Prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego jest zdziwiona zapowiedziami Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina. Dr hab. Joanna Lemańska w oświadczeniu przekazanym Onetowi zauważyła, że partyjni liderzy z góry założyli, jakie będzie przyszłe orzeczenie SN w sprawie uznania ważności wyborów prezydenckich.
Jarosław Gowin i Jarosław Kaczyński założyli, że Sąd Najwyższy uzna nieważność wyborów 10 maja. Okazuje się, że to nie jest wcale oczywisty scenariusz. Prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych przypomniała, jak wygląda cała procedura.
– To Państwowa Komisja Wyborcza w pierwszej kolejności stwierdza wynik wyborów, a następnie ogłasza obwieszczenie o wynikach wyborów w Dzienniku Ustaw RP. Od tej dopiero chwili można wnosić do Sądu Najwyższego protesty wyborcze – podkreśliła dr hab. Joanna Lemańska.
Następne w kolejności jest postępowanie, mające za przedmiot podjęcie uchwały w sprawie ważności wyborów. Postępowanie wszczyna sprawozdanie z wyborów przedstawione przez Państwową Komisję Wyborczą. Ten dokument dla SN nie jest wiążący, ale jak zauważyła Lemańska, stanowi jedną z ważniejszych podstaw do podjęcia uchwały.
Prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych wyraziła przede wszystkim zdziwienie, że "zostało a priori przyjęte założenie dotyczące przyszłego orzeczenia SN w sprawie uznania ważności wyborów prezydenckich w Polsce". – Przypominam, że sędziowie są niezależni i niezawiśli w swoich orzeczeniach, a o jego treści decyduje skład orzekający – wskazała.
Porozumienie, o którym mowa, dotyczy wspólnego stanowiska Jarosława Gowina i Jarosława Kaczyńskiego w sprawie wyborów prezydenckich. Obaj wynegocjowali wersję wydarzeń, która ma zagwarantować Polakom możliwość wzięcia udziału w demokratycznych wyborach. Jedno jest pewne: wybory 10 maja nie odbędą się.