Spotkaliśmy się z Alexem Michaelidesem dzień po gali Bestsellerów Empiku, gdzie autor "Pacjentki" odebrał nagrodę za swoją książkę. Pisarz opowiedział nam, dlaczego polskie wyróżnienie jest dla niego szczególnie ważne. Alex ujawnił również kilka szczegółów a propos ekranizacji "Pacjentki", z którą zabrało się studio Brada Pitta, a także zdradził receptę na topowy kryminał.
Sam fakt popełnienia brutalnego morderstwa czy nieludzko długie milczenie – co w postaci Alicii Berenson przeraża najbardziej?
Nie uważam, że Alicia jest przerażająca. Nie myślę o niej w taki sposób. Oczywiście zależało mi na stworzeniu postaci, która wywoła u czytelnika niepokój. Milczenie Alicii jest nieco straszne, ponieważ tytułowa pacjentka nie wypowiada tego, co myśli i czuje. Nie opowiada także swojej historii.
Zależało mi na tym, żeby jej postać była czystym płótnem. Czymś, na czym czytelnik może projektować swoje przemyślenia i wyobrażenia odnośnie tego, co czuje bohaterka. W pewnym stopniu musimy jednak wiedzieć, co siedzi w głowie określonej postaci. W przypadku Alicii przedstawia to dziennik, który został wpleciony w formę "Pacjentki".
Dzięki wprowadzeniu zmienia się także postrzeganie postaci przez czytelników. Z biegiem poznawania zapisków Alicii, bohaterka przestaje być zamkniętą, odstręczającą morderczynią, a w zamian poznajemy bardziej ludzkie oblicze pacjentki. Zależało mi na tym, by na samym końcu książki czytelnik mógł po prostu znaleźć się w jej głowie.
A co było dla ciebie trudniejsze w procesie budowania opowieści – pamiętnik Alicii czy prowadzenie akcji w normalny sposób?
Pamiętnik zdecydowanie był dla mnie trudniejszy. Jego tworzenie zabrało mi mnóstwo czasu. Najpierw napisałem resztę książki. Nie wiedziałem jednak, jak zacząć "mówić" kobiecym głosem – wyrazić jej myśli. Kiedy skończyłem pisać resztę książki, wiedziałem że muszę się zmierzyć z tym faktem.
Dlatego przez trzy miesiące wyobrażałem sobie, że jestem Alicią. Na przykład nagrywałem się w czasie spacerów w parku. Pisałem pamiętnik w taki sposób, jakby to nie ja, lecz ona przeżyła mój dzień. Prawdziwym hardkorem okazało się jednak umieszczenie pamiętnika w odpowiednim miejscu w książce.
Zgodnie z pierwszym zamysłem pamiętnika Alicii w całości miał zostać wydrukowany w środku książki. Kiedy przeczytałem książkę w takiej wersji, pomyślałem jednak, że to w dalszym ciągu nie gra. Dlatego podzieliłem pamiętnik na kilka wejść, które pojawiają się wcześniej. W ten sposób czytelnik jest przygotowany na część, w której Alicia "mówi" o sobie na kartkach pamiętnika
Czy coś jeszcze poza milczeniem łączy Alicię Berenson z tytułową Alkestis z dramatu Eurypidesa?
Myślę, że nie. "Pacjentka" opowiada o poświęceniu. O byciu ofiarą. Uważam, że Alicia Berenson się ofiarą swojego męża. Wolałbym jednak nie chcę zdradzać zbyt wiele fabuły. W każdym razie chodzi mi o jej uczucia. O to, że wewnątrz czuła się bezwartościowa i odpychająca dla innych.
Myślę, że, na głębszym poziomie, to właśnie łączy moją bohaterkę i Alkestis z dramatu Eurypidesa. Wydaje mi się, że w taki sposób tę postać postrzega wielu czytelników. Właśnie tak myśli o niej Theo Faber – główny bohater "Pacjentki".
Theo Fabera poznajemy jako człowieka mocno pokrzywdzonego przez los – doświadczonego trudnym dzieciństwem i silnymi stanami depresyjnymi. Mimo tego wszystkiego to niezwykle silny i twardy mężczyzna. W czym tkwi jego siła?
Według mnie jest on swoistym dowodem potęgi działania psychoterapii. "Pacjentka" opowiada o traumie. Ciężkich doświadczeniach z przeszłości, które nigdy nie zostały przez nich przepracowane. W głównej mierze przypadków z okresu dzieciństwa.
Jako miłośnik psychologii uwielbiam prace Alice Miller. Zgadzam się z nią, że aby poznać siebie, musisz poznać najpierw dzieciństwo swoich rodziców – zrozumieć procesy, które ukształtowały ich takimi, jakimi są. Dlatego w książce pojawia się motyw psychoterapeutki, która pomaga Faberowi zmierzyć się z jego przeszłością.
To skomplikowana postać, która zmaga się ze swoimi demonami. Czuję jednak do niego dużą sympatię, Wiem, że nigdy nie kierowały nim złe intencje. Po prostu jest nieźle popieprzony.
Z Theo Faberem łączy cię zawód psychoterapeuty.
Z tym, że ja tej psychoterapii wcale nie skończyłem (śmiech). Nie jestem psychoterapeutą. Rzeczywiście studiowałem ten kierunek w dwóch różnych miejscach, ale w żadnym z nich go nie skończyłem. Po części rzuciłem psychoterapię dlatego, że w głębi zawsze czułem, że jestem pisarzem.
Ze studiami było też tak, że zdecydowałem się na nie, ponieważ myślałem, że psychoterapia rozwiąże także moje problemy. "Ten zawód przyciąga nas, bo jesteśmy zepsuci – studiujemy psychologię, by uzdrowić siebie" – mówi Theo Faber. I to prawda – chciałem się wyleczyć ze swoich problemów.
I dlatego ta psychoterapia staje się dla ciebie pewną niszą? Wiem, że w twojej kolejnej książce również znajdzie się wątek terapii – tym razem grupowej.
Tak, i będzie to moja ostatnia książka o psychoterapii (śmiech). Jest jeszcze wiele innych rzeczy, które chciałbym zgłębić. Nowa książka będzie dopełnieniem "Pacjentki". Na etapie studiów terapia grupowa była dla mnie jednym z najciekawszych zagadnień. Specjalizowałem się właśnie w niej. Samemu również brałem w takiej udział.
Dlatego kolejna książka będzie o grupach. Grupy są fascynujące. To także niezwykle potężne narzędzie terapeutyczne. Po drugiej stronie medalu potrafią być jednak strasznie niebezpieczne i wyrządzać krzywdę niewinnym ludziom.
Wiemy, że za ekranizację "Pacjentki" bierze się firma Plan B Entertainment, czyli filmowa stajnia Brada Pitta. Będziesz odpowiadał za scenariusz?
Tak, zostałem zatrudniony w tym celu. Początkowo miałem robić to sam, ale po rozmowach z producentem i reżyserem doszliśmy do wniosku, że brakuje nam w tym wszystkim kobiecego spojrzenia. Jest ono niezwykle ważne, ponieważ w dużej mierze jest to historia przedstawiana z perspektywy Alicji.
Dlatego zatrudniliśmy do współpracy autorkę. Jestem super szczęśliwy z tego powodu. Nadal będę uczestniczył w procesie pisania scenariusza, ale chciałem też nieco zejść na bok. Dzięki temu mam czas, żeby pracować nad książką. Po prostu czekam na dobry film.
Nagroda za bestsellera Empiku to kolejne z wyróżnień, które otrzymała twoja książka. Dodajmy do tego film i współpracę ze studiem, które ma na swoim koncie trzy Oscary. Wygląda to na wymarzony debiut.
To niesamowite. Tak naprawdę do tej pory nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje. Będę z tobą szczery. Mam 42 lata i ogromną porażkę na koncie, bo tak prostu trzeba nazwać moją nieudaną karierą scenopisarską. Ta książka była dla mnie ostatnią próbą, po której miałem skończyć z twórczym pisaniem.
Do tej pory uważam tak świetne przyjęcie "Pacjentki" za pewien surrealizm. Abstrakcyjne doświadczenie.
Bestseller Empiku to dla mnie najbardziej szczególne wyróżnienie, ponieważ to jedyna nagroda, którą odebrałem fizycznie. Pierwsza, którą mogłem dotknąć i trzymać. Pozostałe były mi przyznawane w formie digitalowej, wyłącznie online. Dlatego to naprawdę wyjątkowe wyróżnienie.
Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Foksal.