Obejrzyj podcast: Biskupi w czasach koronawirusa. Prof. Obirek: Boję się, że zacznie się szukanie kozła ofiarnego
Telefon do sanepidu
Piotr znowu wyguglował sanepid w
Warszawie i znalazł 7 różnych numerów telefonu. "1 nie odbiera, 6 zrywa od razu połączenie. Czekam na tym, który działa. Po pół godzinie mi się znudziło" – relacjonuje mężczyzna. Wtedy przypomniał sobie o szpitalu zakaźnym na Wolskiej. Niestety tam automat po trzech minutach zerwał połączenie z komunikatem, że linia telefoniczna jest obciążona, i radą, by zadzwonić później.
Telefon na 112
Wtedy zdenerwowany mężczyzna zadzwonił pod numer alarmowy 112. "Przemiła pani chce pomóc, ale nie za bardzo może. Sugeruje kontakt z sanepidem. Mówię, że nikt nie odbiera" – opisuje Piotr. Wtedy dyspozytorka połączyła go telefonicznie z ratowniczką.
Rozmowa z ratowniczką
Ona była kolejną osobą, która poleciła mu kontakt z sanepidem. Gdy Piotr poinformował, że nikt nie odbiera, ratowniczka zapytała go, jaki numer wybierał. Okazało się, że numer, który mężczyzna znalazł na stronie internetowej sanepidu, jest nieprawidłowy. Następnie dowiedział się, że powinien dzwonić nie do sanepidu w Warszawie, lecz do instytucji ze swojego powiatu, w której obowiązują inne procedury.
Rozmowa z powiatowym sanepidem
Piotr wybrał numer do powiatowego sanepidu wskazany przez ratowniczkę. Tam pokrótce przedstawił w jakiej sprawie dzwoni, ale – jak relacjonuje – został zapytany skąd ma ten numer i poinformowany, że nie figuruje na liście chorych. Mężczyzna ponownie zaczął tłumaczyć, że dzwoni, gdyż miał kontakt z osobą, u której potwierdzono koronawirusa.