Rządy Słowacji i Czech już wprowadziły u siebie stan wyjątkowy w związku z koronawirusem. W Polsce słychać głosy, że to samo planuje rząd PiS. Oznaczałoby to m.in. coś, co coraz bardziej wydaje się nieuniknione – przełożenie wyborów prezydenckich.
W środę 11 marca minister zdrowia Łukasz Szumowski informował o wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego (nie to samo co stan wyjątkowy). To daje mu możliwość m.in. czasowego ograniczenia przemieszczania się, ograniczenia obrotu i używania określonych produktów, a nawet "czasowego ograniczania funkcjonowania instytucji i zakładów pracy". Minister może też wprowadzić zakaz zgromadzeń i widowisk.
Póki co nikt dej pory oficjalnie nie potwierdził, że zbliża się wprowadzenie stanu wyjątkowego. – W naszym przekonaniu to są działania jeszcze przedwczesne – tak o zamykaniu granic i zmianie daty wyborów prezydenckich mówił 12 marca szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.
Wszystko wskazuje jednak na to, że ogłoszenie stanu wyjątkowego może być koniecznością. Właśnie zrobiły to sąsiednie państwa. Czesi ogłosili stan wyjątkowy na 30 dni. Rząd ogłosił zakaz zgromadzeń powyżej 30 osób, zakazał wstępu do obiektów sportowych, restauracji. Przywrócono kontrole na granicach z Niemcami i Austrią.
Słowacja też ogłosiła stan wyjątkowy i całkowicie zamknęła swoje granice lądowe. Zamknięte są wszystkie lotniska międzynarodowe, szkoły, bary i kluby. Na wszystkie osoby wracające z zagranicy zostanie nałożona kwarantanna.
To radykalne środki, ale być może takich potrzeba. Tej lekcji nie odrobili przecież Włosi, którzy nie zareagowali dość szybko. Potem mieszkańcy nie przestrzegali próśb rządu np. dotyczących przemieszczania się.
Inna sprawa, że wprowadzenie stanu wyjątkowego będzie miało potężny wydźwięk społeczny – tylko roznieci panikę. Dlatego też trudno się dziwić, że dziś w rządzie nie ma nikogo, kto mówiłby o tym otwarcie.
Co właściwie oznaczałoby wprowadzenie stanu wyjątkowego?
Możliwość wprowadzenia stanu wyjątkowego jest zagwarantowana w konstytucji, która w art. 230 mówi:
ART. 230 KONSTYTUCJI RP
1. W razie zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów może wprowadzić, na czas oznaczony, nie dłuższy niż 90 dni, stan wyjątkowy na części albo na całym terytorium państwa.
2. Przedłużenie stanu wyjątkowego może nastąpić tylko raz, za zgodą Sejmu i na czas nie dłuższy niż 60 dni.
Na tej podstawie w 2002 roku przyjęto ustawę o stanie wyjątkowym. Stanowi ona, że: "w sytuacji szczególnego zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, w tym spowodowanego działaniami o charakterze terrorystycznym lub działaniami w cyberprzestrzeni, które nie może być usunięte poprzez użycie zwykłych środków konstytucyjnych, Rada Ministrów może podjąć uchwałę o skierowaniu do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej wniosku o wprowadzenie stanu wyjątkowego".
Czyli to prezydent Andrzej Duda musiałby wprowadzić stan wyjątkowy na wniosek rządu Mateusza Morawieckiego.
Stan wyjątkowy oznaczałby też precedens – przełożone wybory prezydenckie, które mają się odbyć 10 maja. To bliski termin. Poza tym np. obwodowe i okręgowe komisje wyborcze muszą być powołane na 21 i 48 dni przed dniem wyborów. Nie ma się co łudzić, że wszystkie procedury odbędą się bez przeszkód w warunkach kwarantanny. No chyba, ktoś wierzy w bardzo szybkie powstrzymanie epidemii.
Jest też wątek ściśle polityczny. Koronawirus po prostu zamroził kampanię prezydencką, dając ogromną przewagę urzędującemu prezydentowi Dudzie. Tutaj rywalizacja nie istnieje. Pytanie brzmi, jak PiS podejdzie do tak stworzonej "okazji". Dużą wskazówką może być aktywność samego Dudy, który wygłasza orędzie, jeździ po kraju, pokazuje się w mundurze, odpowiada na pytania, poucza, że "musimy być przygotowani na najgorsze".
Powiedzmy to wprost – jest jedynym, który prowadzi kampanię. Pomaga mu to, że w czasach kryzysu, tym bardziej takiego jak z epidemią wirusa, obywatele jednak jednoczą się wokół władzy, która ma im dać poczucie bezpieczeństwa. Dziś wiele osób chwali np. ministra Szumowskiego za działania ws. koronawirusa, mimo że opozycja wylicza błędy i spóźnienia.
Wygląda zresztą na to, że opozycji pozostaje tu rola statysty. I obserwatora – czy koronawirus rząd PiS wzmocni, czy go wywróci.
Stan klęski żywiołowej?
Niektórzy eksperci, np. prof. Hubert Izdebski, ekspert prawa administracyjnego, twierdzą, że nie potrzeba wprowadzenia stanu wyjątkowego, a mógłby to być stan klęski żywiołowej. Jak mówi profesor, "do klęsk żywiołowych należy również katastrofa naturalna w postaci masowego występowania chorób zakaźnych u ludzi".