Francuska Rada Konstytucyjna odrzuciła kontrowersyjną ustawę forsowaną przez prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, która wprowadzała zakaz negowania rzezi Ormian dokonanej przez Turków na początku XX wieku. Nowe prawo stawiające na ostrzu noża stosunki z Ankarą miało być przedwyborczym ukłonem w kierunku licznej we Francji mniejszości ormiańskiej. Jednak francuscy konstytucjonaliści pokrzyżowali Sarkozy'emu plany.
Sędziowie Rady Konstytucyjnej (pełniącej nad Sekwaną rolę odpowiednika polskiego Trybunału Konstytucyjnego) uznali, iż nowe przepisy skrojone według wizji Nicolasa Sarkozy'ego i na potrzeby jego kampanii prezydenckiej są sprzeczne z leżącą u podstaw ustroju wolnością słowa. Rada uznała, że rzeź Ormian z 1915 roku nie stoi w jednym rzędzie np. z Holokaustem i we francuskim prawie nie ma miejsca na kolejną ustawę podobną do zasady "Loi Gayssot", która w 1990 roku wprowadziła zakaz kwestionowania eksterminacji Żydów podczas II wojny światowej.
W ten sposób francuski prezydent został z niczym, prócz dobrych chęci. To może być jednak zbyt mało, by zasłużyć sobie na ormiańskie głosy. Choć rząd Turcji wręcz natychmiast bardzo pozytywnie ocenił decyzję Rady twierdząc, iż była "daleka od czynników politycznych" i "zapobiegła prawdopodobnemu kryzysowi między Francją i Turcją", Sarkozy zdaje się mieć już ten kryzys wkalkulowany.
Zaczynamy od początku
Tych kalkulacji nie zamierza więc zmieniać. Tuż po ogłoszeniu decyzji Rady poinformowano, że prezydent nakazał rządowi... przygotowanie nowej ustawy w tej sprawie. - Prezydent przyjął decyzję do wiadomości (...) i polecił rządowi, aby przygotował nowy projekt, biorąc pod uwagę stanowisko Rady Konstytucyjnej - czytamy w oświadczeniu Pałacu Elizejskiego. Uważa on bowiem, że "negowanie ludobójstwa jest nie do zaakceptowania i musi być karane".
I na to stanowisko nie pozostali obojętni Turcy. Z Ankary szybko napłynęły sygnały, iż rząd na najbliższym posiedzeniu dobrze się zastanowi, czy nie utrzymać w zawieszeniu turecko-francuskich relacji. Po tym, gdy pod koniec stycznia Francja wprowadziła zakwestionowane dziś prawo, władze Turcji zamroziły współpracę polityczną, ekonomiczną i wojskową z Paryżem.
Wszystko na pokaz?
Dlaczego Sarko tak bardzo zależy? Patrząc na zaangażowanie prezydenta Francji w tę sprawę, to pytanie stawia sobie chyba pół świata. Ormianie we Francji stanowią liczną mniejszość, ale w zależności od szacunków, w tym 65-milionowym kraju jest ich od 500 tys. do 2 milionów. Trochę mało, by dla tylu głosów stawiać na szali strategiczne relacje międzynarodowe.
Dzisiaj nad Sekwaną zaczyna się jednak spekulować nad odpowiedzią. Bo być może Nicolas Sarkozy ma w tym przypadku wyliczone naprawdę wszystko. Od radości Ormian, przez złość Turków, po... decyzję Rady Konstytucyjnej. Gdy rząd zacznie pracować nad nową ustawą nadal zadowoleni będą bowiem ci pierwsi, ale może ona nie wejść w życie przed wyborami. A po nich udobrucha się tych drugich, o co kolejny raz zadba Rada.