Profesor Krzysztof Simon nie zgadza się z oficjalną linią rządu o tym, że w Polsce wygasa epidemia koronawirusa. Ostatnio powiedział, że absurdem jest głoszenie teorii o tym, że mamy już wszystko za sobą. Za takie stwierdzenia regularnie spotyka go nawet nie krytyka, a internetowy hejt.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Tak było po ostatniej wypowiedzi dolnośląskiego lekarza. Wypowiedzi pod jednym z postów na Facebooku nie nadają się do powtórzenia. Wulgarnie sugerują, że prof. Simon dostaje pieniądze za swoje wypowiedzi podważające twierdzenia o końcu epidemii koronawirusa. A przecież opiera się również na codziennych komunikatach MZ, w których nie widać na razie końca epidemii.
Zawiadomienie o atakach na prof. Simona do jednej z izb lekarskich przesłał lekarz Dawid Ciemięga. Jak napisał w poście na Facebooku, łącznie przekazał kilkadziesiąt plików dokumentacji i dane dziesiątek "bandytów" z grupy "Nie wierzę w koronawirusa".
Prof. Simon, którego wypowiedzi na temat epidemii koronawirusa odbijają się szerokim echem, po kilku krytycznych stwierdzeniach dostał pisemny zakaz wypowiadania się w mediach. Krytykował też brak przygotowania rządu i jego niektóre działania w rozmowie z Darią Różańską z naTemat.
– Jedno jest pewne: wirus się nie wycofa – powiedział prof. Simon w połowie maja w rozmowie z "Głosem Nauczycielskim" i jasno wyraził się na temat ewentualności kontynuowania nauki przez uczniów w bieżącym roku szkolnym.
– Dlatego ja bym już chyba dzieci nie puścił do szkół w tym roku szkolnym. Niewiele już czasu pozostało do wakacji, ta zdalna nauka wygląda różnie, lepiej lub gorzej, ale przynajmniej możemy ograniczyć ryzyko dla tej populacji uczniów – ocenił dolnośląski konsultant wojewódzki do spraw chorób zakaźnych.