Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości uniemożliwili w czwartek prace na specustawą dot. koronawirusa przez... koronawirusa. Wyszli z sali plenarnej i zerwali kworum. Zarzucili marszałkowi Tomaszowi Grodzkiemu, że "straszy" ich kwarantanną, a tymczasem wydaje się, że większa panikę siał na Twitterze... Stanisław Karczewski.
– Mamy kolejną godzinę niepewności. Nie wiemy, czego senatorowie PO na czele z marszałkiem Grodzkim chcą. Chcą podnieść emocje, wzbudzić niepokój obywateli –powiedział Stanisław Karczewski tuż po tym, jak senatorowie PiS zerwali kworum i opuścili salę plenarną.
Okazuje się, że w tym czasie wicemarszałek Senatu z PiS nie próżnował i pisał tweety. Trzeba zaznaczyć, że nie prowadziły one do uspokojenia sytuacji. Wręcz przeciwnie.
"Marszałek Grodzki od godzin porannych stwarza zagrożenie epidemiologiczne dla ponad dwustu osób senatorów, dziennikarzy i pracowników. Straszy nas kwarantanną. Miał informacje o zagrożeniu koronawirusem i nic z nią nie zrobił. To skrajna nieodpowiedzialność" – napisał Karczewski.
Chwilę później polityk PiS znowu oskarżył marszałka Grodzkiego. "Nie ma żadnych wątpliwości, że za zorganizowanie pracy i bezpieczeństwo Senatu odpowiada marszałek Grodzki. Od rana nie jest w stanie zapanować nad sytuacją w Senacie" – stwierdził wicemarszałek.
Karczewskiemu chodziło o przypadek osoby przebywającej w budynku Senatu, która zasygnalizowała, że źle się czuje. Uruchomiono więc procedury bezpieczeństwa – senatorowie nie mogli opuszczać budynku do czasu uzyskania wyniku testu na obecność u niej koronawirusa.
Jak się potem okazało, strach polityków PiS był nad wyrost. Nie zamknięto ich w kwarantannie ponieważ nie było takiej potrzeby. Marszałek Grodzki poinformował, że wynik wspomnianej osoby na obecność koronawirusa był negatywny.