Kraje w połowie Europy zamknęły granice. Wstrzymano ruch lotniczy, zamknięto szkoły, miliony ludzi zamknęło się w domach. Zupełnie inaczej niż w Wielkiej Brytanii. A także w Szwecji, gdzie – mimo ponad 1000 przypadków koronawirusa – życie, przynajmniej pozornie, toczy się normalnym trybem. – Wszystko jest otwarte, szkoły czynne. Ale panikę widać w sklepach. Apteki są ogołocone. Tylko rząd cały czas nic nie robi – mówią nam Polacy.
16 marca w Szwecji potwierdzono trzeci przypadek śmiertelny koronawirusa. W całym kraju zakażonych jest ponad tysiąc osób. Kilka dni temu premier Szwecji zapowiedział, że rząd nie ma w bliskich planach zamknięcia granicy. Nie zamknął szkół. Ludzie chodzą do pracy. Czynne jest wszystko.
"Polska i Szwecja. Tak blisko i tak daleko", "Wszystkie publiczne miejsca są otwarte. Uniwersytety, szkoły, restauracje, siłownie kluby działają normalnie. Wybierasz, co chcesz. Życie toczy się normalnie" – zwróciła uwagę na FB polska triatlonistka Joanna Sołtysiak.
– Ograniczono tylko masowe imprezy powyżej 500 osób. Poza tym w Szwecji, niestety, przyjęli taką samą politykę jak Wielka Brytania. Chcą, aby jak najwięcej osób zaraziło się wirusem, by w przyszłości ludzie się na niego uodpornili – mówi nam z goryczą Agnieszka, Polka mieszkająca w Sztokholmie.
Osobiście najchętniej wyjechałaby dziś do Polski, ale nie może. Mąż pracuje i nie może wziąć wolnego. – Ale mnóstwo Polaków wyjeżdża. Na grupach facebookowych co chwila pojawia się post, że szukają transportu. Część chce skorzystać z programu "LotdoDomu", inni wracają promami. Promy kursują do 17 marca – opowiada.
Większość ludzi, jak mówi, jest zniesmaczona tym, że władze Szwecji nic nie robią. – Dlatego sami zostają w domu, nie puszczają dzieci do szkoły. Panikę widać też w sklepach. Na tą chwilę zakażone są 1034 osoby. Ale biorąc pod uwagę fakt, że od trzech dni już nie wykonują testów na koronawirusa, tylko każą pozostać w domu, to sądzę że zakażonych jest dwa razy więcej – uważa.
Faktycznie, kilka dni temu media informowały, że Szwecja wstrzymuje wykonywanie testów dla osób, które nie są z grupy najwyższego ryzyka lub wymagają hospitalizacji. A co za tym idzie, przestają liczyć przypadki zakażenia.
Teraz, gdy pół Europy zamknęło szkoły i inne instytucje, gdy ograniczono ruch lotniczy, a na granicach pojawiły się kontrole, podejście Szwecji już stało się powodem do żartów w Internecie.
– Jedyne w czym rząd pomógł to w tym, ze zniósł tzw. karensdag czyli pierwszy dzień choroby jest płatny 80 proc. Do tej pory nie był płatny. I zamiast 7 dni można pozostać w domu 14 bez zwolnienia lekarskiego – mówi Agnieszka.
Opowiada, że wczoraj kolega jej męża dzwonił na infolinię, powiedział, że ma objawy koronawirusa: – Kazali mu tylko zostać 14 dni w domu, nic więcej.
Jak w Szwecji reagują na działania rządu
Justyna Miśtal z miasta Gävle sama była w takiej sytuacji. Twierdzi, że miała objawy koronawirusa, dzwoniła na infolinię, ale linie były przeciążone. Nie poszła do lekarza. – Miałam wszystkie objawy, lecz sama dałam sobie radę z dolegliwościami. Stosowałam witaminy oraz jod. Teraz stosuję się do zaleceń dotyczących higieny, omijania skupisk ludzi. Siedzę z dzieckiem w domu, nie dałam jej do przedszkola – mówi.
Dodaje: – Rząd jedynie uspokaja jedynie ludzi, że obserwuje sytuację i czeka na jej rozwój. Ogłaszane jest również, że nie mogą pozamykać szkół, gdyż są regiony, w których wirus w ogóle nie występuje i patrzą także na inne regiony. Nie mogą też pozwolić na to, by w szpitalach i innych instytucjach zabrakło ludzi do pracy. Dyrektorzy szkół i przedszkoli mają odgórne pozwolenie na decyzję czy swoją placówkę zamknąć.
Jak ludzie oceniają takie działania rządu? – Szwedzi biorą wszystko na spokojnie, twierdzą że rząd wie, co robi. Ale znam i takich, co się bardzo boją. Tak jak w życiu, ile ludzi tyle poglądów – odpowiada.
Na jednej z grup facebookowych Polacy mieszkający w Szwecji też mają skrajne opinie.
Córka jest nauczycielką. Od przedwczoraj siedzi w domu z 2 dzieci chora. Symptomy choroby podobne do corony, ale nie chcą jej testować, bo nie jest w grupie zagrożonej!! I Nie ważne jest, że pracuje w szkole, gdzie jest 650 uczniów plus personel!!! To jest chore!!!".
"Wszyscy panikujecie, a ilu z Was patrzy do przodu na konsekwencje? Nie pójdę do pracy, dziecko w domu, ale za kilka tygodni ekonomia stanie - firmy zaczną upadać (bo nadal maja koszty, ale nie maja przychodów - bo pracownicy wola zostać w domu, bo nie ma klientów, bo u dostawcy nie było ludzi do pracy i nie było dostawy) i realnie większe jest prawdopodobieństwo głodu, bezrobocia niż śmierci na koronawirus".
W sklepach wyczuwa się panikę
Sytuacja różni się w poszczególnych miastach. Monika Olsson, Polka z ugrupowania Moderaci Davidshall Husaren, mieszka w Skanii. – Władze Staffanstorp leżące 10 min. od Malmö odważyło się już tydzień temu zamknąć urząd miasta i poważnie ograniczyć godziny otwarcia innych urzędów. Wszystko, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Natomiast władze Malmö informują o konieczności mycia rak, ale nie ma tutaj ani paniki, ani też koniecznych do zatrzymania wirusa decyzji o np. o zamknięciu szkol lub innych instytucji – mówi naTemat.
Justyna opowiada, że u niej w mieście nic nie jest zamknięte, za to półki w sklepach pustoszeją błyskawicznie. – Wyczuwa się panikę, jak się idzie do sklepu. Ludzi w sklepie jest tyle, co kot napłakał i puste półki. Widać że sami sobie radzą, bez skupisk, chodzą na spacery z dala od innych. Wydaje mi się, że ludzie są mądrzejsi od rządu – mówi naTemat.
Polacy w ogóle opowiadają, że temat w mediach nie jest tak eksploatowany jak w Polsce, czy innych krajach.
Agnieszka: – Tutaj o wirusie po prostu się nie mówi. Jakby go nie było. Coś napomykają w TV, ale bardzo mało. Więcej prasa komentuje.
Monika Olsson: – Media piszą o wirusie bez paniki. Tylko tyle, co przekazywane jest na konferencjach prasowych.
Ludzie wolą zostać w domach
Monika Olsson uważa rząd zdaje sobie sprawę z zagrożenia. – Ale robi niewiele. Myślę, że boją się konsekwencji, że to będzie dużo kosztować –- mówi naTemat. Tak, ludzie chodzą do pracy, bo muszą. – Chętnie zostaliby w domu, gdyby rząd podjął taką decyzję. Nie wiem, jaka musi być liczba zakażonych, by rząd się odważył – dodaje.
Osobiście uważa, że nie należy wpadać w panikę, ona nie panikuje. Ale od tygodnia jest rodziną w domu. Nie, jak podkreśla, za namową władz, ale z poczucia własnej odpowiedzialności.
– Uważam również, że zamknięcie szkół, instytucji i ograniczenie spotkań jest konieczne, aby zatrzymać wirusa. Niestety brakuje tutaj odgórnej decyzji władz, a zimna szwedzka krew i spokój wiele tutaj nie pomoże. Być może za parę miesięcy będziemy wspominać koronawirusa tylko jako powód do większych zakupów. A może Szwecja będzie żałować, że nie zareagowała na powagę sytuacji wcześniej – uważa.
Za to w poniedziałek rząd ogłosił cały pakiet pomocowy dla przedsiębiorców i gospodarki w ogóle – wart ok. 30 mld dolarów.
Mowa w nim m.in. o odroczeniu podatków do roku. Ale o środkach, które podjęły inne kraje, w tym Polska, na razie nie słychać.