Od początku XXI wieku nawyki żywieniowe Polaków pod wieloma względami zmieniły się nie do poznania. Z narodu miłośników rolady wołowej staliśmy się fanami drobiu, coraz mniej jemy złego tłuszczu. Niestety mniej na naszych talerzach też owoców i warzyw, dużo więcej za to alkoholu. Najnowsze dane GUS komentuje dla naTemat dietetyk, Ewa Ceborska-Scheiterbauer.
Według Głównego Urzędu Statystycznego, od początku XXI wieku Polacy znacząco zmienili sposób odżywiania się. Jemy dziś o 70 proc. mniej wołowiny, niż w roku 2000. 10 kg rocznie więcej zjadamy tymczasem drobiu. Znacznie rzadziej niż kiedyś sięgamy też po masło i tłuszcze zwierzęce, a także jaja, spada spożycie cukru ale i... owoców oraz warzyw (chociaż w niektórych kręgach popularność zdobywa dieta witariańska, która opiera się głównie na surowych owocach). Przeciętny Kowalski w ciągu roku wypija tymczasem o 60 puszek piwa więcej, niż dekadę temu. Nie żałuje sobie też mocnego alkoholu. Na głowę jednego obywatela przypada nad Wisłą dziś ponad litr czystego spirytusu więcej, niż na początku nowego tysiąclecia.
Jak to wszystko odbija się na naszym zdrowiu? Specjalnie dla naTemat wyjaśnia dietetyk poradni dietetycznej Food & Diet w Warszawie, Ewa Ceborska-Scheiterbauer.
Od poczatku XXI wieku jemy znacznie mniej wołowiny, za to mnóstwo drobiu. To dobre wieści?
Czerwone mięso otrzymało taką etykietkę, że jest niekorzystne dla zdrowia, bogate w cholesterol, tłuszcz i nie powinno się go jeść w dużych ilościach. Jednak Polacy są przyzwyczajeni, że jakieś mięso jedzą i to zazwyczaj sześć razy w tygodniu, więc białe mięso musiało zastąpić wołowinę. I myślę, że to bardzo pozytywny trend.
W tym czasie zmieniły się też inne zwyczaje żywieniowe Polaków. Mniej w naszej codziennej diecie masła, tłuszczów zwierzęcych, jaj.
Tu z znowu chodzi o zagrożenie cholesterolem. Masło, smalec zamieniamy w kuchni na oleje roślinne i oliwę. One są bardzo korzystne dla zdrowia, zatem to kolejna pozytywna zmiana.
Mniej w naszej diecie też cukru, co wydaje się być świetną informacją. Ale coraz mniej na naszych talerzach także owoców i warzyw, a to już dobre chyba nie jest.
Owszem, cukru spożywamy mniej, ale pojawił się środki, które go po prostu zastępują, czyli sztuczne słodziki. Tego te statystyki już nie uwzględniają. Zatem fakt, że mniej w naszej diecie cukru, nie oznacza, że jemy mniej słodkości.
A to, że jemy coraz mniej warzyw i owoców jest oczywiście bardzo złą wiadomością. Pytanie, co zrobić, by tak nie było. Prowadzone są liczne kampanie zachęcające, by owoce pojawiały się na polskich stołach, niestety my wciąż robimy co innego.
Według GUS, tylko w ciągu ostatnich dwóch lat spożycie owoców spadło o ok. 25 proc.
Wynika to głównie z tego, że owoce i warzywa wymagają przygotowania. Z nimi nie jest tak, że sięgając do lodówki mamy gotowy posiłek, tylko trzeba trochę czasu poświęcić, by go przygotować. Natomiast w dzisiejszych czasach żyjemy bardzo szybko i chętniej jemy produkty, które nie wymagają przygotowania. Łatwiej jest nam sięgnąć po batonik, niż pomarańczę, którą trzeba obrać. I jeszcze można się sokiem umazać i potem się trzeba umyć.
Jest jeszcze jedna ciekawa statystyka. Pijemy znacznie więcej piwa, nie gardzimy też najmocniejszym alkoholem i w ciągu roku na głowę przeciętnego Polaka przypada średnio 3,3 l czystego spirytusu. Ponad litr więcej, niż dekadę temu.
Nie umiem wytłumaczyć skąd w tej kwestii pojawiają się aż tak duże różnice. Może to efekt tego, że ten rok jest wyjątkowy, bo wszyscy pili więcej oglądając mecze Euro 2012. To trend bardzo niepokojący. Przede wszystkim ze względu na narażanie się na otyłość.
Piwo same w sobie jest dość kaloryczne, a dodatkowo wzmaga apetyt. I to nie apetyt na warzywa i zdrowe przekąski tylko słone paluszki, chipsy, orzeszki albo tłuste mięso. A otyłość i alkohol oznaczają problemy z wątrobą i trzustką. Więcej alkoholu znacznie bardziej naraża nas też na choroby układu krążenia.