
Jeżeli ktoś stracił tylko jeden, dwa, albo nawet trzy zęby to musi radzić sobie sam. Nie da się z tym nic zrobić i pozostaje czekać aż stracimy co najmniej pięć zębów, albo zapłacić za prywatne leczenie.
Naturalnym wyjściem dla takich osób są implanty i protezy. Niestety NFZ za implanty nam nie zapłaci, a protezy refunduje tylko wtedy, gdy w jednym łuku zębowym brakuje nam… od pięciu do ośmiu zębów. Jeżeli ktoś miał to "szczęście", że stracił tylko jeden, dwa, albo nawet trzy to musi radzić sobie sam. - Nie da się z tym nic zrobić i pozostaje czekać aż stracimy co najmniej pięć zębów - wyjaśnia Agnieszka Wiślińska, stomatolog. Co ciekawe, wyrywanie chorych zębów jest refundowane praktycznie bez ograniczeń.
Co refunduje nam NFZ?
- Badanie lekarskie stomatologiczne raz w okresie 12 miesięcy
- Badanie lekarskie kontrolne 3 razy w okresie 12 miesięcy
- Zdjęcie zębowe wewnątrzustne
- Znieczulenie miejscowe powierzchniowe
- Leczenie próchnicy powierzchownej
- Opatrunek leczniczy w zębie stałym
- Usunięcie zęba jednokorzeniowego / wielokorzeniowego
CZYTAJ WIĘCEJ
Dla tych, którzy nie chcą czekać na stratę "złotej piątki". Jest jeszcze wyjście awaryjne. Wyjście, z którego w naszym kraju jesteśmy zmuszeni korzystać dość często. Otóż możemy zapłacić! A raczej musimy zapłacić, żeby "odzyskać" zęby. Wtedy prywatnie i praktycznie od ręki możemy załatwić wszystko. I nie ma znaczenia o ile zębów chodzi.
Niestety taka przyjemność sporo kosztuje. - Oczywiście zależy to od rodzaju protezy, ale u nas protezę można dostać już od około 1200 złotych - mówi dentystka. Dużo droższe są implanty, stąd pewnie ich brak na liści refundacyjnej. - Całkowity koszt jednego implantu to 5 do 6 tysięcy złotych - dodaje. Naturalnie nie brakuje jeszcze droższych. NFZ może pokryć ich koszt tylko w przypadku np. wady genetycznej, ale i tak bardzo ciężko ją uzyskać.
Jakość materiałów NFZ pozostawia wiele do życzenia. Są po prostu tańsze i gorsze. Nie da się ich wypolerować, mają ograniczoną gamę kolorów. Nie są estetyczne. Jak wszędzie, tak i tutaj jakość idzie z ceną.
Naiwni ci, którzy myślą, że jeżeli do refundacji brakuje im wystarczającej liczby zębów mają najgorsze przed sobą. Standardowo już pozostaje nam jeszcze czekanie w kolejce. W kilku losowych gabinetach współpracujących z NFZ sprawdziliśmy dostępność terminów. Pierwsza próba, w słuchawce słyszę, wygłoszoną niemal z dumą informację, że po protezę mogę zgłosić się w 2014.
W dwóch następnych jest nieco lepiej, ale wciąż bez rewelacji - za rok. Nie ma jednak tragedii, bo jeżeli się poszuka to można załatwić wszystko dość sprawnie. W jednym z szczecińskich gabinetów można było pojawić się już za miesiąc.
Wiele prywatnych gabinetów dentystycznych podpisuje kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Powstaje paradoksalna sytuacja, kiedy to protezę dla jednego zęba może robić nam ten sam dentysta, który według przepisów Funduszu zakładałby ją nam dopiero przy utracie pięciu.
"Przez 17 lat staraliśmy się z żoną o dziecko i żaden rząd nam nie pomógł"
Trudno się dziwić, że w Polsce spada liczba osób korzystających z publicznej opieki dentystycznej. W 1978 roku było to aż 92 procent rodaków. Dwadzieścia lat później już tylko 60 procent, a w 2002 roku prawie o połowię mniej. W 2010 roku publicznie leczyło się już tylko 28 procent z nas. Coraz więcej Polaków korzysta z prywatnej opieki dentystycznej.