Komisja Europejska uruchomiła procedurę o naruszenie unijnego prawa przeciw władzom Polski. Chodzi o przyjętą głosami posłów PiS tzw. ustawę kagańcową, która ogranicza niezależność polskich sędziów. W konsekwencji Polska znowu może stanąć przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w związku z łamaniem zasad praworządności.
Przeciwko wprowadzeniu ustawy o ustroju sądów powszechnych z 2019 roku protestowali polscy prawnicy. Przed zagrożeniem, jakim dla wymiaru sprawiedliwości jest ustawa przygotowana przez PiS (nazywana też represyjną), ostrzegała m.in. prof. Małgorzata Gersdorf, I Prezes Sądu Najwyższego.
"Jest tam wszystko: zakaz korzystania przez sędziów z wolności słowa, ustanowienie mechanizmu inwigilacji oraz drastyczne ograniczenie ich prawa do posiadania profili w portalach społecznościowych, rozwinięcie katalogu przewinień dyscyplinarnych, które ubrano w najbardziej nieostre z możliwych słowa, próbę rozstrzygania ustawą ważności sędziowskich aktów powołania – wszak należących do prerogatyw prezydenckich, a nie uprawnień Sejmu" – wymieniała prof. Gersdorf.
Teraz ustawą kagańcową, która weszła w życie 14 lutego 2020 roku po podpisie prezydenta Andrzeja Dudy, zajęła się Komisja Europejska. "Państwa członkowskie mogą reformować swój wymiar sprawiedliwości, ale muszą to robić bez łamania unijnych traktatów" - stwierdziła wiceszefowa KE Vera Jourova. Prawnicy Komisji zwrócili uwagę na to, że politycy zablokowali sędziom możliwość zadawania pytań prejudycjalnych, a także naruszają ich prawo do prywatności.
Zdaniem Komisji Europejskiej zmieniona ustawa powoduje, że politycy mogą decydować jakie wyroki mają wydawać sędziowie, a to złamanie zasady trójpodziału władzy, która polega na wzajemnej kontroli. "Istnieje wyraźne ryzyko, że przepisy dot. systemu dyscyplinarnego wobec sędziów mogą być wykorzystane m.in. do politycznej kontroli treści orzeczeń sądowych" – uzasadniła wiceszefowa KE.