Gdy premier Mark Ruute wygłaszał swoje historyczne orędzie do narodu w Holandii było 1400 potwierdzonych przypadków koronawirusa. 17 marca było ich już ponad 1700,w tym 43 zgony. W kraju kilka razy mniejszym od Polski nie wprowadzono jednak drakońskich metod walki z wirusem.
17 marca w Holandii potwierdzono 1705 przypadków koronawirusa. To o 292 więcej niż poprzedniego dnia. O 19 wzrosła też liczba zgonów. W sumie z powodu COVID-19 w Holandii zmarły 43 osoby w wieku od 63 do 94 lat. Najwięcej zakażonych zanotowano w prowincji Brabancja Północna (634). W Limburgii, ze stolicą w Maastricht – 197, w Holandii Południowej se stolicą w Hadze – 175.
Władze kraju, który liczy 17 mln mieszkańców, dopiero w niedzielę zdecydowały się na konkretne działania. Zamknięto restauracje, bary, kluby fitness, sauny i słynne coffee-shopy – na trzy tygodnie. Gdy ogłoszono decyzję, w internecie natychmiast pojawiły się zdjęcia kolejek po marihuanę. Tak, można przypuszczać Holendrzy robili zapasy:
Od poniedziałku 16 marca zamknięto szkoły i przedszkola, będą nieczynne do 6 kwietnia. Od 17 marca zamknięte są sądy. Zakazano zgromadzeń powyżej 100 osób.
Co jest ogromną rzadkością w Holandii, orędzie do narodu wygłosił premier. Ostatni raz, jak podkreślają media, coś takiego miało miejsce w 1973 roku. Premier Joop den Uyl mówił wtedy o kryzysie naftowym. – Prawda jest taka, że bardzo wielu Holendrów zachoruje, to mówią nam eksperci. To będzie trudny okres, ale razem go przetrwamy. Starajcie się opiekować sobą nawzajem – mówił do narodu Mark Rutte. Powiedział, by nie podawać sobie rąk.
Czy Polacy wyjadą z Holandii
Holenderski rząd zdecydował się na takie działania, choć jeszcze w piątek twierdzono, że nie ma powodu zamykać szkół.
W Holandii mieszka ok. 200 tys. Polaków. Portal Polonia.nl zwrócił uwagę na ciekawy wątek. "Agencje pracy tymczasowej i holenderscy pracodawcy mają nie lada problem. Obawiają się, że z powodu epidemii kornonawirusa i ograniczeń podróżowania tj. wjazdu i wyjazdu z Polski zabraknie polskich pracowników" – opisuje.
I dalej: "W obliczu utrudnień handlowych (z USA i Chinami) niektóre firmy redukują personel i wysyłają Polaków do domu. Pracodawcy mają strach w oczach, bo kto im zbierze szparagi?".