"Co trzeba mieć w głowie, żeby uwierzyć i skorzystać z takiego leczenia?" – tak jeden z internautów napisał, a pewnie wielu pomyślało po przeczytaniu informacji o skazaniu 52-letniego mężczyzny z Nowego Sącza, który "leczył seksem" jajniki kobiet z całej Polski.
Sprawa jest dużo poważniejsza niż sugerowałby ten wybitnie ekstremalny przypadek. Naiwność (jak mówią niektórzy granicząca z głupotą), łatwowierność i zabobonność to grzechy główne wielu Polaków.
Polak nieracjonalny
Z badań CBOS przeprowadzonych w ubiegłym roku wynika, że co drugi z nas wierzy w co najmniej jeden przesąd. I choć zwykle chodzi w tym przypadku o przesądy typu "odpukać w niemalowane drewno" albo "trzymać za coś kciuki", wyniki te dowodzą, że mimo rozwoju nauki i techniki, zachowania nieracjonalne są w społeczeństwie powszechne. To już nie tylko czarne koty przebiegające przez ulicę...
– W ostatnich latach mamy do czynienia z tendencją odwrotu od racjonalnego myślenia. Przykład? Proszę zobaczyć, jak zmieniała się oferta kanałów telewizyjnych typu Discovery: od popularyzacji wiedzy do audycji na temat UFO, duchów, zjawisk nadprzyrodzonych. To działa na myślenie widzów i Polska nie jest od tego wolna – mówi naTemat dr Mirosław Pęczak, antropolog kultury.
Szacuje się, że w Polsce działa nawet 100 tys. różnego rodzaju uzdrowicieli, zielarzy, szamanów, znachorów i innych propagatorów medycyny alternatywnej. Ostatnio jest ich coraz więcej, przy czym właściwie nie ma możliwości sprawdzenia, jakie są ich metody i jaka skuteczność. – To zainteresowanie egzotyką przyszło do nas ze Wschodu. I niestety ta metafizyka wypiera racjonalizm – stwierdza dr Pęczak.
Seks i biała kapusta
Zdania internautów, którzy w sieci chętnie dyskutują o szamanach, znachorach i im podobnych, są podzielone. To, co dla jednych jest idiotyzmem i ciemnotą, dla innych okazuje się sprawą życia i śmierci. Jedna z internautek relacjonuje, że nie odwiedzając szpitala wyleczyła raka za pomocą… pestek z moreli. Inna na forum portalu Kafeteria.pl pisze: "Znałam jednego znachora z Zielonej Góry. I miałam łupież. Teraz jedynie głowę myje raz, dwa w tygodniu i nic. Jak ręką odjął".
Na to przeciwnicy "ciemnoty" przytaczają historie takie jak ta, której bohaterem był lekarz leczący kobietę chorą na raka białą kapustą. Pacjentka zmarła przed końcem kuracji. Inny przykład. W czerwcu 2010 r. warszawski sąd okręgowy skazał na siedem lat więzienia 52-letniego Zygmunta B., z zawodu budowlańca, który oszukał co najmniej 50 osób, sprzedając im preparat ze sfermentowanych soków warzywnych i ziół jako lek na raka.
Jeśli chodzi o polską łatwowierność i zabobonność, chorzy są z pewnością grupą podwyższonego ryzyka. Bo kiedy zawodzą konwencjonalne metody, bardzo łatwo uwierzyć w cudowną moc metod i środków, których skuteczność jest co najmniej wątpliwa. Dr Jerzy Giermek z Centrum Onkologii w Warszawie opowiada w rozmowie z naTemat, że widział wiele przypadków, które świadczyły o niezwykłej naiwności pacjentów.
– Znajoma zrezygnowała z operacji, by pić śmierdzące napoje rekomendowane przez szarlatana. Widziałem też przypadek, gdzie znachor zalecił uciskanie ciała jako sposób na raka albo inny, w którym chory połykał rośliny podobne do fasoli. Nie spotkałem ani jednej osoby, której by to pomogło – mówi.
Od strachu do głupoty
Oszuści oszustami – będą zawsze. Ale co właściwie sprawia, że w XXI wieku ludzie dają się nabierać na, czasem bardzo ewidentne, sztuczki? I kto najczęściej pada ofiarą "szarlatanów"? Jak mówi dr Mirosław Pęczak, nie są to bynajmniej ludzie z nizin społecznych, niewykształceni i niedouczeni. – Dotyczy to także mieszkańców dużych miast. Schemat jest taki: coś się obiło o uszy, nie zaszkodzi, a nuż pomoże? Wiara staje się ważniejsza od analizy – dodaje ekspert.
Zdaniem dr. Jerzego Giermka, przyczyną jest najczęściej strach. – Pacjenci sądzą, że rak to wyrok śmierci, dlatego sięgają po pomoc szarlatanów. Cóż, nie znam nikogo, komu by pomogli – zaznacza.
Znajoma zrezygnowała z operacji, by pić śmierdzące napoje rekomendowane przez szarlatana. Widziałem też przypadek, gdzie znachor zalecił uciskanie ciała jako sposób na raka albo inny, w którym chory połykał rośliny podobne do fasoli. Nie spotkałem ani jednej osoby, której by to pomogło.
Mariola Kosowicz dla tygodnika "Przegląd"
psychoonkolożka i psychoterapeutka
Lęk przed śmiercią zniekształca percepcję. Będąc na granicy życia i śmierci, inaczej postrzega się świat. Widzi się to, co chce się widzieć – nadzieję na życie. Nawet jeżeli jest to fałszywe i niebezpieczne.