Na stronie Sejmu pojawił się we wtorek nowy projekt zmian w ustawie o głosowaniu korespondencyjnym. Oprócz licznych niejasności i kontrowersji jeden z punktów szczególnie zwraca na siebie uwagę. Chodzi o kwestię skracania czasu na zbieranie podpisów przez nowych kandydatów na prezydenta. To może znacznie przyspieszyć termin wyborów.
Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu Prawo i Sprawiedliwość obiecało, że jeśli politycy Porozumienia zagłosują za odrzuceniem weta Senatu i przyjęciem zmian w ustawie o głosowaniu "kopertowym", to partia rządząca znowelizuje ją tak, żeby wybory nie odbyły się w maju. Tego chciał głównie lider Porozumienia Jarosław Gowin.
Gowinowcy zagłosowali więc tak, jak chciał PiS, a parę dni później przystąpiono do błyskawicznych prac nad nowym projektem zmian. Ich efektem jest zarys ustawy, który pojawił się we wtorek na stronach Sejmu. Zawarto w nim kilka dość kontrowersyjnych zapisów.
Jednym z nich jest kwestia osób zamkniętych na kwarantannie, które będą mogły zgłosić chęć głosowania najpóźniej na pięć dni przed wyborami. Jak zauważył reporter RMF FM Krzysztof Berenda, w myśl tych przepisów osoba, która trafi na kwarantannę na cztery dni przed głosowaniem, nie będzie mogła wziąć udziału w wyborach.
Ale chyba najwięcej emocji, szczególnie po stronie sztabów wyborczych, będzie budzić artykuł 14 dotyczący zbierania głosów poparcia przez komitety. Z jego treści wynika, że marszałek Elżbieta Witek może dowolnie skrócić czas na zbieranie podpisów przez nowych kandydatów. To z kolei oznaczać może, że wybory mają szansę odbyć się jeszcze 28 czerwca.