Agonia władzy PiS. Kaczyński, Morawiecki i Gowin już o tym wiedzą
Karolina Lewicka
07 kwietnia 2020, 12:07·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 kwietnia 2020, 12:07
Kto wskaże termin wyborów? Elżbieta Witek! Kto przygotuje druczki? Jacek Sasin! A kto weźmie listonoszy w kamasze? Wiceszef MON! Złoży się projekt, poprawi się go potem i uzupełni trzecim, a przegłosuje jeszcze przed północą. To co, że na kolanie, na rympał, byle jak, niezgodnie z konstytucją. Grunt, że zaraz wyjdzie na nasze.
Reklama.
Jeśli to Państwa oburza, to bez nerwów, proszę. Bo to już schyłek, zmierzch bogów z Prawa i Sprawiedliwości. Wciąż wydają się Państwu żywotni? To zombie - ruszają się, ale politycznie są już martwi. To, co robią w ostatnich dniach nie jest dowodem na ich siłę, ale na ich słabość. To nie umacnianie się władzy, ale jej powolna agonia.
Kto słuchał przemawiającego w Sejmie Mateusza Morawieckiego zauważył zapewne brak dotychczasowej pewności siebie u premiera. Kto oglądał konferencję Jarosława Gowina, na której mówił o wyborze między życiem a śmiercią, słyszał ten łamiący się głos. Kto patrzy na Jarosława Kaczyńskiego, musi dostrzec popłoch w jego oczach.
„Nie ma możliwości przełożenia wyborów”...
...od kilku tygodni powtarza ów demiurg prawicy, płyta jest już wręcz zdarta. A że wola prezesa jest w PiS-ie sprawą świętą, stąd coraz bardziej nerwowe i chaotyczne ruchy polityków Zjednoczonej Prawicy, by w trudnych, bo epidemicznych warunkach spróbować uczynić jej zadość. Ta obsesja ma dwa możliwe wytłumaczenia. Albo to myślenie tunelowe - ograniczenie pola widzenia, silna koncentracja na jednym tylko rozwiązaniu, niedostrzeganie alternatyw. Taki nieubłagany lot ćmy do światła świecy.
Albo najzupełniej racjonalna ocena sytuacji i ku tej wersji bym się skłaniała. Po prostu Jarosław Kaczyński wie: teraz lub nigdy. Albo w maju ponownie zainstaluje Andrzeja Dudę przy Krakowskim Przedmieściu, albo straci Pałac Prezydencki, a przynajmniej ryzyko takiej straty będzie rosło z każdym dniem. Dlatego Sasin z Suskim uwijają się, aż miło - nie zważając zupełnie na to, jak ta fiksacja szkodzi formacji rządzącej, jak dobitnie pokazuje jej bezwzględność i dbałość o interes dwóch panów - prezesa i prezydenta. Przecież nawet życzliwych tej władzy wyborców może to zirytować lub zniesmaczyć. Ale może to też nie jest ważne. Bo PiS wie i o tym, że z każdym kolejnym dniem społeczeństwo będzie im coraz mniej przychylne. Więc się na to wcale nie oglądają, tylko lecą po władzę. Byle szybciej, skoro czas działa przeciwko nim.
„Stoimy przed własnym sumieniem, przed historią, przed narodem”... ...wzruszył się Jarosław Gowin, a później odszedł z rządu, w którym to rządzie nadal pozostaje jego formacja. Bo wicepremier chce i mieć, i zjeść ciastko - czyli nie trafić na totalny out, ale i nie firmować całym sobą parcia PiS-u do wyborów. Bo przecież to bardzo brzydko pachnie, Gowin doskonale czuje ten smród. To spryciarz, widzi, że statek Zjednoczonej Prawicy nabiera wody. Sam zatem zrobił gest Rejtana, ale swoim ludziom pozwolił zostać u żłobu, żeby się nie zbuntowali i nie odpłynęli do PiS. Dzięki tej strategii w stylu „głosowałem, ale się nie cieszyłem”, Gowin ustawia się w wygodnej pozycji startowej na czas po rządach Zjednoczonej Prawicy, bo wie, że ten moment definitywnie nadchodzi. Dekompozycja obozu władzy już się rozpoczęła.
„Staramy się wyprzedzać bieg wydarzeń”... ...zapewniał - zupełnie bez przekonania - Mateusz Morawiecki z sejmowej mównicy. Bo szef rządu zapewne zdaje sobie sprawę, że lepsze jutro było wczoraj. Że przed jego gabinetem czas burzy i naporu, potężnych turbulencji, na które ten rząd nie jest gotowy. A to oznacza koniec uprawiania bajkopisarstwa o nadzwyczajnych umiejętnościach zarządczych i finansowych Zjednoczonej Prawicy, bo jakie one są - to widzimy bardzo wyraźnie od miesiąca. Stąd i wcześniejsza propaganda sukcesu zaraz odbije się czkawką.
Jeśli - jak mówił we wrześniu Kaczyński - niskie bezrobocie jest sukcesem tego rządu, to czy teraz skok bezrobocia będzie tego rządu winą? Jeżeli na dwa tygodnie przed zamknięciem kraju oraz zamrożeniem gospodarki i społeczeństwa, Morawiecki chwalił się doskonałą kondycją finansów publicznych, to dlaczego pomoc państwa dla pracowników i przedsiębiorców jest tak mizerna? Przecież takie pytania nasuwają się same! A jeśli budżet był tak doskonale zrównoważony, to dlaczego Gowin mówi, że wytrzymałby stan klęski żywiołowej „przez jeden, dwa, może trzy miesiące. Ale na pewno nie dłużej”? Wyborcy to widzą, a Morawiecki to wie. Czasy rozrzucania kasy się skończyły, a przecież ten rząd niczego innego nie potrafi.
„PiS jest formacją empatyczną”... ...zapewniał na jesieni zeszłego roku Jarosław Kaczyński podczas spotkania z warszawskimi działaczami swojej partii. Na tym samym konwentyklu dowodził, że „PiS jest przygotowany na różne warianty spowolnienia, a nawet kryzysu”. Pół roku później jasno widzimy, jak pobożne były to zaklęcia, jak nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Tak oto zaraza boleśnie skonfrontowała PiS z jego wizerunkiem.
Bo co wykładał nam prezes i jego pretorianie przez ostatnich kilkanaście lat? Że PiS jest jedyną partią na polskiej scenie politycznej, której celem i sensem działania jest solidarność - ze słabymi, poszkodowanymi, potrzebującymi. Że tylko PiS pochyla się nad „zwykłym człowiekiem”. Że władza PiS-u doprowadzi do państwa dobrobytu. Że PiS jest ugrupowaniem skutecznym i sprawczym - nie ma, że się nie da. Państwo miało być silne, machina władzy efektywna i zawsze wydolna. Dziś ta narracja ulega negatywnej weryfikacji na kilku poziomach - politycznym, gospodarczym i PR-owym.
Król jest nagi w obliczu niespodziewanych trudności. Zapomniał o tych wszystkich „zwykłych Polakach”, których pokazywano nam - jeszcze kilka tygodni temu - na konwencjach wyborczych. Nie przygotował nas do epidemii, nie wie, jak zapobiec jej skutkom. Władza zajmuje się sama sobą, swoim dalszym trwaniem. I tu paradoks: im
bardziej o to zabiega, tym bardziej jej dalsze trwanie jest zagrożone.