
Kwarantanna podczas pandemii koronawirusa – czy to obowiązkowa, czy dobrowolna – to... próba dla związku. Dwie osoby (i często dzieci lub zwierzęta) siedzące sobie na głowie na małej powierzchni 24 godziny na dobę to nie jest dobra kombinacja. Ma to jednak jeden wyjątkowy plus. Można się dużo o swoim partnerze dowiedzieć. Czego? Zapytaliśmy o to kilka kobiet. Ich odpowiedzi zaskakują!
REKLAMA
Praca zdalna z powodu pandemii koronawirusa to unikalna okazja, żeby podglądać swojego partnera podczas wykonywania swoich zawodowych obowiązków. W czasach przed pandemią wychodziliście rano, spędzaliście osiem godzin w biurze i wracaliście do domu. Teraz etap "praca" został udomowiony, co oznacza wiele wyzwań dla związku i... niespotykanych odkryć.
– Mój facet znosi kwarantannę gorzej ode mnie, trudno mu się motywować – opowiada Gosia. I dodaje, że Maciek ciągle... ogląda telewizję. – Nie potrafi pracować bez odpalonego "pakietu programisty", jak nazywa to mój brat, czyli "Ukrytej prawdy", "Detektywów, "Szpitala" czy innego badziewia. W sumie on nawet tego nie ogląda, po prostu musi grać w tle – śmieje się Gosia.
Z kolei Agnieszka jest zszokowana, że jest mąż... ciągle podjada. – Między jednym callem a drugim idzie paczka ciastek, dwie kanapki i paczka chipsów. Na początku myślałam, że to po prostu taki dzień. Ale tak jest codziennie! Najgorsze jest to, że on w ogóle nie tyje, więc mu po prostu zazdroszczę. Gdybym ja tyle jadła – a kusi! – zamieniłabym się w ciągu tygodnia w kulę śnieżną – opowiada Agnieszka.
I zastanawia się, co by było, gdyby... nie była żoną swojego męża. – Mąż uwielbia śmieciowe jedzenie, je dużo i bez sensu. Zajada stres, żre te ciastka z czekoladą, nie pilnuje godzin posiłków. Gdyby nie ja, która podtyka mu pod nos warzywa i owoce, to by chyba umarł od jedzenia g...a. Taka ze mnie Matka Polka od siedmiu boleści – śmieje się.
Martę z kolei zaskoczyły trzy rzeczy podczas podglądania swojego partnera od trzech lat w pracy. – Mój stary ma dość stresujący pracę, jest kierownikiem ważnego działu w dużej firmie. To oznacza dużo telefonów, dużo maili i dużo stresu. Co zaobserwowałam? Po pierwsze, podczas pracy pali szluga za szlugiem. Mnie mówił, że pali jednego dwa, papierosy dziennie, więc zrobiłam mu już awanturę. Nie będzie mi tu kłamał – denerwuje się.
A kolejne dwie rzeczy? – Podczas rozmawiania przez telefon ma zupełnie inny głos. Taki niski, chropowaty, profesjonalny. Nie powiem, nawet seksowny. A trzecia rzecz, która mnie pioruńsko denerwuje podczas tej kwarantanny to, że podczas rozmawiania przez telefon łazi po całym mieszkaniu! Robi całe kółka, tup tup tup. I mnie to denerwuje i naszego psa, który za nim biega i szczeka. Jeszcze tydzień i dostanę nerwicy – relacjonuje Marta.
Jest jeszcze Asia, która twierdzi, że jej partner absolutnie nic w pracy nie robi. – Jest programistą i albo siedzi na Facebooku, albo gra w gry (mówi mi, że to część jego obowiązków, na pewno), albo zbija bąki, albo gra na gitarze – śmieje się. I dodaje, że tym samym spalona już jest jego typowa wymówka, że nie pomoże jej w domu, bo jest zmęczony po pracy. – Ciekawe, czym się tak zmęczył? Chyba siedzeniem na tyłku i ruszaniem myszką – zauważa Asia.
– Ja nie mogę z nim pracować. To jest masakra! – mówi z kolei Patrycja. – Mamy małe mieszkanie, więc siedzimy sobie na głowie. On rozmawia z klientami, ja jestem nauczycielką i prowadzę lekcje online. To jest koszmar, bo nie mamy, gdzie się schować, oboje się przekrzykujemy. Do tego odkryłam, że mój partner jest niesamowicie nerwowy w pracy, a frustracje przenosi na mnie – opowiada zirytowana.
Rezultat? – Z racji tego, że ja rozmawiam z uczniami i muszę zachowywać pozory profesjonalizmu, on chowa się do łazienki. W ten sposób każdy ma spokój, chociaż mój partner nie jest zadowolony, że musi wykonywać ważne rozmowy na sedesie – opowiada. – Niech ta pandemia się kończy! – mówi błagalnym tonem.
Kwarantanna we dwoje
Praca zdalna swoją drogą, a inne niespodziewane przywary, zadziwiające nawyki, szokujące odkrycia? Tutaj dużo do powiedzenia ma Ewa, która kwarantannę spędza razem z mężem. – Odkryłam, że mój stary potrafi trzy godziny szukać w internecie lampek na balkon. Albo skakanki do ćwiczeń – szukał jej w sklepach internetowych dwa dni. Z czego nie zamówił jeszcze nic – opowiada.W ich domu rozgrywa się też prawdziwa... walka o balkon. W końcu dni coraz cieplejsze, a balkony i okna to dla większości z nas jedyny łącznik z okraszonym słońcem światem zewnętrznym. – Jak mój stary chce przejąć balkon, w którym właśnie dowodzę, bo sam chce tam posiedzieć i potrzebuje przestrzeni, to przychodzi i mówi: "Słuchaj, za bardzo się spalisz" albo "Słuchaj, powietrze dziś takie złe" i mnie wyrzuca – śmieje się Ewa.
Z kolei Beata odkryła, że jej mąż kocha... świeczki. – Naprawdę. nie żartuję. Któregoś wieczoru podczas kwarantanny (już ich nie liczę!) leżę, oglądam Netflixa i słyszę, że stary bobruje po szafkach. To krzyczę, czego szuka. On, że... świeczek. Zdziwiłam się, ale ok, nie pytam, wstałam, dałam mu cały worek świeczek, bo nie jestem fanką, a jak na złość na okazje dostaję głównie ozdobne świeczki – relacjonuje.
Teraz jej mąż nie wyobraża sobie wieczoru bez świec. – Od razu zapalił sobie trzy, usiadł na kanapie, nalał sobie whisky i się w ten sposób relaksował. I teraz codziennie jesteśmy skąpani w blasku świec – mówi ze śmiechem Beata. Chociaż przyznaje, że sama do świeczek powoli się przekonuje. – Robią nastrój, dobrze tylko, że nie mamy kota – zauważa przytomnie.
Ania ma z kolei całą listę odkryć na temat swojego partnera, z którym jest półtora roku. – Jacek ma elastyczne godziny pracy, więc ja wstaję o godzinie 8, a on się wyleguje do 10. Jak sobie robi śniadanie, to kuchnia wygląda, jakby huragan przez nią przeszedł. Za to potem godzinę ją pucuje i przy okazji sprząta całe mieszkanie. I tak codziennie. Jest maniakiem sprzątania – opowiada Ania.
I jeszcze jedno – bardzo ważny szczegół. – Do tego w ciągu dnia pije trzy kawy z mlekiem i to ze swojego ulubionego kubka z Batmanem. To był jego kubek w pracy i specjalnie przyniósł go z biura na kwarantannę, bo mówi, że z innego kubasa kawy nie wypije i już. No co zrobisz, jak nic nie zrobisz – śmieje się Ania.
Etapy w związku
Kwarantanna to też okres, w którym, chcąc nie chcąc, zaczynamy myśleć o przyszłości naszego związku. Wiele relacji przeżywa trudności. Jak ich uniknąć? Pisaliśmy o tym w tekście "Chcesz, żeby twój związek przetrwał kwarantannę? Te kluczowe rady ci w tym pomogą". Tu z kolei radziliśmy, jak radzić sobie z nudą w domu.Poważnych przemyśleń nie uniknęła Sandra, która, mimo że ze swoim partnerem nie mieszka razem, to kwarantannę spędza głównie w jego mieszkaniu. – To siedzenie w domu wpłynęło na to, że nasza magia minęła, bo kwarantanna zastała nas dopiero na początku związku. Boję się, że zabrało nam to ten niezapomniany czas i szybko staliśmy się parą "z długim stażem". Sporo naszych rozmów dotyczy, chociażby robienia obiadu – opowiada.
Żeby ratować magię, Sandra na kilka dni przeprowadziła się z powrotem do swojego mieszkania, w którym mieszka sama. Jak podkreśla, wie, że jest w tej dobrej sytuacji, bo ma własny kąt. Rezultat? – Po jednej nocy oddzielnie już chciał do mnie przyjechać – śmieje się Sandra.
– Wiem, że magia i te pierwsze emocje nie wrócą, bo skończył się miodowy miesiąc. Ale zaczęliśmy znowu pisać ze sobą we flirtujący sposób, tęsknimy za sobą. Kiedy na odchodne powiedziałam mu, że chciałabym, że wróciły uczucia z początku związku, on odparł, że są one inne, ale jest ich teraz znacznie więcej. Jestem więc dobrej myśli – mówi Sandra.
Niestety nie każdy związek przetrwa kwarantannową próbę. Maja właśnie rozstała się z partnerem, z którym była ponad rok. – Okazało się, że za szybko zamieszkaliśmy razem. Kiedy spędzaliśmy ze sobą te 24 godziny na dobę, opadły mi klapki z oczu. Zobaczyłam, że on źle mnie traktuje, że duszę się w tej relacji. Nie jesteśmy już razem i jestem za to wdzięczna koronawirusowi – opowiada.
Z kolei Gosia jest dobrej myśli, chociaż wspólna kwarantanna również dużo nauczyła ją i jej partnera. – Podczas tego siedzenia w domu zaczęłam mówić na niego Andrzej, a on do mnie Jolka. Dlaczego? Bo ja zachowuję się jak moja matka. a on jak mój ojciec. Mówi mi jednak, że jak wytrzymamy ze sobą kwarantannę, to znaczy, że już ze wszystkim damy radę – mówi z nadzieją.
