Wolimy trzymać w dłoni smartfon niż dłoń naszej drugiej połówki. Telefon zabieramy ze sobą nawet do łóżka. Nie oznacza to jednak, że technologia rozwala nasze związki, oznacza to, że część z nas nie potrafi rozsądnie korzystać z takich możliwości. Może być też tak, że nie potrafimy budować dobrej relacji. O związkach i technologii rozmawiamy z seksuologiem, dr. Andrzejem Depko.
55 proc. Polaków i Polek w wieku 18-34 lat czuła się ignorowana przez partnera, który zamiast spędzać z nimi czas, z zaangażowaniem korzystał z telefonu. Natomiast aż 30 proc. z nas jest świadomych tego, że popełnia właśnie taki błąd i spędza więcej czasu ze smartfonem niż z ukochaną osobą. Badania dotyczące wpływu technologii na związki przeprowadziła firma T-Mobile, która zachęca do bardziej świadomego przeżywania wspólnych chwil, a co za tym idzie do budowania lepszych relacji.
Technologia rzeczywiście negatywnie wpływa na związki?
To ludzie tworzą związki, więc to ludzie te związki psują. Nie psuje ich technologia. Na tej zasadzie moglibyśmy przypisywać złe działanie siekierze. Siekiera jest zasadniczo po to, aby narąbać drewna do kominka, przy którym można później siedzieć we dwoje i się ogrzewać, ale może znaleźć się przecież i ktoś taki, kto będzie chciał nią zrobić dziurę w drzwiach. Nie narzędzie jest winne, winny jest ktoś, kto tego narzędzia używa.
W kontekście nawiązywania nowych relacji, związków, mówi się, że internet, social media, są dobre zwłaszcza dla samotnych osób. Dlaczego więc w tym świecie zatracają się ci, którzy mają partnera bądź partnerkę?
Rzeczywiście technologia pomaga w pierwszym przypadku. Jeśli jednak o związki chodzi, to trzeba zaznaczyć, że ludzie nie zawsze dobierają się harmonijnie w związkach. Czasami powstają relacje, które w mniejszym bądź większym stopniu, przejawiają jakieś deficyty.
Jeżeli nie potrafimy rozmawiać, to technologia rzeczywiście pomaga nam skontaktować się z ludźmi np. na jakichś forach internetowych, gdzie można podzielić się tym, co nas trapi, a inni będą wtedy podsyłać rozwiązania.
Czy sytuacja, w której partner więcej czasu spędza wpatrując się w telefon, niż ze swoja drugą połówką, dotyczy tylko związków, w których dzieje się coś złego?
Istnieje pewien odsetek ludzi w społeczeństwie, którzy mają łatwość wchodzenia w uzależnienia behawioralne. To nie musi być tylko technologia, to może być równie dobrze bieganie albo nadmierne przesiadywanie na siłowni. To wszystko też przecież oddala nas od partnera czy partnerki, bo więcej czasu spędzamy budując masę mięśniową, niż budując relację.
T-Mobile zrobił badania, które nie pokazały prawdy o technologii, one pokazały zupełnie inną prawdę o nas samych. O tym, jakich wyborów dokonujemy, o tym, czy potrafimy pielęgnować uczucia, czy potrafimy wyjść naprzeciwko oczekiwaniom drugiej strony, czy w ogóle znamy te oczekiwania.
Wyniki tych badań pokazały też, jak bardzo jest w nas wewnętrzna potrzeba dbania o związek i potrzeba rozwijania go. Najprościej jest powiedzieć, że to technologia jest winna, bo ona uniemożliwia nam zbudowanie czegoś fajnego.
Mówi pan, że badania pokazały prawdę o nas samych. Czy to, że nie potrafimy się komunikować, jest przypadłością naszych czasów?
To jest pewnego rodzaju brzemię, które dostajemy w posagu. Socjalizujemy się, obserwując relację swoich dziadków, rodziców, wujków i cioć. Widzimy, jak oni się dogadują i jest to pewnego rodzaju kalka, którą powielamy w naszym życiu. Jeżeli rodzice nie potrafili ze sobą rozmawiać, to my też nie będziemy tego umieć, albo będzie nam bardzo trudno.
Okazuje się, że wiele osób woli trzymać w dłoni telefon niż dłoń partnerki/partnera. Jest to dla pana zaskakujące?
Nie jest to dla mnie zaskakujące. Częściej w ciągu dnia, z różnych względów, trzymamy w dłoni telefon. Przyzwyczajamy się do niego. Przyzwyczajamy się do tego, że jesteśmy cały czas w kontakcie.
Okazuje się jednak, że smartfon przyrósł nam do rąk. Jego brak traktujemy jak jakąś stratę, inaczej niż w przypadku braku dłoni partnera w naszej dłoni. Doszło do pewnego rodzaju przewartościowania. Powtarzam jednak, że jest to problem osoby, a nie telefonu.
Sami pozbawiamy się bliskości drugiego człowieka. Przerażające jest chyba też to, że telefony zabieramy ze sobą nawet do łóżka.
Rozumiem, że ktoś zabiera telefon do łóżka, aby poszukać propozycji, czegoś, co można zrobić wspólnie: "Zróbmy dziś tak, jak jest w tym filmie". Oglądamy razem, a później przenosimy seks z ekranu do rzeczywistości, ale inspiracji szukamy wspólnie.
Jeśli jednak każdy z nas ma swój smartfon i każdy zajmuje się swoimi sprawami, szuka czegoś tylko dla siebie, to już jest smutne i niepokojące. Nagle okazuje się, że bliskość fizyczna przestaje być atrakcyjna.
To jest destrukcyjne dla związku?
Zdecydowanie. Okazuje się, że 1/3 Polaków zabiera telefony do sypialni. Oznacza to, że w tym związkach źle się dzieje.
Wtedy pojawia się samotność w związku?
Właściwie można powiedzieć, że 30 lat temu takie osamotnienie powodowałaby kostka Rubika. Wtedy nie było telefonów, ale była inna rzecz, która była w stanie zająć człowieka i sprawić, że odcina się od rzeczywistości.
Trzeba jednak odpowiedzieć na pytanie, czy to poczucie osamotnienia wynika z tego, że my mamy złe wyobrażenie o związku? Czy, że nie jest on taki, jaki byśmy chcieli, a nie potrafimy zaproponować czegoś innego? Może być też tak, że wiemy, czego oczekujemy, ale ta druga strona nie chce wyjść nam naprzeciw. W takich przypadkach uczucie osamotnienia się pogłębia.
Telefonów się nie pozbędziemy, to raz, a dwa, one czasami wręcz pomagają nam dbać o relację.
Można z nich korzystać przez ten czas, kiedy się nie widzimy. Możemy sobie przesyłać zwykłe emotikony, serduszka, kwiatuszki, jakieś słowa o tęsknocie, coś, co podnosi wartość drugiej strony.
Kiedy jednak już jesteśmy razem, kiedy jesteśmy w domu, to odkłady smartfony na bok, bo to my jesteśmy podmiotem, my jesteśmy najważniejsi. Wtedy dajemy wyraz temu, o czym pisaliśmy w ciągu całego dnia.
Czy jest coś, co pana zaskoczyło, jeśli chodzi o badanie T-Mobile dotyczące wpływu smartfonów na relacje?
Mnie jako seksuologa zaskoczyło to, że 26 proc. respondentów w wieku 18-34 lata – czyli w wieku najbardziej aktywnym seksualnie – deklarowało, że często używa telefonu komórkowego, kiedy jest w łóżku ze swoim partnerem. To jest niepokojące, bo to świadczy o tym, że fizyczność, jako ten element dopełniający sferę psychiczną, jest niewystarczająca.
Jeśli nie ma potrzeby dopełnienia fizycznie tego, co dzieje się w sferze psychicznej, to oznacza, że w naszym związku nie dzieje się dobrze. Nie ma się później co dziwić, że mamy tyle rozwodów.
Czy jest to moment, kiedy jeszcze pomoże rozmowa, czy warto już spotkać się ze specjalistą, pójść na terapię?
Bezpieczniej jest pójść na terapię nawet taką krótkoterminową. Po to, aby ktoś przyjrzał się naszemu związkowi z zewnątrz i powiedział każdemu z nas, jakie błędy popełnia. Często jest tak, że jeśli sami mówimy sobie coś takiego, to jedna z osób się obraża, ponieważ odbiera to, jako atak.
Jeśli jednak tę prawdę powie terapeuta, to być może będzie to asumpt do tego, że się nad sobą zastanowię. W związkach, jeśli jesteśmy od siebie lekko oddaleni, to raka rozmowa może być traktowana, jako akt małej agresji, coś, co ma na celu zdyskredytowanie.