Łamanie ciszy wyborczej to "poboczna kwestia"? Tak twierdzi szefowa sztabu Dudy
redakcja naTemat
23 lutego 2020, 09:36·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 lutego 2020, 09:36
Czy szefowa sztabu Andrzeja Dudy złamała ciszę wyborczą? To pytanie nurtuje opinię publiczną od momentu, gdy na jaw wyszło, że Jolanta Turczynowicz–Kieryłło w listopadzie 2018 roku pogryzła mężczyznę w Milanówku. Ona twierdzi, że napadł na nią i jej 15-letniego syna, więc się broniła. On mówi, że przyłapał panią mecenas na łamaniu prawa i dokonał obywatelskiego zatrzymania.
Reklama.
Jolanta Turczynowicz–Kieryłło gościła na antenie Polsatu u Eryka Mistewicza, gospodarza programu "Debata Tygodnia Wszystko Co Najważniejsze". Duża część rozmowy dotyczyła incydentu, jaki miał miejsce w Milanówku w listopadzie 2018 roku. Jak ujawniła w sobotę "Gazeta Wyborcza", obecna szefowa sztabu Andrzeja Dudy pogryzła mężczyznę. Ona z kolei doznała urazu szyi.
Wersje kobiety i mężczyzny się różnią. Mecenas twierdzi, że została napadnięta podczas nocnego spaceru z synem. W obronie własnej i syna miała pogryźć agresora do krwi, a on miał ją dusić.
Mężczyzna z kolei mówi, że przyłapał mecenas Turczynowicz–Kieryłło na łamaniu prawa, a konkretnie ciszy wyborczej, w postaci roznoszenia ulotek oczerniających jej politycznego przeciwnika. Dlatego mężczyzna miał zdecydować się na obywatelskie zatrzymanie, by Turczynowicz–Kieryłło nie uciekła z miejsca zdarzenia przed przybyciem policji.
W sobotni wieczór Turczynowicz–Kieryłło opowiadała o wydarzeniach sprzed kilkunastu miesięcy i burzy medialnej, która rozpętała się wokół niecodziennej sytuacji. Szefowa sztabu Andrzeja Dudy mówiła, że padła ofiarą przemocy wobec kobiet, a społeczeństwo często błędnie rozumie instytucję obywatelskiego zatrzymania.
Według Turczynowicz–Kieryłło to, czy znaleziono przy niej ulotki szkalujące oponenta, to "zupełnie poboczna kwestia". Następnie dodała, że trzeba mieć naprawdę "silny powód", by przekroczyć granice czyjejś nietykalności osobistej. – Wiele osób na przykład zupełnie nieprawidłowo rozumie kwestię zatrzymań obywatelskich. To tak, jakby można było babcię przechodzącą na pasach na żółtym świetle, a nie na zielonym, nagle wziąć za płaszcz, szarpać i mówić, że zaraz przyjedzie policja, bo ona popełniła wykroczenie – argumentowała szefowa sztabu Andrzeja Dudy.
Mężczyzna w kolejnych wpisach na Facebooku zapewnia, że zabezpieczył dowody na łamanie prawa przez Turczynowicz–Kieryłło (twierdzi też, że prokuratura nie była zainteresowana ich zbadaniem), a sprawa będzie przedmiotem rozprawy sądowej 31 marca w Grodzisku Mazowieckim.
Kim jest Jolanta Turczynowicz–Kieryłło?
Jolanta Turczynowicz–Kieryłło kieruje kampanią wyborczą Andrzeja Dudy, kandydata PiS na prezydenta i obecnie urzędującej głowy państwa. Apeluje, by wyścig wyborczy odbywał się bez hejtu i z szacunkiem dla rywali.
Opinia publiczna kojarzy ją jako prawniczkę Adama Glapińskiego, prezesa NBP z nadania PiS. Pojawiła się m.in. w prokuraturze w Katowicach, gdzie szef banku centralnego był przesłuchiwany jako świadek w śledztwie dotyczącym afery KNF. Mec. Turczynowicz–Kieryłło domagała się m.in. wycofania z drukowanej prasy tekstów o wysokości zarobków podwładnych Adama Glapińskiego.
Mecenas Jolanta Turczynowicz–Kieryłło była też obrończynią policjantów zamieszanych w sprawę porwania Krzysztofa Olewnika. W 2009 roku doszło do włamania do jej domu. Złodziej nie splądrował lokalu, nie zabrał pieniędzy ani kosztowności – ukradł laptopy i dokumenty zawierające informacje o głośnym zabójstwie.