Blanka Lipińska to laureatka Bestsellerów Empiku 2019. Jej powieść "365 dni" świetnie się sprzedawała i na nowo ożywiła dyskusję o granicach seksualnego tabu Polaków. Przy tej okazji pisarka rozmawiała z jednym z dziennikarzy. Opowiedziała o bulwersującej sytuacji, jaka ją spotkała.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Dziennikarz nawiązał do kontrowersyjnego wywiadu "Vivy" z Anną Marią Sieklucką (bohaterką filmu "365 dni" na podstawie książki Lipińskiej), który pokazał, że seksualizacja kobiet w mediach jest poważnym problemem. – Przed sekundą, kiedy weszłam na czerwony dywan dotknęło mnie dokładnie to samo – zaczęła pisarka.
– Jeden z fotografów, kiedy witałam się z moim zaprzyjaźnionym fotografem powiedział, że "nie takie d... on miewał". Odwróciłam się do niego i zapytałam, czy mama go wychowała i czy pamięta, że jego matka jest kobietą – mówiła wyraźnie wzburzona Lipińska.
– Moja menedżerka szczęśliwie nagrała to zajście i ja na pewno opublikuję je na swoich socialach z przestrogą dla młodych mężczyzn, żeby zachowywali się godnie, dlatego, że to kobiety wydają ich na świat – zapowiedziała.
Dziennikarz zapytał też Lipińską jako autorytet w sprawach seksu (bo "mało kto tak bezkompromisowo mówi o seksie") o to, jak zapatruje się na trójkąty w związkach.
– Jeden lubi ciastko z kremem, drugi – jak mu nogi śmierdzą – odpowiedziała w swoim stylu. I dodała, że moralność każdego jest jego indywidualną sprawą, co sprowadza się do tego, że każdy może robić, co chce. – Nikt nikomu nie powinien zaglądać do sypialni i jeśli ktoś lubi pięciokąty albo gangbangi to jest to tylko sprawa jego i jego partnera – spuentowała.