"Gazeta Wyborcza" na pierwszej stronie publikuje w środę tekst zatytułowany "Niebezpieczne związki Patrycji Koteckiej. Niejasna przeszłość żony Ziobry". Dziennik przytacza zeznania świadka koronnego Piotra K., ps. "Broda", który miał przed laty rzucić cień podejrzeń na obecną żonę ministra sprawiedliwości. Patrycja Kotecka wydała oświadczenie, w którym zaprzecza doniesieniom gazety, a w jej obronie stanął już premier Morawiecki.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Te słowa miały paść w 2009 r. Świadek koronny "Broda" to w przeszłości jeden z bossów gangu mokotowskiego. Jego zeznania złożone przed prokuratorem Piotrem Skrzyneckim to – jak pisze Wojciech Czuchnowski – setki stron włączonych potem do akt różnych spraw przeciwko przestępczości zorganizowanej.
Autor podkreśla, że Piotra K. za wiarygodnego świadka koronnego uznawał m.in. obecny szef MSWiA, wiceprezes PiS Mariusz Kamiński. Minister cytował jego zeznania, ale tylko te, które mogły uderzać w poprzedni rząd. "Gazeta Wyborcza" przytacza fragmenty zeznań skruszonego gangstera. Ten zaś twierdzi, że Patrycja Kotecka miała związki z warszawskim półświatkiem.
W cytowanych zeznaniach pojawia się m.in. historia, że Kotecka miała zlecić porwanie swego znajomego Sławomira J., który również miał być związany z mafią. Jego samego miała zaś prosić, by pomógł rozwiązać problemy z właścicielami pizzerii na Ursynowie przy ul. Rosoła.
Piotr K. pseudonim "Broda" twierdzi też, że ludzie z gangu zbierali też haki na Kotecką. "Tego typu sytuacje wykorzystywaliśmy z J. aż do czerwca 2006 r. Kotecka na przestrzeni tych lat wykonywała dla nas wiele działań, a w szczególności z uwagi na jej charakterystyczną urodę podrzucaliśmy ją różnym osobom, także z kręgu polityki, biznesu, ale także funkcjonariuszom policji" – cytuje gazeta fragment zeznań.
W tekście pojawia się też inny człowiek gangu mokotowskiego Tadeusz W. On miał opowiadać "Brodzie" o działalności Koteckiej, gdy była już związana ze Zbigniewem Ziobrą za pierwszego rządu PiS.
Patrycja Kotecka zaprzecza
Autor tekstu Wojciech Czuchnowski wysłał żonie Zbigniewa Ziobry długą listę pytań, które miałyby dotyczyć jej przeszłości. Na wszystkie przyszła jedna, krótka odpowiedź: "Nie uczestniczyłam w żadnych przestępstwach i nic nie łączy mnie z tym światem. Rozpowszechnianie takich informacji to świadome naruszenie moich dóbr osobistych i spotka się ze zdecydowanymi krokami prawnymi".
Rano Patrycja Kotecka wydała nowe, obszerne oświadczenie na łamach portalu wPolityce.pl. Przytaczamy je w całości:
Zaprzeczam kłamliwym informacjom rozpowszechnianym przez „Gazetę Wyborczą” na mój temat. Zamierzam podjąć wobec redakcji i autora artykułu zdecydowane kroki prawne.
Publikacja jest oparta na złożonych 12 lat temu fałszywych wyjaśnieniach oszusta i gwałciciela o pseudonimie „Broda”, które były wielokrotnie sprawdzane przez prokuraturę, także w okresie wielu lat rządów Platformy Obywatelskiej. „Gazeta Wyborcza” powołuje się na konfabulanta, który już nie raz wprowadzał w błąd prokuraturę, jak na przykład w sprawie zabójstwa generała policji Marka Papały, gdy pomówił o zlecenie morderstwa żonę ministra w rządzie PO. Dziś, po wieloletnich wyrokach, Piotr K. jest nadal notorycznym przestępcą poszukiwanym przez Interpol dwoma listami gończymi, podejrzanym m.in. o oszustwo i gwałt na Ukrainie.
Autor artykułu, zwracając się do mnie przed publikacją, przyznał w korespondencji SMS-owej: „Mam te akta od 5 lat. Nie chciałem o tym pisać, ale teraz nie mam wyjścia”. W związku z powyższym widać, że „Gazeta Wyborcza” nie traktowała tych materiałów poważnie, a we wcześniejszych publikacjach nawet dyskredytowała „Brodę”. Dzisiaj motywowana politycznie „Gazeta Wyborcza” próbuje desperacko wykorzystać Piotra K., by wpłynąć na opinię publiczną w związku z nadchodzącymi wyborami.
Publikacja „Gazety Wyborczej” kontynuuje rynsztokowy atak Piotra K. i oszusta Zbigniewa S. na mnie i zastępcę Prokuratora Generalnego Panią Beatę Marczak, jakiego w ostatnim czasie dopuścili się oni w mediach społecznościowych. Polegał on na rozpowszechnianiu fałszywych zdjęć i informacji, mających zdyskredytować najważniejsze w prokuraturze osoby odnoszące sukcesy w walce z przestępczością zorganizowaną. Obsceniczne zdjęcia, które miały rzekomo przedstawiać mnie i Panią Prokurator Beatę Marczak, w rzeczywistości przedstawiały inne osoby, z których jedna była ofiarą Piotra K.
Jako dziennikarka wielokrotnie negatywnie opisywałam świat zorganizowanej przestępczości, domagając się zaostrzenia odpowiedzialności karnej dla tego rodzaju przestępców. Temu był poświęcony szereg materiałów, które przygotowałam, pracując w telewizji TV4. Jeden z nich postulował konfiskatę majątków członków mafii pruszkowskiej. Dlatego przypisywanie mi jakichkolwiek związków z działalnością tych przestępców, uważam za postępowanie wyjątkowo nikczemne i obrzydliwe. Nie ulega wątpliwości, że fałszywe zeznania są motywowane też zemstą świata przestępczego za moją pracę dziennikarza śledczego. Jednocześnie stanowią odwet za skuteczne zwalczanie przestępczości, w tym tej zorganizowanej, przez mojego męża - Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego.
"Kotecka miała być wykorzystana przez grupę pruszkowską do zbierania informacji z resortu ministra. Ja na pewno chciałem, żeby zbierała dla mnie dane np. z jego komputera, fragmentów rozmów, zapisków. W. powiedział mi, że Kotecka rzeczywiście była dla niego użyteczna".