Ostatnia aktywność Romana Giertycha stała się pretekstem do spekulacji, że były szef Ligi Polskiej Rodzin może wrócić do polityki, być może nawet jako polityk PO. Jacek Żakowski zadeklarował, że jeśli tak się stanie, on już nigdy na tę partię nie zagłosuje. – Gdyby PO flirtowała z Giertychem, strata tej partii byłaby ogromna – mówi w rozmowie z naTemat prof. Radosław Markowski, politolog z Polskiej Akademii Nauk i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Jacek Żakowski stwierdził dziś na antenie TOK FM, że jeśli Platforma Obywatelska zwiąże się z Romanem Giertychem, on już nigdy na tę partię nie zagłosuje. Czy rzeczywiście jest tak, że PO z Giertychem stałaby się dla wielu wyborców "zadżumiona"?
Prof. Radosław Markowski: Przede wszystkim uważam, że plotki o związkach Giertycha z PO są wyssane z palca, a temat o transferze do tej partii w ogóle nie istnieje. Roman Giertych jest zerowym kapitałem politycznym, nie ma za sobą instytucji, organizacji, ani wyborców. Gdyby wystartował w wyborach, miałby wynik poniżej procenta. Jako polityk jest więc PO absolutnie niepotrzebny. A co gdyby jednak PO flirtowała z Giertychem? Strata partii Tuska byłaby ogromna.
Minister Sikorski przyjaźni się z Giertychem, Donald Tusk mówi, że wybór byłego szefa LPR na adwokata Michała Tuska w procesie z "Faktem" jest racjonalny, a sam Giertych zaprasza kilku polityków na grilla. Czy z tych ostatnich wydarzeń nie można wnioskować, że Giertych chce wrócić do polityki?
Oczywiście, on może wrócić. Ciągle przecież deklaruje, że przyjdzie taki czas powrotu. Nie jestem przekonany, czy w ramach centrowej partii jaką jest PO. Choć przesądzić tego nie można, bo przecież Stefan Niesiołowski też kiedyś był chorobliwym nacjonalistyczno-chrześcijańskim zakapiorem, a dziś jest w Platformie. Nie można wykluczyć, że pan Giertych wyrośnie z nacjonalistycznych majteczek.
Czyli nie ma znaczenia to, że Giertych teraz występuje jako adwokat Michała Tuska, a wcześniej jako adwokat Radosława Sikorskiego?
Nie widzę w tym żadnego problemu, przecież Tusk zwrócił się do wyrobionego, posiadającego koneksje prawnika. Ja politycznie też miałem wątpliwości, czy wcześniej, kiedy Giertych był szefem MEN, nie był jednocześnie szkodnikiem społecznym. Ale jako prawnik jest rzetelny i skuteczny.
Wracając do możliwego politycznego powrotu. Wielu wyborcom wciąż kojarzy się z programem "zero tolerancji w szkołach", z wypowiedziami rasistowskimi i antysemickimi... Nie byłoby chyba łatwo przebrać się za centrowca?
Dlatego on z tymi poglądami nie wróci do polityki, bo nie ma na nie elektoratu. Chyba, że w Polsce przyjdzie straszliwy kryzys, który sprawi, że zaczniemy obgryzać korę z drzew. Tylko wtedy byłaby koniunktura na drugi LPR. Dziś nie ma. Giertych, jeśli powróci, będzie miał problem z tymi wspomnieniami wyborców. Ale jeśli wystarczająco długo będzie istniał jako ekspert, skuteczny adwokat, to można będzie powiedzieć, że pamięć ludzka jest krótka. Wyrastają też nowe pokolenia, które nie pamiętają wyczynów Giertycha.
Skoro sympatia wyborców do PO nie wygasła pomimo przeróżnych zakrętów historii jak afera hazardowa , nie sądzę, by rozmowy z Romanem Giertychem cokolwiek zmieniły.
Poza tym, jeśli ktoś pod wpływem mariażu Giertycha z PO zmieni swoje zdanie o partii Tuska, to znaczy, że chyba nie najlepiej identyfikował jej charakter. PO od samego początku określała się jako partia prawicowa, jest przecież członkinią międzynarodówki partii endeckich. A Giertych to dziedzic tradycji narodowej, która w kwestiach gospodarczych miała nastawienie rynkowe. Nieprzypadkowo, kiedy był u szczytu, Giertych przyznał się do swojej fascynacji Margaret Thatcher.
Powiem więcej, kiedyś brałem udział w audycji radiowej, w której padło pytanie, w której partii byłby Roman Dmowski gdyby zmartwychwstał? Jestem zdania, że byłoby mu najbliżej - tak jak Giertych - do Platformy.