Historia zatacza koło, a raczej się... zamyka. Na klapkę. Samsung zaprezentował na evencie Unpacked w San Francisco swoje najnowsze dziecko, które spodoba się retro-maniakom, gadżeciarzom, fashion freakom i osobom, które mają talent do tłuczenia ekranów. Nawiązuje stylistyką do popularnych przed laty telefonów z klapką, ale nie odbiega od współczesnych standardów.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Galaxy Z Flip to zupełnie nowy rodzaj smartfona w galaktycznej rodzinie giganta z Korei Południowej. Zamknięty przypomina portfel lub kieszonkowe lusterko i zmieści się nawet w niewielkiej torebce. Po rozłożeniu naszym oczom ukazuje się szklany ekran o przekątnej 6.7 cala (proporcje 21,9:9).
Przymiotnik "mobilny" pasuje do niego jak ulał, gdyż ostatnie lata zbliżyły nas blisko granicy oddzielającej smartfony od tabletów (lub łączące obie funkcjonalności jak składany Galaxy Fold). Z Flip to mały smartfon z wielkim ekranem.
Jakim cudem ekran nie pęka?
Nazwa Galaxy nie została w nim dodana jedynie dla przyciągnięcia uwagi, bo sprzętowo nie odbiega zbytnio od ostatnich urządzeń tej serii. Przede wszystkim pod kątem foto/wideo. Smartfon ma wbudowane aparaty pozwalające kręcić materiały w jakości 4K: dwa szerokokątne z tyłu o rozdzielczości 12 MPix i jeden z przodu do selfie – 10 MPix. To w zupełności wystarczy do internetowych zdjęć i filmów.
Z Flip składa się jak laptop pod kilkoma kątami, dzięki czemu możemy go stabilnie postawić na biurku przy robieniu selfie czy innych zdjęć, do których normalnie potrzebny byłby prosty statyw. I tu dochodzimy do meritum. Jakim cudem on się w ogóle składa?
Samsung chwali się autorską technologią Infinity Flex Display. Wyświetlacz bynajmniej nie jest z plastiku, lecz z ultracienkiego, elastycznego szkła (Ultra Thin Glass). Jego zawias (nazwany przez projektantów Hideway Hindge) pozwala ponoć otworzyć go i zamknąć 200 tysięcy razy. I z łatwością uda nam się go rozłożyć tylko jedną ręką.
Ciekawą funkcją jest też tryb Flex, czyli możliwość niezależnej pracy podzielonych ekranów. Przydatne jest to przy multitaskingu oraz tworzeniu nowych interfejsów np. u góry włączamy obraz, a na dole odpalamy narzędzia do edycji, albo u góry wyświetlamy okienko z filmikiem z YouTube, a na dole wyszukiwarkę.
Galaxy Z Flip w Polsce będzie dostępny w kolorze fioletowym i czarnym. Co znajdziemy pod obudową? Całkiem silne "bebechy", które udźwigną aplikacje bez zamułki: 64-bitowy ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 855+ o maksymalnym taktowaniu 2.95 GHz, 8 GB RAM-u, a także 256GB pamięci wewnętrznej. Akumulator o pojemności 3300 mAh powinien nam starczyć na cały dzień cykania fotek i scrollowania Instagrama.
Przy zakupie "telefonu z klapką" Samsunga będziemy musieli zajrzeć głębiej do portfela – cena w przedsprzedaży to 6600 złotych.
I to tyle tytułem wstępu. Telefon na sklepowe półki trafi 21 lutego, ale ja miałem już okazję pobawić się nim wcześniej, więc pora sobie odpowiedzieć na pytanie: jak to w ogóle działa w praktyce.
Hit Unpacked w San Francisco
Od razu muszę przyznać, że w czasie eventu zorganizowanego 11 lutego miałem go w rękach tylko przez chwilę. Powód jest prosty. Z Flip cieszył się takim zainteresowaniem, że trudno było nawet przeciskać się przez strefę z pokazowymi egzemplarzami. To właśnie jego stoisko, a nie np. ze smartfonami serii S20 (o których przeczytacie w innym artykule) było najbardziej oblegane przez wszelkiej maści dziennikarzy, influencerów i youtuberów, którzy na bieżąco relacjonowali swoje wrażenia. I nie ma co się dziwić, gdyż wygląda m(i)odnie.
Składany wyświetlacz wygląda jak z filmu science-fiction, choć nawet nie kojarzę, by w jakiejś produkcji był używany taki bajer. To naprawdę nie są dwa, "oszukane" ekrany, ale jeden, niezwykle długi i wąski. I do tego potrafi się zginać w pół. I nie da się oddać nawet połowy efektu "WOW" na zamieszczonych w artykule zdjęciach.
Smartfon jest wręcz stworzony dla ludzi, którym często coś wypada z rąk. Kiedy jest złożony, co najwyżej będziemy mieć obitą obudowę zamiast "pajączka" na ekranie. Uprzedzam, że nie rzucałem nim o podłogę, bo zostałbym pewnie wyproszony przez ochronę, ale Z Flip sprawia wrażenie solidnie wykonanego (174 gramy).
Nie musimy też za każdym razem go otwierać, by sprawdzić godzinę lub powiadomienia. Na obudowie jest zamontowany maleńki wyświetlacz, który pokazuje nam podstawowe informacje. Z Flip promowany jest przede wszystkim jako gadżet dla kobiet, ale myślę, że panowie też byliby z niego zadowoleni. Nie wypycha tak spodni jak inne smartfony, a daje praktycznie takie same możliwości. I nie trzeba się martwić, że rozbijemy go w kieszeni o kant stołu.