"Do stolicy Wielkiej Brytanii zjechali na zawody sportowe z całego świata zwykli ludzie. (…) Walczą ze swoimi słabościami po to, by je pokonać, a nie kupić sobie torebkę od Louisa Vuittona" – tak o paraolimpiadzie pisze w "Gazecie Wyborczej" Tomasz Ulanowski.
"Do stolicy Wielkiej Brytanii zjechali na zawody sportowe z całego świata zwykli ludzie. (…) Walczą ze swoimi słabościami po to, by je pokonać, a nie kupić sobie torebkę od Louisa Vuittona" – tak o paraolimpiadzie pisze w "Gazecie Wyborczej" Tomasz Ulanowski.
Ulanowski w swoim felietonie porównuje niepełnosprawnych sportowców do tych, którzy jeszcze kilka tygodni temu rywalizowali w ramach Igrzysk Olimpijskich w Londynie. "Kilka tygodni po rozdętych do granic możliwości igrzyskach w Londynie zdarzył się cud. Cud autentyczności. Do stolicy Wielkiej Brytanii zjechali na zawody sportowe z całego świata zwykli ludzie. (…) Prawie w ogóle nie towarzyszą im skandale dopingowe, nie ma przy nich tłumów cwanych działaczy sportowych" – pisze dziennikarz.
Zdaniem Ulanowskiego niepełnosprawnym sportowcom chce się kibicować i chce się ich oglądać, bo "nie grymaszą, nie opowiadają, jak im ciężko, tylko walczą".
Ulanowski pyta, czy zmagania paraolimpijczyków to ostatnie prawdziwe igrzyska. "Dlaczego sport – ten niby pełnosprawny – odebrali nam zawodowcy? I dlaczego państwo ma ich sponsorować?" – pyta.
Cały felieton Ulanowskiego w "Gazecie Wyborczej"