Włochy są jednym z krajów najbardziej dotkniętych koronawirusem. Mimo że mieszkańcy nie mogą wychodzić z domów za wyjątkiem pilnych sytuacji, ulice i targi w Neapolu są pełne ludzi. Włoskie media obawiają się, że w tym południowym mieście powtórzy się tragiczna sytuacja z Lombardii, w której zakażonych zostało najwięcej ludzi.
Z piątkowych danych wynika, że we Włoszech zakażonych jest już 119 827 osób. To drugi najbardziej dotknięty pandemią kraj po Stanach Zjednoczonych. Z powodu COVID-19 we Włoszech zmarło jednak najwięcej ludzi na świecie – aż 14 681. Z powodu koronawirusa do 13 kwietnia Włosi nie mogą opuszczać domów za kilkoma wyjątkami, jak wyjście na spacer z psem czy zakupy.
To właśnie tę drugą wymówkę stosują masowo mieszkańcy Neapolu. Zdjęcia zatłoczonych neapolitańskich ulic i targów obiegły sobotnie wydania dzienników. Ludzie – większość w maseczkach – tłoczą się i nie przestrzegają bezpiecznej odległości. Włoska prasa alarmuje, że z domów wychodzi na zakupy za dużo ludzi i prawdopodobnie będzie ich jeszcze więcej przed Wielkanocą.
Dziennik "Il Messaggero" mówi wręcz, że na ulicach Neapolu są setki ludzi. Jednak nie tylko tam – gazeta podkreśla, że restrykcyjne zasady łamane są również w innych regionach Włoch. Zdaniem "Il Messaggero" włoski rząd ma zamiar z tym walczyć. Przed Wielkanocą oraz podczas świąt w kraju mają zostać nasilone kontrole, będzie również więcej blokad na drogach.
Z powodu pandemii koronawirusa w Neapolu – po raz pierwszy w historii – zostanie odwołana procesja z relikwiami patrona miasta, świętego Januarego. Wydarzenie, w którym co roku uczestnicy tysiące ludzi, miało odbyć się 2 maja.