
Boli Cię głowa, gardło albo masz wysypkę? Pewnie sprawdzasz na Google, co to może być. Niestety, internet w dziedzinie medycyny oferuje tak samo dużo złej wiedzy, co w każdej innej. Tyle, że korzystanie z rad Dr. Google dla pacjenta skończyć się to może o wiele gorzej, niż dla studenta pisanie egzaminów na podstawie Wikipedii.
Opinię profesora Maksymowicza postanawiam sprawdzić na sobie. Ponieważ największym medycznym hitem internetu jest wirtualna diagnoza, używam jej. Kolejno
Ospa, różyczka, gorączka reumatyczna, odra, zapalenie wsierdzia, półpasiec, zapalenie stawów, plamica Schoenleina-Henocha, sepsa, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
To i tak lista schorzeń dotyczących wysypki na udzie. Postanawiam więc sprawdzić bardziej ogólnie: skórę. Diagnoza (na czerwono, czyli – najbardziej prawdopodobne) brzmi niemal jak wyrok: sepsa albo zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, choć z tego, co mi wiadomo, przy takich schorzeniach raczej nie byłbym w stanie nic sprawdzić na Google. A przecież chciałem tylko dowiedzieć się, co może oznaczać niegroźna, alergiczna wysypka. O alergiach w internetowych diagnozach nie ma ani słowa, co dziwi o tyle, że to dość powszechna przyczyna różnych problemów zdrowotnych.
– Nawet wykładając studentom uprzedzam, że takie sytuacje są coraz częstsze i zmieniają relacje lekarz - pacjent. Mi też zdarza się często, że pacjent przychodzi i już
Nic nie zastąpi obejrzenia zdjęć, pacjenta. Choroby i leczenie, wbrew temu co wydaje się wielu osobom, to nie jest taka prosta sprawa: zdiagnozować i leczyć. To nie jest system zero-jedynkowy, choroba-rozwiązanie.
Profesor Maksymowicz przypomina o tym, co internauci często zapominają w ferworze choroby: – Internet daje anonimowość i każdy może tam napisać dużo różnych rzeczy
Czasem też zdarza się, że lekarze – tak jak prof. Anna Boroń-Kaczmarska, wybitna specjalistka od chorób zakaźnych, laureatka wielu nagród m.in. za aktywność w walce z AIDS – oferują dostęp do swojego maila. – Często dostaję pytania o porady i w miarę możliwości na nie odpowiadam. Ale zawsze przy tym podkreślam, by udali się do odpowiedniego lekarza, specjalisty – mówi nam prof. Boroń-Kaczmarska.
Niestety, ten ostatni postulat często jest po prostu ignorowany. To zaś powoduje, że zmieniają się relacje lekarzy z pacjentami – na gorsze. – Czasem przez to szwankuje zaufanie pacjenta do lekarza – wskazuje prof. Maksymowicz. I zaraz dodaje: – Pojawiają się też sytuacje, kiedy lekarza się lekceważy i traktuje jako końcówkę od komputera, która tylko wypisuje recepty.
Jedyna dziedzina medycyny, raczej wolna od domorosłych diagnoz, to zaburzenia psychiczne. – U nas rzadko zdarzają się takie przypadki. Ludzie mówią, że czytają o takiej czy innej chorobie, ale generalnie wolą przyjść i skonsultować się ze specjalistą – mówi nam dr Ewa Kramarz, psychiatra ze Szczecina.
Powód takiego zachowania pacjentów jest prozaiczny: – Jak ktoś ma problem, to chce zdobyć informacje jak najszybciej – wyjaśnia postawę internautów prof. Maksymowicz. Zaś dr Ewa Kramarz dodaje: – Chcą szybko informacji, ale to też rodzaj magicznego myślenia. Tak samo można spytać czemu ludzie wierzą w horoskopy albo różdżkarzy.

