"Czułam, że mnie zabije". Duffy ujawniła przerażające szczegóły porwania i gwałtu
Bartosz Świderski
06 kwietnia 2020, 20:35·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 kwietnia 2020, 20:35
Duffy podzieliła się przerażającymi szczegółami ze swojej przeszłości - została porwana, odurzana narkotykami i zgwałcona. Traumatyczne wydarzenia miały miejsce 10 lat temu. Wokalistka dopiero teraz zebrała się na odwagę, by o nich opowiedzieć.
Reklama.
W lutym brytyjska piosenkarka, autorka przeboju "Mercy" z 2008 roku, przerwała milczenie. W mediach społecznościowych napisała krótko o powodach nagłego zniknięcia z showbiznesu. "Teraz jestem bezpieczna" – napisała w mediach społecznościowych.
Duffy postanowiła rozwinąć swoją przerażająca historię. Na jej Instagramie jest tylko jedno zdjęcie, a pod nim link do bloga Duffy Words. To właśnie tam zrelacjonowała traumatyczne wydarzenia sprzed 10 lat.
Wszystko zaczęło się na jej urodzinach. "W restauracji podano mi narkotyki. Byłam odurzana przez cztery tygodnie, przewieziono mnie do obcego kraju. Nie pamiętam, jak wsiadłam do samolotu. Zostałam umieszczona w pokoju hotelowym, a sprawca wrócił i zgwałcił mnie” – napisała artystka. "Nie wiem skąd miałam siłę, by przetrwać te dni, ale czułam obecność czegoś, co pomogło mi pozostać przy życiu" – dodała.
Duffy została z powrotem przewieziona z oprawcą do Wielkiej Brytanii. Ciągle jednak żyła w strachu, że jej życie jest "w bezpośrednim niebezpieczeństwie". Bała się też zgłosić sprawę na policję. Mężczyzna, który ją porwał, wielokrotnie groził jej śmiercią.
"Czułam, że jeśli coś pójdzie nie tak, będę martwa, że mnie zabije. Nie mogłam ryzykować, że zostanę źle potraktowana, albo że sprawa pojawi się w wiadomościach, kiedy będzie mi groziło niebezpieczeństwo. Naprawdę musiałam podążać za resztką instynktu, jaki mi pozostał" – napisała Duffy. Nie zdradza personaliów napastnika. Ma je już jednak policja.
Piosenkarka była bliska popełnienia samobójstwa. Chciała nawet zmienić imię i nazwisko oraz wyprowadzić się do innego kraju. Kilka razy się przeprowadzała. Odsunęła się też od znajomych. Ostatecznie postanowiła "stawić czoła wszystkim lękom". Pomogła jej terapeutka. Nie mogła liczyć na pomoc rodziny, bo ta cześć, która chciała ją wesprzeć, była za daleko.
"Gwałt jest jak morderstwo za życia. Żyjesz, ale jesteś martwa. Mogę jedynie powiedzieć, że zebranie rozbitych kawałków mnie trwało ekstremalnie długo (…) Nie wiem, co będzie dalej (…) Jestem już jednak w stanie zostawić tę dekadę za sobą. Tam gdzie jej miejsce, czyli w przeszłości" – napisała 35-latka.
Całe wyznanie zakończyła słowami: "Mam nadzieję, że już nie będzie pytań w stylu 'Co się stało z Duffy?'. Teraz już wiecie. Jestem wolna".