Po zmianie kandydata Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich, na prawicy zaczęło się szukanie haków na Rafała Trzaskowskiego. Nieoficjalnie mówi się, że na polityka szykowany jest atak, który miałby go "nieodwracalnie uszkodzić". Ma chodzić o powrót do afery wykreowanej przez byłego działacza PO Michała Dziębę.
"Wiewiórki na mieście donoszą, że lada dzień zostanie zdetonowana bomba, która ma uszkodzić nieodwracalnie kandydata Platformy. Jeśli myślicie, że widzieliście już brudną kampanię, to niczego jeszcze nie widzieliście" – zapowiadał na Twitterze Jacek Nizinkiewicz z "Rzeczpospolitej"
Więcej szczegółów zdradził Kamil Dziubka z Onetu. Dziennikarz wspomniał, że "szykuje się wielki come back Michała Dzięby".
Kim jest Michał Dzięba?
O Michale Dziębie można było szerzej usłyszeć m.in. w 2018 r., kiedy Rafał Trzaskowski był już kandydatem na prezydenta Warszawy w wyborach samorządowych.
Michał Dzięba – w przeszłości asystent byłego ministra skarbu Aleksandra Grada –zamieścił na Facebooku wpis, w którym zarzucił Trzaskowskiemu m.in. zażywanie narkotyków i romans ze stażystką. Nawiązywał w ten sposób do czasów, kiedy polityk PO sprawował jeszcze mandat europosła.
Na oskarżenia swojego dawnego współpracownika Rafał Trzaskowski reagował zdecydowanie. "Miarka się przebrała. Dosyć oszczerstw, kwestionujących moją osobistą uczciwość. Spotkamy się z Panem Dziębą w sądzie. Leczenie choroby psychicznej nie uzasadnia tak uporczywego powielania wierutnych kłamstw" – ogłosił w 2018 roku.
Postępowanie przed Sądem Rejonowym Warszawa-Wola toczyło się z wyłączeniem jawności. Z ustaleń Onetu z 2019 roku wynikało, że sprawa została umorzona w wyniku ugody prezydenta Warszawy z Dziębą, który przeprosił za oskarżenia pod adresem Trzaskowskiego.