Na portalu Onet pojawił się wstrząsający artykuł Janusza Schwertnera dotyczący tego, jak wygląda leczenie dzieci na oddziałach psychiatrycznych w Polsce. Przytoczono w nim m.in. historię nastoletniego Wiktora, któremu dane było leżeć na oddziale w Józefowie pod Warszawą a także w szpitalu przy Żwirki i Wigury. Relacja matki jest wręcz nie do opisania. Łzy same cisną się do oczu.
Wiktor był inny niż większość rówieśników. Urodził się jako Wiktoria. Wiktoria w szkole uwielbiała rysować mangę, przez co była gnębiona przez resztę rówieśników. – Mangozjeb – wołali za nią inni uczniowie. Dziewczynka trafiła na oddział psychiatryczny dla dzieci w Józefowie.
Tam wszędzie można było znaleźć zasuszone ślady krwi, a także narysowane na ścianach penisy oraz szubienice. Materace były zapocone i nieprane od bardzo dawna. W salach nie było miejsc, mnóstwo dzieci leżało na podłodze na korytarzu.
– Pamiętam pierwszą noc. Byłam tak zdruzgotana, że muszą ją tam zostawić, że wróciłam do samochodu i zaczęłam płakać – wspomina mama Wiktorii, Justyna. Jej dziecko trafiło na oddział po tym, jak wychowawczyni ze szkoły dowiedziała się, że ma ono myśli samobójcze. – Warunki były nieludzkie. Jak w horrorze. Lekarze nie mieli czasu, więc niczego nie mogłam się od nich dowiedzieć. Były tylko pielęgniarki, które na nic nie zważały. Dzieci biegały po korytarzu, biły się, pluły na siebie – mówi.
Wiktoria poinformowała mamę w listopadzie 2018 r., że chce zmienić płeć. – Przytuliłam ją. Zapewniłam, że dla mnie liczy się tylko to, żeby była szczęśliwa. Ale tak naprawdę zamartwiałam się cały czas. Nie tym, że podjęła taką decyzję, tylko tym, ile cierpienia ją jeszcze czeka – dodaje Justyna. W sylwestra Wiktoria próbował odebrać sobie życie. Po tym zdarzeniu trafiła na Żwirki i Wigury.
Tam usłyszała od psychiatry, że zanim zdecyduje się zmienić płeć, powinna spróbować "pieszczot z facetem, bo to przyjemna sprawa". Potem postawiono jej diagnozę: "woli dziewczynki". Lekarz ocenił później, że "winna śmierci Wiktorii jest ideologia gender". U Wiktorii stwierdzono też m.in. zaburzenia adaptacyjne i przepisano lek seronil.
Dzieci na oddziałach psychiatrycznych standardowo dostają do "łykania" seronil i ketrel. Ostatni z nich stosuje się m.in. w różnych przypadkach schizofrenii, a osoby, które zażywają ten lek, często potem zachowują się jak zombie.
Wiktor nie przestawał się ciąć. W kwietniu 2019 r. podciął sobie żyletką gardło. W szpitalu zapewniał, że "kontrolował sytuację". Jeszcze w tym samym miesiącu chłopiec skoczył pod jadące metro. Lekarze starali się ocalić jego życie, jednak nastolatek zmarł na stole operacyjnym.
Na tekst Schwertnera zareagowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Przypomniała, że interweniowano w podobnych sprawach – bez rezultatu.