91,8 procent piętnastolatków ma zaawansowana próchnicę – ogłosiło Ministerstwo Zdrowia. Studenci ze Szwecji przyjeżdżają do Polski, aby zobaczyć jak wygląda próchnica. Tam choruje na nią zaledwie 3 procent dzieci.
Stan uzębienia polskich dzieci jest z roku na rok coraz bardziej dramatyczny. Pomimo zdecydowanie lepszych warunków w gabinetach dentystycznych, postępu nauki, bogacenia się społeczeństwa, zęby naszych najmłodszych rodaków się psują. – To jest przerażające – alarmuje stomatolog dr n med. Emma Kiworkowa. – Usługi stomatologiczne w Polsce są na bardzo wysokim poziomie, a pomimo to, stan zębów dzieci jest fatalny – konkluduje Kiworkowa.
Próchnica u piętnastolatków na poziomie 91,8 proc klasyfikuje nas wśród państw takich jak choćby Wietnam. Jak mówi Emma Kiworkowa, w nie tak odległej Szwecji, współczynnik ten wynosi ok. 3 procent. – Szwedzi przysyłają do nas swoich studentów, aby mogli zobaczyć jak wygląda próchnica. U nich zęby dzieci są praktycznie zdrowe – zauważa dr n med. Kiworkowa.
Fatalny stan zębów polskich dzieci to nie tylko ministerialne statystyki. Psujące się z dnia na dzień zęby najmłodszych obserwują także rodzice, którzy jak twierdzą, niewiele mogą zrobić. – Mnie to po prostu przeraża. Ja w tym wieku nie miałam tylu ubytków, co moja córka – twierdzi Maria Cholewa, matka 8-letniej Helenki. – Moja córka miała już leczone sześć zębów, a coraz to nowe plomby po prostu jej wypadają. Nie wiem na czym to polega, ale kiedyś były one chyba solidniejsze – żali się mama dziewczynki.
Rodzice często rozmawiają o problemie słabych zębów swoich dzieci, ale nie wiedzą co jeszcze mogą zrobić. – Najpierw zabierałam Helenkę do państwowego lekarza z polecenia. Pomimo to, jej zęby psuły się coraz bardziej. Od jakiegoś czasu korzystamy z prywatnej kliniki, ale też nie jestem zadowolona z efektu. Próchnica dalej jest – mówi mama Helenki.
Według dr n med. Emmy Kiworkowej, stan zdrowia zębów poprawia się jedynie w dużych aglomeracjach. Im dalej od wielkich ośrodków miejskich, tym gorzej. Większą świadomość konieczności dbania o zęby, mają rodzice lepiej usytuowani. Dr Kiworkowa wpomina, jak kiedyś rozmawiała z rodzeństwem z małej miejscowości. Mieli wpólną szczoteczkę do zębów. Używali jej co dwa, trzy dni.
Przyczyn jest wiele. Brak świadomości, złe nawyki, złe przepisy
Tak dramatyczny stan uzębienie polskich dzieci nie może mieć tylko jednej przyczyny. Rodzice twierdzą, że robią co mogą, ale nie są w stanie upilnować dzieci w każdej sytuacji. – Nie jestem w stanie skontrolować, czy moje dziecko je w szkole słodycze. Nie daję jej już pieniędzy, aby nie kupowała tego co jest w szkolnym sklepiku. To mnie trochę uspokaja. Inaczej nie miałabym już żadnej kontroli nad tym co je między lekcjami – mówi Maria Cholewa, mama ośmioletniej Helenki.
Problemem nadal pozostają szkolne sklepiki, a dokładniej, to co można w nich kupić. Jak informują nas rodzice, nadal są w nich dostępne słodycze, gazowane napoje i chipsy. Trudno zatem sobie wyobrazić, aby dzieci ich nie kupowały.
Zdanie rodziców na temat szkodliwej działalności szkolnych sklepików podzielają także eksperci. – Nie możemy się spodziewać, że dziecko samo wybierze w sklepiku zdrową kanapkę, zamiast czegoś słodkiego lub chipsów. Tę sprawę należałoby uregulować na poziomie ministerialnym – uważa dr n med. Emma Kiworkowa.
Rodzice przyznają jednak, że również oni częściowo odpowiadają za stan zębów swoich dzieci. – Codziennie obserwuję, że dzieci w szkole, na placu zabaw, na ulicy, jedzą mnóstwo słodyczy. Wydaje mi się, że działa tu mechanizm kupowania dzieciom tego, co nie było dostępne gdy byliśmy w ich wieku. Skutki są takie, że z zębów dzieci zostają jakieś czarne ogryzki – mówi mama Helenki.
Zdaniem dr Emmy Kiworkowej, poważnym błędem była rezygnacja z mycia zębów po posiłkach w przedszkolach. – To chory, absolutnie chory przepis. Jeszcze niedawno dzieci myły zęby po posiłku. Sanepid jednak rekomendował, aby przedszkolaki nie myły zębów, ponieważ w trakcie tej czynności mogło dochodzić do "stykania się" szczoteczek. To zaś miało prowadzić do roznoszenia się chorób – zwraca uwagę dr n med. Kiworkowa.
Według niej, można było ten problem załatwić inaczej, choćby poprzez trzymanie szczoteczek w pojemnikach. Rezygnacja z mycia zębów po posiłkach była według niej dużym błędem.
Kolejną przyczyną tak fatalnego stanu zębów polskich dzieci była likwidacja szkolnych gabinetów dentystycznych. Jak zauważa dr n med. Emma Kiworkowa, wielu ludzi na nie narzekało. Należy jednak pamiętać, że wówczas i wiedza stomatologiczna była znacznie mniejsza. Pomimo to, dziś statystyki chorób zębów są i tak znacznie gorsze, niż w tamtych latach.
"Dentobusy" ruszają by pomagać w leczeniu zębów
Sposobem na polepszenie stanu zdrowia zębów polskich dzieci mogą stać się już niedługo "dentobusy". To specjalnie przygotowane samochody, które cyklicznie będą odwiedzały szkoły. Na ich pokładzie będą lekarze wolontariusze i odpowiedni sprzęt, aby leczyć stan uzębienia.
Na razie Fundacja Wiewiórki Julii, której dr n med. Emma Kiworkowa jest wiceprezesem, zbiera środki na pierwszy mobilny autobus z wyposażeniem gabinetu stomatologicznego. Do tego czasu, fundacja pozyskała od jednego ze sponsorów dwa samochody, które wyruszą w Polskę diagnozować najmłodszych. Są w stanie wyleczyć ok. 450 dzieciaków w przeciągu miesiąca. Ich cykliczne wyprawy rozpoczną się już 20 września. Na początku odwiedzą chętne szkoły z województwa mazowieckiego Ich załoga będzie prowadziła także działania edukacyjne wśród dorosłych, o tym, jak należy dbać o zęby swoich dzieci. Organizatorem akcji jest Fundacja Wiewiórki Julii, której działania otrzymały honorowy patronat Rzecznika Praw Dziecka, Marka Michalaka.
Reklama.
dr Emma Kiworkowa
Dentysta
Stan zdrowia zębów poprawia się jedynie w dużych aglomeracjach. Im dalej od wielkich ośrodków miejskich, tym gorzej.