W ostatnim czasie poluzowano obostrzenia wprowadzone w związku z pandemią koronawirusa. Wiele osób poczuło się bezpiecznie. – Jest bezpieczniej o tyle, że wiemy co wywołuje epidemię i jak się przed wirusem bronić. Można więc proponować luzowanie ograniczeń ale trzeba wiedzieć, że to pociągnie za sobą wzrost liczby zakażonych – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr Paweł Grzesiowski, lekarz, specjalista w dziedzinie profilaktyki zakażeń, prezes Fundacji „Instytut Profilaktyki Zakażeń”.
Lekarz podkreśla, że w ramach izolacji "schowaliśmy się” przed koronawirusem. Jednak teraz wychodzimy z "ukrycia" i niektórzy myślą, że koronawirusa już nie ma. To oczywiście nieprawda. Musimy być świadomi, że zagrożenie nadal istnieje i możemy się zarazić. Te zdejmowane dzisiaj obostrzenia mogą powrócić, jeśli okaże się, że mamy tak dużą ilość zakażonych, że ochrona zdrowia nie jest w stanie zapewnić im opieki i leczenia.
Zdaniem dr Grzesiowskiego, problemem tej pandemii nie jest to, że SARS-CoV-2 zakazi się np. milion osób. Problem polega na tym, że 10 procent z nich będzie wymagało wsparcia medycznego a 3-4 tys. będą wymagały intensywnej terapii i respiratora jako pomocy oddechowej.
Specjalista jest przekonany, że w Polsce wzrośnie jeszcze ilość zakażeń i że jesteśmy nadal na początku krzywej epidemicznej. Mamy cały czas epidemię pełzającą, czyli codziennie po kilkaset przypadków. Polska to jeden z krajów, które nie przeżyły masywnego wzrostu zachorowań i nie możemy teraz cieszyć się, jak niektóre inne kraje, ze spadku, bo go nie ma.
Zdaniem lekarza trzeba pamiętać, że ryzyko zakażenia się na ulicy od mijanej osoby koronawirusem jest praktycznie zerowe. SARS-CoV-2 nie jest tzw. wirusem powietrznym jak np. ospa wietrzna i odra. W przypadku odry wygląda to tak, że wystarczy iż chora osoba przejdzie korytarzem, gdzie siedzi kilka zdrowych osób. Większość z tych osób zostanie zakażona. Tyle wystarczy. Tak nie zakażamy się SARS-CoV-2.
Żeby zarazić się koronawirusem, osoba chora musi wytworzyć aerozol, czyli z jej dróg oddechowych muszą wydostać się kropelki pary wodnej zawierające w sobie SARS-CoV-2. Kropelka wielkości ziarenka piasku może pomieścić w sobie tysiąc cząstek wirusa i to jest materiał zakaźny. Największe ryzyko zakażenia mamy w małych pomieszczeniach, kiedy przebywamy blisko siebie. Można zarazić się również przez dotykanie powierzchni, które zostały skażone tym aerozolem wytworzonym przez osobę chorą.
Niestety niektórzy zaczęli bagatelizować pandemię koronawirusa i nazywać ją wręcz "dmuchaną pandemią”. Dr Grzesiowski zwraca jednak uwagę, że ta pandemia pociągnęła za sobą 250 tys. zgonów na świecie, 70 tys. w USA, 30 tys. we Włoszech, i to wszystko w czasie półtora miesiąca. – Jeśli ktoś uważa, że to jest "nadmuchane”, to gratuluję mu dobrego samopoczucia – podsumowuje specjalista.