– PO oficjalnie rządzi w Trójmieście i w Polsce, nieoficjalnie rządzi sądami na telefon – tak poseł PiS Andrzej Duda skomentował prowokację "Gazety Polskiej Codziennej", z której ma wynikać, że prezes gdańskiego sądu uzgadniał z Kancelarią Premiera sprawę szefa Amber Gold Marcina P.
Prawo i Sprawiedliwość zwołało konferencję prasową w reakcji na dzisiejsze doniesienia "Gazety Polskiej Codziennie". Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego PiS, zapowiedział złożenie kolejnego wniosku o powołanie komisji śledczej, która zbada okoliczności afery Amber Gold. Jeden wniosek o komisję śledczą przepadł w Sejmie dwa tygodnie temu. – Władza boi się komisji śledczej. Dlaczego? Nie przypadkiem. To wszystko dzieje się w mateczniku Platformy Obywatelskiej – stwierdził Błaszczak.
Politycy PiS analizowali też rozmowę dziennikarza "GPC", który podając się za asystenta szefa Kancelarii Premiera zadzwonił do prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego. – Sędzia w tej rozmowie nie dziwi się, ze dzwoni ktoś podający się za asystenta z Kancelarii Premiera. Czy to był pierwszy kontakt, czy może istnieje krótkie łącze między Kancelarią Premiera a sądem w Gdańsku – powiedział poseł Krzysztof Szczerski.
Andrzej Duda dziwił się zaś, że prezes sądu nie podaje rzekomemu asystentowi numeru telefonu komórkowego, ale mówi, że "czeka na telefon i cały czas jest pod komórką". – To są takie sądy 24-godzinne w wydaniu PO. W tej rozmowie sędzia zachowuje się jak sługa – stwierdził.
Rzecznik PiS, Adam Hofman, w trakcie konferencji sugerował także dziennikarzom, że informacje ujawnione przez "GPC" nadają się na "żółte paski".