Doniesienia z włoskiej Lombardii w marcu przerażały cały świat. Każdego dnia notowano tam ok. 5-6 tys. nowych zakażeń COVID-19, jeszcze na początku maja było ich ponad tysiąc każdej doby. Dziś Włochy zatrzymały się na podobnym poziomie zakażeń co Polska i jako pierwsze w UE już otworzyły wszystkie swoje granice. Czekają na turystów. Jak po pandemii wygląda sytuacja w tym kraju? – Mam nadzieję, że od lipca będzie już w miarę normalny sezon – opowiada nam Polka z Palermo.
Na początku marca zamknęli kraj i wprowadzili takie ograniczenia, że życie we Włoszech zamarło. Premier nakazał ludziom zostać w domach, zabronił przemieszczania się, na odbycie podróży potrzebna była specjalna zgoda. Aż do 3 czerwca Włosi nie mogli swobodnie podróżować po swoim kraju, bez udokumentowania celu podróży.
Wszystkie doniesienia w tamtym czasie, głównie z Lombardii, były dramatyczne. W rekordowym dniu, 27 marca, zmarło aż 919 osób.
Włochy otworzyły granicę
Dziś liczba zachorowań jest już dużo niższa, waha się w granicach 300 na dobę, w ostatnich dniach zanotowano też ok. 50-70 zgonów dziennie. Ale po miesiącach zamknięcia i braku turystów, Włochy zmagają się z największą recesją od II wojny światowej. I jak wszędzie życie powoli wraca do normy.
Do tego stopnia, że – jako pierwszy kraj w Europie – Włochy właśnie otworzyły wszystkie swoje granice i z niecierpliwością czekają na turystów. Od teraz każdy, kto przyjedzie do Włoch nie będzie musiał przechodzić obowiązkowej, 14-dniowej kwarantanny. – Kraj zaczyna żyć – powiedział minister do spraw regionów Francesco Boccia.
Czy Włochy się nie pospieszyły? W niektórych krajach nie brak zaskoczenia. Inne państwa w Europie otwierają granice dopiero 15 czerwca. Ale np. Austria i Szwajcaria – bez Włoch.
– Myślę, że pandemia jest już u nas pod kontrolą. Ale otwarcie granic to również dla nas kwestia ekonomicznego przetrwania. Wszyscy czekamy na turystów – mówi nam mieszkaniec Bergamo, jednego z najbardziej dotkniętych przez pandemię miast.
Włochy czekają na turystów
W środę zaczęło działać lotnisko Leonardo da Vinci w Rzymie. Zagraniczne loty mają też być przywrócono w Mediolanie i Neapolu. Uruchomiono szybką kolej między regionami. Po miesiącach zamknięcia otwierane są najważniejsze atrakcje turystyczne w kraju. Na turystów czekają gondole w Wenecji.
Pierwsi cudzoziemcy dotarli tam już zresztą kilka dni temu i nikt nie w jaki sposób, bo przecież dotąd granice były zamknięte. Przyłapano ich na skokach do Canal Grande, ale burmistrz miasta Luigi Brugnaro i tak się ucieszył, że zagraniczni turyści wrócili.
Bo na razie wielkiego ruchu nie widać. Jak podaje "Corriere della Sera" w Rzymie otwarto tylko 40 z 1200 hoteli. "Otwieranie hoteli jest zbyt kosztowne, jeśli mają stać puste" – komentuje serwis France24.
Ale to przecież dopiero początek.
Polka opowiada, jak jest na Sycylii
– Granice otwarto dopiero 3 czerwca, czekamy na otwarcie granic innych państw. Wszystko pomału wraca do normy, ale dopiero za dwa tygodnie będziemy wiedzieli, jak to wszystko będzie wyglądało. Sycylia czeka na turystów i to bardzo. Na wyspie najbardziej zarabia się na turystach. Mam nadzieję, że od lipca będzie już w miarę normalny sezon – mówi na Temat Katarzyna Strycharska, która mieszka w Palermo od kilku lat.
U niej wcześniej sporo osób odwołało rezerwacje, ale ma już sporo nowych zapytań. – Sporo osób pyta o lipiec, sierpień, nawet o wrzesień, więc mam nadzieję, że wszystko się unormuje. Mieszkam nad morzem. Na plaży jest pełno ludzi, to są mieszkańcy Palermo. Normalnie można się opalać. Ceny są takie, jak przed koronawirusem. Mówiono, że wszystko pójdzie w górę, ale na razie ceny są normalne – opowiada.
Na Sycylii, w porównaniu, z innymi regionami Włoch, było mało zakażeń COVID-19. – Od paru dni nie ma nowych przypadków. Bardzo mało jest osób hospitalizowanych. Oczywiście zachowujemy środki ostrożności. Nosimy maseczki w komunikacji miejskiej, w sklepach. Stoliki w lokalach ustawione są ok. metra od siebie. W restauracjach zaczyna być już trochę ludzi. Ludzie sami zachowują między sobą dystans – mówi Polka.
Włosi zachęcają jak mogą. "Przyjedźcie do Kalabrii. Jest tylko jedni ryzyko: utyjecie" – zachęcała kilka dni temu prezydent tego regionu, Jole Santelli. Sycylia już w kwietniu miała plan.
Na zewnątrz trzeba zachować co najmniej meter odstępu, a w przypadku ćwiczeń – dwa metry. Jeśli to niemożliwe, trzeba założyć maseczkę. Maseczki są obowiązkowe w sklepach, restauracjach, komunikacji miejskiej. Przy wejściu do urzędów i budynków publicznych – jest obowiązek pomiaru temperatury. Przy temperaturze powyżej 37.5 stopnia, mogą odmówić wejścia do środka.
Wymagane są rezerwacje do muzeów i galerii. W domu, czy na zewnątrz wciąż obowiązuje zakaz zgromadzeń.
Samochodem mogą podróżować cztery osoby, jeśli mieszkają w tym samym domu. "Jeśli kogoś podwozisz, z kim nie mieszkasz, ta osoba musi usiąść z tyłu i oboje musicie założyć maseczki" – podaje zalecenia serwis TheLocal.it.
Restauracje i bary otrzymały instrukcje, by prosić gości, aby zbyt długo nie siedzieli przy stoliku. Zabronione jest całowanie i przytulanie się.
Od 15 czerwca mają być otwarte kina i teatry.
W poszczególnych regionach mogą być dodatkowe regulacje. Na przykład, jak podaje tvn24, Lacjum zapowiedziały mierzenie temperatury pasażerom pociągów, samolotów i statków. Na Sycylii – na lotniskach i w portach. W Kampanii mają być kontrole samochodów.
A dyrekcja kolei zapowiedziała, że w całym kraju do pociągów dużych prędkości i Intercity osoby nie będą wpuszczane osoby z temperaturą powyżej 37,5 stopnia.
– Czekamy na turystów, ale restrykcje mogą być problemem. Dla mnie wakacje to całkowita wolność. A tu mamy ograniczenia. Dlatego nie wiemy, jak będzie – mówi nam mieszkaniec Bergamo.