
Prawie 900 tys. osób polubiło profil na Facebooku, który oddaje cześć zmarłemu aktorowi Morganowi Freemanowi. Przez dwa tygodnie na profilu pojawiały się kondolencje i wyrazy sympatii, po czym okazało się, że… Freeman żyje i ma się dobrze.
REKLAMA
"O piątej po południu odszedł Morgan Freeman, nasz ukochany aktor. Powodem śmierci było pęknięcie tętnicy. Morgan urodził się 1 czerwca 1937 roku. Nie będzie zapomniany. Przekażmy kondolencje i wyrazy sympatii komentując tutaj" – taki wpis ukazał się na profilu "R.I.P Morgan Freeman" 28 sierpnia.
Podaną na Facebooku Informację o śmierci aktora, znanego m.in. z roli w filmie "Skazani na Shawshank", szybko "polubiło" ponad pół miliona osób. Nieświadomi pomyłki użytkownicy w kolejnych dniach spieszyli z kondolencjami i wspominali najlepsze występy znanego aktora.
Czytaj także: „Niezniszczalne” mięśniaki? Stallone, Schwarzenegger i Van Damme wracają na srebrny ekran
Dopiero 10 września okazało się, że Morgan Freeman żyje. Taką informację przekazał za pośrednictwem serwisu thewrap.com rzecznik aktora.
To nie pierwszy raz, kiedy uśmiercono Freemana. Podobna sytuacja miała miejsce w 2010 roku, kiedy w sieci pojawiły się plotki, że zmarł w swoim domu.
