Jeszcze tylko dziś samorządy mogą składać wnioski o likwidacje szkół. Jak się okazuje, niż demograficzny i konieczność szukania oszczędności zbiera wielkie żniwo. W całej Polsce "pod nóż" może pójść nawet dwa tysiące placówek, a wraz z ich likwidacją na bruk trafi kilka tysięcy nauczycieli.
Sosnowiec, Krosno Odrzańskie, Poznań, Gdańsk - mieszkańcy tych miast protestowali ostatnio przeciwko likwidacji szkół w swoim sąsiedztwie. To tylko kilka przykładów. Podobne manifestacje, w największych miastach i najmniejszych miejscowościach, można liczyć już w setkach. Zdesperowani rodzice decydują się wyjść na ulicę, bo nie chcą dla swoich pociech zamiany starej, przytulnej i dobrze znanej szkoły na nową, zupełnie obcą i często liczącą kilkaset uczniów. Nie chcą też, by dzieci zamiast chodzić do szkoły piechotą, musiały dojeżdżać autobusami kilka czy kilkanaście kilometrów.
Szkoły do kasacji
Od września 2012 roku takich rewolucji w życiu uczniów będzie mnóstwo. Właśnie dziś mija termin składania przez samorządy wniosków do kuratoriów oświaty o likwidację szkół. Samorządy bardzo chętnie z takiej możliwości korzystają. W całej Polsce może dojść do likwidacji prawie tysiąca szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Kolejny tysiąc to m.in licea profilowane i technika uzupełniające, których zamknięcie wymusza przyjęta w ubiegłym roku ustawa. W sumie, we wrześniu prawie dwa tysiące szkół nie wznowi swojej działalności!
Zapytaliśmy w poszczególnych kuratoriach oświaty, ile wniosków o zamknięcie szkół wpłynęło do nich do tej pory. Jak się okazuje, najbardziej skłonne do likwidacji swoich placówek są samorządy na południu Polski. - Do nas wpłynęło aż 146 wniosków o likwidację, a kolejnych 86 o przekształcenie szkół - mówi naTemat Jadwiga Świętoń z kuratorium oświaty w Rzeszowie. Przekształcenie oznacza przekazanie szkoły w ręce osoby prywatnej bądź stowarzyszenia.
Maturą może się pochwalić więcej Polaków niż Anglików. Dyplom jednak nic nie daje
W Małopolsce zlikwidowanych zostanie 68 przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów. Ogółem, 37 na 182 gmin w regionie kuratorium krakowskiego zostanie dotkniętych falą wrześniowych zmian. - W gminie Wojnicz zanotowano aż osiem likwidacji - mówi nam Artur Pasek, Zastępca Dyrektora Wydziału Nadzoru Pedagogicznego i Rozwoju Edukacji.
Likwidacja szkół w liczbach
146 - co najmniej tyle szkół zostanie zamkniętych na Podkarpaciu. 174 - tyle wniosków o zamknięcie szkół wpłynęło do kuratorium oświaty w Katowicach. 3 - tyle szkół podstawowych funkcjonuje w gminie Wolbrom (województwo małopolskie). Wszystkie zostaną zlikwidowane.
Jak wygląda sytuacja w innych województwach? Na przykład w lubelskim liczba likwidowanych szkół sięgnie 93, a w okolicach Katowic może paść rekord - 174 zamkniętych jednostek. To wciąż nie są ostateczne wyniki, bo przez cały dzień do kuratoriów spływają kolejne wnioski.
Mało dzieci...
Uzasadnieniem tak radykalnych zmian są dwa kryzysy: demograficzny i finansowy samorządów. W tym pierwszym przypadku trudno się nie zgodzić, że sens istnienia kilkuosobowych szkół jest cokolwiek wątpliwy. - Tam, gdzie niż demograficzny rzeczywiście wymusza likwidację, my nawet zachęcamy do racjonalizacji. Znamy przypadki, gdzie jedna placówka to dziewięć osób - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Takich szkół w ostatnich latach przybywało, bo nas Polaków rodzi się coraz mniej.
Jak jednak argumentem demograficznym uzasadnić likwidację większej szkoły, takiej jak 210 osobowa w Ostródzie? - Takie przykłady wskazują na to, że demografia jest medialnym i socjologicznym usprawiedliwieniem dla samorządów - twierdzi Sławomir Broniarz.
... i mało pieniędzy
- Jeżeli rzeczywiście likwidujemy szkoły, to dlatego że w naszych szkołach nie ma chętnych. Prezydent wychodzi z założenia, że teraz trzeba właśnie inwestować, a nie oszczędzać - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. Jeśli nie demografią, decyzje o zamknięciu szkół argumentuję też oszczędnościami. Związek Nauczycielstwa Polskiego także z takim tłumaczeniem nie chce się zgodzić. - Na dobrą sprawę przyczyną zadłużenia samorządów są inwestycje, a nie nauczyciele. Cięcie w edukacji to zaoszczędzenie masy pieniędzy i najprostszy sposób na oszczędności - zaznacza prezes ZNP.
Jeśli chodzi o pieniądze - a raczej ich brak, poważnym problemem jest też przyszłość nauczycieli, którzy wraz z likwidacją szkół stracą pracę. Oficjalnie dane dotyczące tego, ile nauczycieli zostanie we wrześniu bez zatrudnienia, będą dostępne dopiero w czerwcu. Sławomir Broniarz już dziś szacuje, że bezrobotnych pedagogów może być po wrześniowej rewolucji nawet kilka tysięcy. - Apelujemy o ochronę miejsc pracy i o to, by w dramatycznej sytuacji szukać rozwiązań połowicznych. Jeśli są godziny ponadwymiarowe nauczycieli, spróbujmy się nimi podzielić - mówi.
Między młotem a kowadłem
Z jednej strony nauczyciele, rodzice i ich racje. Z drugiej samorządy i realna konieczność zaciskania pasa. Kto w tym sporze ma racje? Trudno rozstrzygnąć, bo jakiekolwiek rozwiązanie korzystne dla jednej strony nie będzie po myśli drugiej.
Problem w tym, że im dłużej państwo zwleka z oczekiwanymi decyzjami w sprawach edukacji i finansów samorządów, tym bardziej na obecnej sytuacji cierpią ci, którzy bez prawa głosu znajdują się w samym środku tego klinczu. Uczniowie.