Koronawirus wywołał powszechną panikę w kraju. Polacy rzucili się do sklepów, żeby do cna wyczyścić półki z makaronu, ryżu, gołąbków czy papieru toaletowego. Ci, którzy nie chcieli ryzykować, wybrali opcję zakupów przez internet, która dostępna jest w wielu miastach w Polsce. Ale i tam, jak się sami przekonaliśmy, nie jest kolorowo. Niektórych produktów nie ma, a na dostawcę poczekamy znacznie dłużej niż zwykle.
Generalnie na polskim rynku dostępnych jest kilka sklepów internetowych, w których zrobimy zakupy spożywcze, a dostawca przywiezie je nam pod drzwi. To m.in. Tesco, Carrefour, Auchan, Szopi i Frisco.
Żeby zrobić zakupy w każdym z nich, wystarczy prosta i szybka rejestracja, zaakceptowanie regulaminów i można buszować po internetowych regałach z towarem. Sęk w tym, że w niektórych przypadkach te też są puste, jak ich "analogowe" odpowiedniki.
Frisco
We Frisco jeszcze tydzień temu wszystko było jak zwykle. Pierwsza dostawa gratis, towaru pod dostatkiem, a dostawca przyjeżdżał po dwóch dniach. Wiem, bo sam robiłem wtedy w tym sklepie zakupy. Jak jest teraz? Nie za ciekawie. Już na dzień dobry sklep informuje nas o odległych terminach dostaw i brakach w zaopatrzeniu.
Pierwszy wolny termin dostawy we Frisco można zarezerwować dopiero na 20 marca – taki był stan przynajmniej w czwartek o godzinie 9.30. Dzień wcześniej można było się jeszcze wcisnąć na 17 marca, także sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie.
Ale jak już nawet uda nam się zarezerwować jakiś termin, to i tak czeka nas niemiła niespodzianka. Klienci Frisco dosłownie wyczyścili sklep z towarów, które w tradycyjnych także są deficytowe. Na stronie nie kupimy nie tylko papieru toaletowego, ale nawet mleka.
Tesco
Tesco oferuje swoim klientom trochę więcej możliwości odbioru zakupów. Możemy wybrać dostawę do domu, ale w tym przypadku pierwszy wolny termin wypada aż 26 marca.
Do dyspozycji jest także odbiór osobisty. Czyli podjeżdżamy do najbliższego punktu Tesco i odbieramy zapakowane zakupy. Ta opcja jest korzystniejsza, bo po pierwsze nie płacimy ok. 16-17 zł za dostawę, a po drugie termin odbioru można zarezerwować wcześniej, bo na 20 marca.
Plus z zakupów w tym sklepie jest taki, że mimo długiego okresu oczekiwania na dostawcę, mamy do dyspozycji cały asortyment sklepu. Na półkach niczego nie brakuje i swobodnie możemy zrobić zapasy na kolejne, trudne tygodnie.
Carrefour
W przypadku francuskiego hipermarketu także musimy nastawić się na długi okres oczekiwania. Dostawa do domu jest możliwa najszybciej po 25 marca!
Na szczęście sklep oferuje dwa inne sposoby odbioru zakupów. Pierwszym z nich jest Carrefour Drive, czyli punkt, w którym pracownicy sklepu sami wstawią nam do bagażnika zapakowane zakupy. W Warszawie są takie dwa i najwcześniej możemy zarezerwować w nim "wizytę" 19 marca.
Drugim, alternatywnym rozwiązaniem jest odbiór osobisty w punkcie. W stolicy Carrefour posiada jedno takie miejsce i tam najwcześniej możemy odebrać nasze zakupy 19 marca. Na pocieszenie warto dodać, że w Carrefourze także nie ma problemów z pustkami na półkach, a dostawa może być darmowa jesli wydamy odpowiednią kwotę w sklepie.
Szopi
Z tym sklepem jest problem. Ponieważ z jednej strony mamy dostęp do asortymentu ze wszystkich sklepów spożywczych w naszej okolicy, ale dostawca usługi zakupowej, bo tak należałoby nazwać Szopi, nie gwarantuje, że dostarczy wybrany przez nas produkt. Z bardzo prostej przyczyny – może go po prostu fizycznie nie być w sklepie.
Dlatego możemy za każdym razem zaznaczyć, że chcemy, żeby osoba robiąca dla nas zakupy poszukała sama zamiennika lub zadzwoniła do nas, kiedy okaże się, że tego produktu nie ma i czy ma kupić coś innego. Minusem jest więc to, że nie wiemy, czy usługodawcy uda się kupić wszystko z naszej listy zakupów. Plus za to jest taki, że dostawa kosztuje jedynie 10 zł i można ją umówić już na 14 marca.