają właścicielom marek w tworzeniu całych kampanii reklamowych na FB. Jest też zarządzanie obecnością marki na Facebooku, czyli prowadzenie fanpage'y.
Można sobie wyobrazić, że Facebook chce wprowadzić opłaty, ale użytkownicy nie są głupi. Mogą pomyśleć: przecież to Facebook zarabia na nas, a jeszcze każe sobie płacić? Zróbmy protest, ba niech nawet to oni nam płacą. Przecież mają z tego miliony dolarów. To oczywiście dywagacje i raczej literatura science-fiction, ale da się to wybronić na poziomie filozoficznym.
Snuliśmy kiedyś z kolegami takie apokaliptyczne wizje. Teoretycznie jest to możliwe, ale mam przekonanie, że jakaś równowaga w przyrodzie istnieje i aż tak tragicznie nie będzie. Są siły i firmy, która są dla Facebooka konkurencyjne. Z czasem pojawią się też nowi, równie dobrzy gracze.
