"Giga" oznacza gigantycznie fajna dziewczyna. I taka zdaniem premiera Donalda Tuska jest właśnie Kasia Tusk. Podobne przezwiska w dzieciństwie dostaje wiele dzieci. O ile w dzieciństwie są jak najbardziej na miejscu, o tyle kiedy dziecko dorasta – już niekoniecznie. – Dwudziesto- czy trzydziestoparolatek niekoniecznie odbiera to jako przejaw uczuć – mówi dr Aleksandra Piotrowska z Wydziału Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizująca się w psychologii dziecięcej.
Według "Newsweeka" Donald Tusk nazywa swoją córkę Kasię Tusk – "Giga". Dlaczego rodzice wymyślają dla dzieci przezwiska i zdrobnienia? W końcu sami wybierają im imiona.
dr Aleksandra Piotrowska: Chodzi o ciepłe, serdeczne wyrażanie uczuć, emocjonalne zaangażowanie rodziców. Bardzo często są to zdrobnienia wywodzące się od imienia dziecka – Kasiunia, Jaś, Anulka.
Druga grupa to takie, które nie mają z imieniem nic wspólnego. Czasem takie przezwisko ma związek z cechami dziecka. Rodzice potrafią być nieraz naprawdę oryginalni. Zwroty Ciapeczku, Pimpusiu, Słoneczko, Skarbeczku – to miły przejaw uczuć.
Nie irytują pani?
Bardziej irytuje mnie, jak do rocznego dziecka rodzice zwracają się per Tadeuszu czy Fryderyku.
Tych zdrobnień można używać w przestrzeni publicznej?
Zdrobnienia powinny być absolutnie rzeczą intymną. Dla dziecka w wieku 1-3 przestrzeń publiczna tak naprawdę nie istnieje. W wieku 5-6 powinniśmy być już ostrożni z takimi zwrotami przy świadkach. Zwracanie się tak wobec uczniów jest karygodne. Tym bardziej jak usłyszą to inne dzieci. To może być początek utrzymujących się przez lata przezwisk, które nie mają nic wspólnego z ciepłymi uczuciami i serdecznością.
Kiedy rodzice powinni w ogóle zaprzestać używania takich pieszczotliwych określeń?
Im dziecko jest starsze, tym bardziej zmienia się jego odporność. Przekaz takich słów się zmienia i jest inny niż była pierwotna intencja. Dwudziestoparolatek czy trzydziestoparolatek niekoniecznie odbiera to jako przejaw uczuć, ale raczej jako przeświadczenie rodziców, że nie dorósł, albo nie radzi sobie w życiu. W sferze prywatnej można tak się zwracać do nastolatka. Później jest to zbędne. Chyba, że jest to bardziej "pseudo", np. Jarosław jest nazywany "Niko". Wtedy można się tak do niego zwracać, bez oporów, bo jest to emocjonalnie neutralne.