
Król hot hatchy nie jest nagi. Sprawdźmy, czego możesz spodziewać się po nowym Golfie GTI
Firma Volkswagen ujawniła właśnie szczegóły dotyczące nowej odsłony samochodu-legendy. Mowa oczywiście o Golfie GTI, czyli pojeździe, który narodził się 44 lata temu, z miejsca stając się wzorcem hot hatcha. Czas sprawdzić, na co będą mogli liczyć kierowcy zasiadający za kierownicą ósmej generacji tego auta. Sytuację mamy taką, a nie inną, więc mogę przetestować jego możliwości na torze wyścigowym. Pozostaje wsłuchać się uważnie w to, co przedstawiciele koncernu z Wolfsburga zdradzają podczas konferencji zdalnej i... potrenować wyobraźnię, wizualizując sobie pokonywanie szybkich zakrętów Nürburgringu, czując zapach rozgrzanych opon.

REKLAMA
Całe to dobro przenoszone jest na asfalt przez koła przednie przy wykorzystaniu sześciobiegowej skrzyni manualnej lub dwusprzęgłowego automatu DSG o siedmiu przełożeniach. No i dostępnego w standardzie elektronicznego mechanizmu różnicowego o ograniczonym poślizgu.
Aby ów proces przebiegał w sposób perfekcyjny, już podstawową wersję GTI wyposażono w zmyślne dodatki, które do tej pory zarezerwowane były dla wersji Performance, takie jak dopracowany system stabilizacji toru jazdy ESC, dzięki któremu na wirażach można nieco pozarzucać "ogonem" pojazdu.
Co istotne, kierowca otrzymuje naprawdę wiele możliwości indywidualnego skonfigurowania profilu jazdy, spektrum możliwości zwiększa się jeszcze bardziej, jeżeli doposaży się Golfa w adaptacyjny układ zawieszenia DCC. Daje on możliwość wybrania jednego spośród aż 15 ustawień, sprawiając, że pojazd stanie się tak sztywny (bądź przeciwnie: komfortowy), jak sobie zażyczysz.
Lecz z drugiej – na szczęście – projektanci nie silili się na to, aby wnętrze przypominało kabinę statku kosmicznego. Wszystko wokół jest "po volkswagenowsku" uporządkowane i nieprzekombinowane. Wszystko wygląda tak, jak w Golfie wyglądać powinno.
Włączając w to rzecz absolutnie najważniejszą: tapicerkę ze wstawkami w kratkę, która wersji GTI towarzyszy przecież już od pierwszej generacji tego modelu.
Jeżeli połączymy mocno obniżoną linię maski z dużymi wlotami powietrza, szerokimi listwami progowymi, dyfuzorem na tylnym zderzaku i masywymi końcówkami wydechu, otrzymamy samochód prezentujący się naprawdę imponująco. Klaus Bischoff, szef stylistów Volkswagena, pozwolił sobie tutaj na znacznie większą dawkę szaleństwa, niż w przypadku "siódemki".
Ponoć ósma generacja GTI jest o niebo lepsza od poprzednika. To zasługa m. in. poprawionej aerodynamiki (postawiono na większy docisk przedniej osi), ulepszonych hamulców, nowych (aktywnych) amortyzatorów i zawieszenia, które jest znacznie lżejsze, a zarazem sztywniejsze.
Kierownica działa tutaj w sposób bardziej bezpośredni, a samochód zmienia kierunek jazdy znacznie szybciej. Efekty? Nowy model nie tylko lepiej radzi sobie w slalomie, lecz także pokonuje volkswagenowski tor testowy Ehra o cztery sekundy szybciej, niż jego starszy brat w edycji Performance. A to na odcinku mierzącym 3,3 kilometra naprawdę duża różnica.
Jeżeli mierzysz wyżej, wypatruj premier wersji Performance (ponoć generującej około 260 KM), TCR (zbliżającej się do 300 KM), R (mówi się o 333 koniach mechanicznych) oraz tajemniczej wisience na torcie, czyli najbardziej pikantnej ze wszystkich edycji cywilnych: GTI Clubsport.