Mateusz Morawiecki niby wystąpił o wotum zaufania dla swojego rządu, ale każdy chyba widział, czemu służyło jego wystąpienie w Sejmie. Poza rzadko spotykanym w takiej skali atakiem na opozycję, co chwila chwalił i wymieniał Andrzeja Dudę. To zapewne panika spowodowana rosnącymi notowaniami Rafała Trzaskowskiego.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Nazwisko prezydenta Andrzeja Dudy w sejmowym przemówieniu było odmieniane przez premiera przez wszystkie przypadki. Morawiecki mówił o czymś, o czym nikt wcześniej nawet nie słyszał, czyli "wielkim programie inwestycyjnym", który miał zostać zaplanowany i powstać dzięki prezydentowi.
– To z inspiracji prezydenta Andrzeja Dudy, ale także z jego planów i wizji rozwoju zrodził się wielki program inwestycyjny – powiedział coś, po czym wiele osób złapało się za głowę biorąc pod uwagę znany poziom aktywność prezydenta i jego realną pozycję w obozie rządzącym w ciągu ostatnich pięciu lat.
Oceniane to było dość jednoznacznie, jako pokazanie strachu przed Rafałem Trzaskowskim. O prezydencie Warszawy Morawiecki mówił: "plan Rabieja-Trzaskowskiego to plan ataku na rodzinę; jesteśmy gwarantem, że dzieci będą chronione przed waszymi ideologicznymi eksperymentami". A cytat ten jako "pilny" przekazywała Polska Agencja Prasowa.
Całe przemówienie oficjalnie było poświęcone wotum zaufania, o jakie wystąpił rząd Morawieckiego w Sejmie.
Mateusz Morawiecki zarzucił także opozycji awanturnictwo i pieniactwo. Nawiązywał do rządów PO i Donalda Tuska. Atakował także samorządowców Platformy Obywatelskiej. Temu wszystkiemu premier przeciwstawiał rzekome sukcesy rządu PiS, nie tylko w walce z koronawirusem. Mówił także o likwidacji bezrobocia, wzroście wynagrodzeń, 500+ czy zmniejszeniu podatków.