Nawet jeśli zbytnio nie interesujemy się sportem, to Mateusza Borka trudno nie kojarzyć. Teraz popularny komentator żegna się z Polsatem, w którym pracował 20 lat. Potwierdził otrzymanie wypowiedzenia i opowiedział o jego tajemniczych kulisach.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Borek o swoim odejściu powiedział w sobotę na Kanale Sportowym - to youtube'owy kanał, który prowadzi z Michałem Polem, Tomaszem Smokowskim i Krzysztofem Stanowskim. Jego zdaniem, to właśnie jego zaangażowanie w ten projekt było powodem, dla którego Polsat się z nim pożegnał, choć wcześniej wyraził zgodę na uczestnictwo Borka.
– Natomiast jakoś ten projekt pod tytułem Kanał Sportowy prawdopodobnie był za trudny, za mocny, nieakceptowalny dla pewnych ludzi w stacji. Dlatego dostałem wybór: albo zostaję w Polsacie i rezygnuję z Kanału Sportowego i jeszcze kilku innych działalności, albo muszę odejść, bo nagle okazało się, że po 20 latach zmieniły się zasady – powiedział przed tygodniem na antenie Newonce.radio.
Komentator przyznał, że wcześniej, wraz z Tomkiem Smokowskim otrzymali od stacji zgodę na udział w Kanale Sportowym. Obwieścili to na antenie Stanu Futbolu (program na weszlo.com).
– Nie jesteśmy ani upośledzeni, ani idiotami, ani nie mamy demencji starczej, mimo że jesteśmy już kawałek od 18. roku życia, nigdy by nam nie przyszło do głowy, żeby obwieszczać światu jakikolwiek projekt, gdybyśmy nie mieli zgody na ten projekt, jeszcze dziękując publicznie tym wszystkim, którzy są nad nami w hierarchii, że się zgodzili i rozumieli komplementarność internetu i telewizji. I tego się trzymam, zupełnie spokojnie, bez emocji – przyznał w programie Kanale Sportowym.
Samo wypowiedzenie przebiegało w tajemniczych okolicznościach. Zostało wysłane w kwietniu, ale datowane było na 29 lutego. – Potwierdziłem, że podpisuję się pod tym zwolnieniem z pracy, natomiast generalnie mam troszeczkę inną optykę na sposób zwolnienia – przyznał. Nie zamierza jednak ustalać okoliczności wysłania pisma.
– Nazywam się Mateusz Borek i pracowałem w tej firmie 20 lat. Ta firma była dla mnie moim domem. Czy ty sobie wyobrażasz, że ja się będę z kimś kłócił o datę i o różnicę 50 dni? – odpowiedział Michałowi Polowi. – Ja bym się sam upokorzył takim podejściem – skwitował Borek.
Przypomnijmy, że Mateusz Borek pracował w Polsacie od 7 sierpnia 2000 r. Komentował zarówno piłkarskie mecze polskiej ligi, jak i duże turnieje piłkarskie z mistrzostwami świata i Europy. Usłyszeć go też mogliśmy na galach MMA. Prowadził też Cafe Futbol.