Kilka bardzo konkretnych rad, które pokazują, jak powinniśmy wyjść z kryzysu z koronawirusem
Marcin Bosacki
15 kwietnia 2020, 16:58·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 15 kwietnia 2020, 16:58
Mocne doinwestowanie służby zdrowia, agresywne testowanie, by wreszcie zmniejszyć ilość zakażeń, w tym czasie potężna, ale ograniczona w czasie pomoc dla firm. Tylko wtedy będziemy mogli za miesiąc-dwa zacząć wychodzić z tej zapaści i powrócić do w miarę normalnego życia.
Reklama.
Sejm zajmuje się dziś aborcją i wyborami. Senat na szczęście dwoma innymi sprawami, jedynymi, którymi dziś w Polsce politycy powinni się zajmować: jak zmniejszyć liczbę ofiar epidemii i jak zmniejszyć liczbę ofiar gospodarczego tsunami związanego z epidemią.
Zacznę od oczywistości, ale w dzisiejszej Polsce, z kłamliwą telewizją partyjno-państwową i totalną propagandą rządu, oczywistości trzeba powtarzać: do łagodnego przejścia przez ten globalny kryzys każde państwo potrzebuje dwóch rzeczy: sprawnej opieki zdrowotnej by pomóc chorym - oraz dużych pieniędzy, by pomóc pracownikom i firmom.
Obu tych rzeczy państwo polskie dziś nie ma - z winy rządzących. Gdy przez dwa miesiące, styczeń i luty, epidemia nadciągała i trzeba się było przygotowywać, panowie Szumowski i Pinkas powtarzali, że „groźniejsza jest grypa”, „Chiny są daleko” a ci, jak Senat, którzy ostrzegali przed katastrofą, „powinni sobie lód w majtki włożyć". Wtedy, gdy trzeba było kupować maski, kombinezony, respiratory i testy, rząd sprzedawał maski w dziesiątkach tysięcy a skupywał węgiel...
Gdy przez cztery tłuste dla globalnej gospodarki lata trzeba było mądrze gospodarować, oszczędzać na czasy gorsze, takie jak ten kryzys, rząd PiS wydawał miliardy na szkodliwe mrzonki jak przekop mierzei, na kłamstwa telewizji pana Kurskiego, na premie dla siebie i na przekupstwa wyborcze.
Efekt widzimy: bohaterscy lekarze, pielęgniarki, ratownicy i salowe pracują bez koniecznego sprzętu, a jak go mają, to głównie dzięki zbiórkom społeczeństwa. A na realną pomoc pracownikom i pracodawcom brakuje dramatycznie pieniędzy, co dwa tygodnie temu przyznał sam premier Morawiecki. Tak, Sito 2 (zwane przez PiS tarczą) jest trochę lepsze niż prawie bezużyteczne Sito 1. Sito 3 pewnie będzie jeszcze trochę lepsze. Ale to wszystko za późno i za mało. I nijak się ma do pomocy, której udzielają firmom i ludziom pracy inne kraje europejskie - takie, które podczas 4 lat prosperity gospodarowały mądrze.
To przez rząd PiS Polska stoi dziś przed diabelską alternatywą: albo w nieskończoność, dłużej niż inne kraje, zamknąć 38 milionów Polek i Polaków w domach i zarżnąć gospodarkę do końca, albo tego nie robić i doprowadzić do długich miesięcy, może lat epidemii, bo opieka zdrowotna jest zbyt słaba, by ją zwalczyć. A nawet gorzej: to szpitale, przychodnie i domy pomocy społecznej są dziś tej epidemii rozsadnikami.
Jak państwo PiS nie radzi sobie z epidemią, widać na przykładzie wielkopolskiego Krotoszyna. Półtora miesiąca temu przywiózł wirusa do tego 30-tysięcznego miasta nowy łowczy krajowy po wizycie u europosłanki PiS w Brukseli. Słabe, oparte na picu państwo PiS nie poradziło sobie z tym ogniskiem przez 6 tygodni. Chorych jest już w Krotoszynie prawie 200, dwa razy więcej niż w milionowej aglomeracji poznańskiej. Zaraza rozprzestrzeniła się na sąsiednie powiaty kaliski, ostrowski i pleszewski. To z nich dziś pochodzi 80 procent zarażeń w całej Wielkopolsce. Zamykane są posterunki policji, DPSy i oddziały szpitalne.
Tak jak w Krotoszynie, władza PiS nie radzi sobie w całej Polsce. Możecie fałszować statystyki, ale bez doświadczonych ludzi, którzy zastąpią np. Komedianta pana Pinkasa, bez większych pieniędzy dla ochrony zdrowia, bez radykalnego zwiększenia liczby testów - nie poradzicie sobie. Epidemia będzie trwała, aż nie zostanie wykryta szczepionka (najwcześniej za rok) a Polska gospodarka upadnie. Miliony ludzi zostaną bez pracy.
Co więc trzeba zrobić?
Najkrócej mówiąc: sprawić, by okres zamknięcia kraju był jak najkrótszy, przy jednoczesnym niedopuszczeniu do wybuchu epidemii na pełną skalę. Czyli iść drogą czeską, niemiecką i koreańską, a nie amerykańską. Potrzeba do tego trzech rzeczy.
Po pierwsze: doinwestowania i wyposażenia opieki medycznej. Już dwukrotnie PiS zignorował propozycje Senatu przeznaczenia 20 mld na służbę zdrowia. Obyście nie zrobili tego znów. By testować jak w Niemczech, potrzeba 5-10 razy większej ilości testów, ok. 50 tysięcy dziennie. Testów, których dostępność dziś władze zaniżają (także wobec zmarłych), by zaniżać statystyki epidemii w celu przepchnięcia zbrodniczego pomysłu wyborów majowych.
A tylko testy - tak jak w Czechach, Korei czy Niemczech mogą przecinać łańcuchy epidemiczne i ocalić tysiące istnień ludzkich, bo wczesne wykrycie choroby w tym pomaga. Tymczasem dziś są testy na życzenie dla władzy PiS, nie ma częstych testów nawet dla personelu medycznego... Dobrze, że wreszcie dostrzegł to prominentny polityk koalicji rządzącej pan Gowin; szkoda, że 2 miesiące za późno i dopiero jak odszedł z rządu...
Już dziś w walce z epidemią mamy za mało personelu medycznego. A wraz z narastaniem epidemii będzie jeszcze gorzej. Dlatego potrzeba też zachęt finansowych dla emerytowanych lekarzy czy pielęgniarek, by wracali na jakiś czas do pracy, trzeba pieniędzy na szybsze wprowadzenie do zawodu uczniów ostatnich lat studiów medycznych oraz na godne opłacanie dodatkowych dyżurów wszystkich bohaterów, którzy walczą z zarazą. Potrzeba dużo więcej pieniędzy na dodatkowe respiratory i sprzęt ochronny. Pic z transportem 7 mln maseczek największym samolotem świata, w większości pustym, to za mało. Od jutra taką ilość maseczek Polacy będą zużywać w 1 dzień.
Po drugie: trzeba znacząco większych pieniędzy na utrzymanie miejsc pracy. Po to, by miliony Polaków nie straciły pracy a firmy rynków - na stałe. Pamiętajmy - tam gdzie państwa hojniej wspomagają dziś firmy i pracowników, będą one gotowe do ponownej ekspansji gdy tylko kryzys się skończy. Nasze firmy, jeśli zwolnią połowę lub więcej osób - stracą tak trudno zdobyte przez ostatnie 30 lat rynki.
Członkowie tej władzy mówią: ale nie ma pieniędzy. Ale prawda jest brutalna: pieniądze na krótkie, ale realne wsparcie muszą się znaleźć. Nawet kosztem zadłużania państwa. Premier Morawiecki, prowadząc przez cztery i pół roku utracjuszowska politykę gospodarczą, dziś chce sięgać jeszcze głębiej do kieszeni Polek i Polaków oraz polskich firm. Chce też drukować pieniądz bez pokrycia, co wywoła inflację, która uderzy w najbiedniejszych. Nie tędy droga. Trzeba wycofać się z utopijnych projektów, jak CPK czy przekop Mierzei, zlikwidować pisowskie bizancjum w TVP i agencjach rządowych, wreszcie - szukać finansowania w instytucjach międzynarodowych, w MFW a zwłaszcza w Unii Europejskiej. Powtórzę: rola państwa w utrzymaniu firm i miejsc pracy na powierzchni musi być w tej sytuacji mocniejsza. Inaczej za kilka miesięcy, jak mówił mi jeden z poznańskich przedsiębiorców, cofniemy się do gospodarczej epoki kamienia łupanego.
I tu dochodzimy do punktu trzeciego. Ten kryzys pokazuje, ze potrzeba Polsce więcej współpracy z Unią Europejską, nie mniej. Szczucie na Unię, uprawiane w ostatnich dniach przez cały obóz władzy, od premiera Morawieckiego przez prezydenta Dudę po prezesa Kaczyńskiego - jest nie tylko haniebnie kłamliwe, ale zabójcze dla długofalowych interesów strategicznych Rzeczypospolitej. Unia już uruchomiła dla Polski ponad 30 mld pomocy na walkę z kryzysem. A mielibyśmy dostęp do setek miliardów euro, gdybyśmy byli w strefie euro. To - powiem to jasno - powinno być celem polityki polskiej, gdy wreszcie naród pozbędzie się rządów populistycznych autokratów.
Tylko w szerszej współpracy europejskiej możemy zapewnić Polkom i Polakom wyjście z tego kryzysu, ocalenie miejsc pracy a potem rywalizację gospodarczą i strategiczną z innymi wielkimi graczami na światowej scenie. Jeśli ten kryzys czegoś nas powinien nauczyć, to tego, że w sytuacjach skrajnych mocarstwa grają skrajnie samolubnie - i niestety nie ma większego znaczenia, czy są to Chiny, czy Ameryka. Polska by była bezpieczna i zasobna, potrzebuje więc silniejszej, a nie jak chce PiS, słabszej Europy i silniejszego w niej miejsca Polski, a nie, co PiS robi od 5 lat - coraz słabszego.
Władza PiS, która nie przygotowała kraju na ten kryzys i źle go podczas kryzysu prowadzi, proponuje tylko taki wybór: albo długotrwałe zamknięcie całej Polski i katastrofa gospodarcza kraju oraz dramaty życiowe milionów, albo chaotyczne luzowanie rygorów i śmierć tysięcy obywateli. W międzyczasie prąc do przedłużenia swej władzy przez szaleńcze wybory majowe.
Nasz plan powinien być inny: doinwestowanie służby zdrowia, agresywne testowanie, by wreszcie zmniejszyć ilość zarażeń, w tym czasie mocna, ale ograniczona w czasie pomoc dla firm. Tylko wtedy będziemy mogli za miesiąc, dwa zacząć wychodzić z tej zapaści i powrócić do w miarę normalnego życia. Cieszę się, że swymi pracami, poprawkami do nieudolnych ustaw rządu, Senat przybliża dziś ten drugi scenariusz.
Polacy powinni mieć wybór między nieudolnością i szaleństwem a jasnym planem wyjścia z tego kryzysu.