W Stanach Zjednoczonych tylko we wtorek 31 marca zmarło z powodu koronawirusa ponad 700 osób. Reuters wyliczył, że w USA średnio co dwie minuty umiera osoba zakażona SARS-CoV-2.
W USA jest już ponad 188 tys. osób ze zdiagnozowanym koronawirusem. Liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła w tym kraju liczbę 4 tys. A prognozy specjalistów wyglądają fatalnie. Amerykańskie władze przewidują, że w Stanach Zjednoczonych liczba ofiar śmiertelnych może sięgnąć nawet 240 tys. osób. Jeden z "optymistycznych" scenariuszy mówi o 100 tys. zgonów.
W innym tonie wypowiada się już Donald Trump, któremu jeszcze niedawno zarzucano lekceważenie epidemii. – Najbliższe dwa tygodnie będą pełne bólu – nie ukrywał. Prezydent zaapelował do obywateli, by przestrzegali restrykcji, bo jak podkreślił, to "sprawa życia i śmierci".
Epidemia w USA – gdzie najwięcej zakażeń?
Najgorsza sytuacja nadal jest w stanie Nowy Jork. Tam liczba zakażeń wzrosła o 14 proc. Według prognoz ich szczyt nastąpi za 14 do 21 dni, o czym wspominał gubernator Andrew Cuomo. Polityk przyznał też publicznie, że koronawirus jest silniejszy, niż się spodziewano. – Nie doceniliśmy tego wirusa. Jest mocniejszy, niebezpieczniejszy niż myśleliśmy – mówił.
Jego zdaniem walka z COVID-19 to "wojna, jakiej wcześniej jeszcze nie było". Cuomo powtórzył, że Nowy Jork potrzebuje więcej urządzeń medycznych i podzielił się smutnym wnioskiem. – Im dłużej korzystasz z respiratora, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że z niego wyjdziesz – przyznał.
Dodajmy, że USA pozostają liderem w statystyce z liczbą zakażeń koronawirusem. Jeśli chodzi o liczbę zgonów, więcej osób zmarło tylko we Włoszech i Hiszpanii.