
Problemem Prawa i Sprawiedliwości nie jest ich "apolityczny profesor", który miałby zastąpić Donalda Tuska, ale fakt, że sam pomysł PiS-u jest chory. Tak Robert Mazurek na łamach "Rzeczpospolitej" wyjaśnia dlaczego kolejna próba obalenia Tuska skończy się dla PiS klęską i czemu prezes Kaczyński potrzebuje "supernowej gwiazdy".
Trwa to jednak już ponad miesiąc i potrwa jeszcze, padały nazwiska Zyty Gilowskiej i Jerzego Kropiwnickiego – każde kwitowane raczej wzruszeniem rąk. Ale nie kandydatury są złe. To cały pomysł jest chory. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak pisze Mazurek, partia Kaczyńskiego powinna martwić się raczej tym, że od sześciu lat nie wygrała żadnych wyborów, a to boli. Nie tylko polityków, ale i wyborców.
To robi wrażenie, to buduje obraz partii, która może i ma rację, ale zawsze przegrywa. Jeśli więc PiS czegoś rozpaczliwie potrzebuje, to sukcesu. Jakiegokolwiek. CZYTAJ WIĘCEJ
Publicysta twierdzi, że ma to zbudować obraz PiS-u jako jedynej prawdziwej opozycji.
Jeśli jakaś partia (Ruch Palikota, SLD) nie poprze wniosku o odwołanie Tuska, jest jego sojusznikiem. Jeśli poprze wniosek pisowski – akceptuje hegemonię Kaczyńskiego w opozycji. Cieszą się więc pisowcy i klepią po udach z radości, że na taki fortel wpadli i w taką pułapkę zapędzili opozycję. CZYTAJ WIĘCEJ
Pomysł prezesa Kaczyńskiego miałby według Mazurka sens jedynie wtedy, gdyby udało wystawić się jakąś "supernową gwiazdę niekojarzoną z Kaczyńskim". Problem w tym, że nikt taki się nie znajdzie, a całe to działanie publicysta porównuje do "podróży na plażę z zamiarem popełnienia samobójstwa".

