Spór o ten dokument podzielił Platformę Obywatelską i wzbudził gorącą debatę w mediach. Przeciwstawiał mu się Kościół i konserwatywni politycy. Dziś, wbrew nim, rząd zdecydował: konwencja ws. przemocy wobec kobiet będzie obowiązywać w Polsce.
Podczas dzisiejszego posiedzenia rząd zdecydował o tym, że podpisze europejską konwencję ws. przemocy wobec kobiet. O decyzji poinformowała pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz – podał serwis TOK FM.
Informacja z posiedzenia rządu jest o tyle istotna, że konwencja już od wielu tygodni dzieli gabinet. Zdecydowanym przeciwnikiem dokumentu jest Jarosław Gowin. Jego zdaniem konwencja w obecnej formie jest niepotrzebna i przyczynia się do dewaluacji pojęcia rodziny. Jego zdaniem podpisanie konwencji to także "zrzeczenie się części suwerenności". "Między wierszami tego dokumenty kryje się walką z tradycyjną moralnością i kulturą" - twierdził minister w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Gowina w krytyce dokumentu popierali kościelni hierarchowie. Według biskupów, konwencja źle definiuje płeć, pomija bowiem "naturalne różnice biologiczne między kobietą a mężczyzną".
Obrońcy konwencji, m.in. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz i minister sportu Joanna Mucha, zwracają z kolei uwagę na jej wymiar społeczny. Konwencja ma chronić kobiety przed przemocą i dyskryminacją.
Konwencja ws. przemocy wobec kobiet
Konwencja nakłada na państwa-strony wiele obowiązków. Między innymi: zbieranie i monitorowanie danych dotyczących przestępstw z uwzględnieniem płci ofiar, zapewnienie infolinii dla ofiar przemocy, która będzie działała 24 godziny na dobę, a także odpowiedniej liczby schronisk i ośrodków wsparcia. Państwo musi też przygotować procedury przesłuchań policyjnych.
Konwencja zostanie podpisana, kiedy Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej skieruje do Rady Ministrów odpowiedni wniosek.